Korona w mroku recenzja



"Korona w mroku" to drugi tom cyklu Szklany Tron. Celaena wygrała turniej króla Adarlanu i została jego Królewska Zabójczyni. Wbrew temu co myśli król oraz najbliżsi przyjaciele Celaeny, nasza bohaterka nie spełnia zleceń króla. Po każdym zleceniu dostaje spore ilości złota, które wydaje na książki i wspaniałe kreacje. Wiedzie wygodne życie. Nadal twierdzi że służba królowi to jej droga do wolności. Jej zlecenia polegaja na zakradaniu się na dwory i mordowaniu tych dla których nie ma ani krzty przychylności króla. Największym problemem Celaeny staje się jej nowe zlecenie. Jej celem zostaje Archer Finn, znajomy Celaeny z czasów gdy szkoliła się na zabójczynie. Sekrety zaczynają jej ciążyć, coraz trudniej jej je utrzymywać, aż w końcu staje się to nie możliwe. Do tego dar od Eleny daje sygnały swojej właścicielce że nadciąga coś złego,niebezpiecznego i przerażającego.

Poznajemy Celaenę całkowicie z innej strony. Ukazuje się nam jako dzika, mordercza i bezwzględna.
Na początku książki miałam mimo to inne wrażenie i myślałam że nie będzie jednak tego "pazura" jakiego oczekiwałam. Celaena miotała się w swoim uczuciu do kapitana gwardi. Myślę że mogę też stwierdzić że robiła głupie błędy. Szkoda że nigdy nie przemyślała swoich impulsywnych decyzji i nie brała pod uwagę że nie tylko ona będzie cierpieć wskutek swoich błędów. Książkę czytało mi się dość opornie. Zajęło mi to kilka dni, mimo że były zwroty akcji, podekscytowanie tym co czytałam sięgało zenitu,ale też były momenty że męczyłam się czytając, niekiedy nawet nudziłam się. Tak jakby książka była niespójna, nierówna.
W ogólnym rozrachunku tych lepszych momentów było więcej, więc stwierdzam że książka mi się podobała, miko tego co zrobiła autorka z jedną z moich ulubionych bohaterek.
Zdecydowałam się by czytać "Szklany Tron" powoli, raz na miesiąc biorę do ręki jedna część,lecz po przeczytaniu "Korony w mroku" nie potrafiłam czekać kolejnego miesiąca, zakończenie wbiło mnie w fotel.