Dziwne książki zawsze zostawiają ślad w naszej pamięci, a ,,Dom nad jeziorem smutku" z pewnością jest książką dziwną i do tego kompletnie nieprzewidywalną. Marilynne Robinson, amerykańska powieściopisarka, otrzymała za tę powieść Nagrodę Fundacji Hemingwaya, jednego z moich ulubionych pisarzy, więc miałam wobec jej dzieła dość duże wymagania. Opis fabuły był zgoła interesujący, więc postanowiłam zaryzykować i sięgnąć po tę pozycję, zwłaszcza że jedna z opinii zamieszczonych na tyle jej okładki, autorstwa Doris Lessing, była wyjątkowo zachęcająca, sami przeczytajcie:
,,Zdałam sobie sprawę, że czytam tę powieść wolno, coraz wolniej - nie jest to rzecz do szybkiej lektury, gdyż każde zdanie wprawia w zachwyt"
Nic nie potrafi tak dobrze zachęcić mnie do lektury jakiejkolwiek publikacji jak interesujący język, którym posługuje się jej autor toteż powyższa jednozdaniowa opinia Lessing ostatecznie skłoniła mnie do sięgnięcia po tę książkę.
Polodowcowe jezioro położone u stóp miasta Fingerbone skrywa wiele tajemnic i równie dużo ludzkich historii i szczątków. Pierwszą opisaną w Domie nad jeziorem smutku ofiarą tegoż jeziora był dziadek Ruth i Lucille, który wpadł do niego razem z pociągiem, w którym pracował. Kilka lat później, mama dziewczynek wyszła z domu ,,na chwilkę" po czym rozpędzonym samochodem wjechała wprost do jeziorzyska. Siostry trafiły pod opiekę swojej babci, która niedługo po tym zmarła, w związku z czym Ruth i Lucille zajęły się ich podstarzałe ciotki, których jedynym zajęciem było zgadzanie się ze sobą. Dorastające dziewczyny były dla nich zbyt dużym wyzwaniem wychowawczym, więc znalazły dla nich idealną opiekunkę zastępczą, siostrę ich matki - ekscentryczną Sylvie. Każda z opiekunek wywarła na siostrach będących właśnie w trudnym okresie dojrzewania i wybierania swojej drogi życiowej, wielki wpływ. To, jak poradziły sobie z nim Ruth i Lucille stanowi przedmiot tej historii.
Zgadzam się z Lessing, tę książkę należy czytać bardzo wolno i uważnie. W przeciwnym wypadku, nie będziemy w stanie zrozumieć tej powieści. ,,Dom nad jeziorem smutku" jest bardzo liryczną opowieścią o samotności i wszystkim tym, co może z niej wyniknąć. Każda z bohaterek radzi sobie z nią na różne sposoby. Jedna z nich stara się ,,wyjść na ludzi", kolejne dwie z dnia na dzień dziwaczeją coraz bardziej, dla kolejnych dwóch nie ma już ratunku. Podstarzałe ciotki tak bardzo zamknęły się w swoim elitarnym, dwuosobowym gronie, że nie potrafią dopuścić do siebie nawet członków swojej rodziny. Tęsknota za nieznanym dobija je wszystkie. W ich historii pełno jest zagadek, które nigdy nie zostaną rozwiązane. Nawet zakończenie tej książki nie wyjaśnia choćby połowy z nich. Czytelnik musi pogodzić się z niewiadomym.
,,Krótko po ślubie babcia doszła do wniosku, że miłość jest jedną wielką tęsknotą, której nie może złagodzić posiadanie jakiegokolwiek przedmiotu"*
,,Dom nad jeziorem smutku" jest bardzo specyficzną książką. Jej bohaterowie, a właściwie bohaterki są ciężkie do zrozumienia do samego końca tej historii. Właściwie nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć Wam na temat tej powieści ponieważ wszystko jest w niej jakby zasnute mgłą. Efekt ten został wywołany za pomocą nietypowej, bardzo lirycznej narracji, przez którą nieuważny czytelnik mógłby zgubić się podczas lektury tej książki. Sama kilka razy musiałam cofać się nawet o kilka stron, by ,,złapać" zgubiony wątek. Chwilami odnosiłam wrażenie, że każdy spadający z drzewa listek, każda smuga księżycowego światła jest dla Robinson ważniejsza niż losy bohaterów. Polecam tę powieść koneserom tego typu literatury, a mniej nią zainteresowanych zachęcam do zaryzykowania i sięgnięcia po tę książkę. Myślę, że wielu z Was znajdzie w niej coś dla siebie.