Autorka książki „Siostry. O nadużyciach w żeńskich klasztorach”
Monika
Białkowska jest dziennikarką „Przewodnika Katolickiego”, ale też doktorem teologii fundamentalnej. Stąd zapewne zainteresowanie tematem z obszaru religii. Poruszony przez autorkę temat nadużyć w klasztorach jest tematem trudnym, ale myślę, że ważnym, i nie dającym się jednoznacznie ocenić.
Książka jest reportażem, którego bohaterkami są „eksy”, jak mówią o nich inne siostry, czyli kobiety, które odeszły z klasztorów. W pierwszej części autorka umieściła 11 wywiadów w trakcie których bohaterki opowiadają o swoich przeżyciach w różnych zgromadzeniach. Spędziły one w nich różny okres czasu, najdłuższy pobytu trwał 24 lata (w latach 70-tych i 80-tych XX wieku), a najkrótszy rok (w drugiej dekadzie XXI wieku). Mimo około 50-letniej rozpiętości czasowej i pobytu w różnych zgromadzeniach, o różnych regułach i obszarze działalności (od zakonu klauzurowego poprzez pracę z chorymi, niepełnosprawnymi do nauczania), opisywane doświadczenia są bardzo podobne.
Praktycznie wszystkie bohaterki reportażu zgłosiły się do wybranego zgromadzenia jako bardzo młode (kilkunastoletnie) lub młode (po maturze) dziewczyny. Już na początku brakowało im pomocy w weryfikacji podjętej przez nie decyzji (czy to jest ich miejsce), a za to bardzo często słyszały, że „na siłę ich się tu nie trzyma”. Więc robiły wszystko, aby zostać, sprostać wymaganiom, za wszelką cenę, często kosztem siebie, chciały idealnie wpasować się w to, czego od nich oczekiwano. A oczekiwania były często bezsensowne, tłumaczone stwierdzaniem „bo zawsze tak było”. Przez wszystkie rozmowy przewijają się przykłady łamania indywidualności, wymogu bezwzględnego posłuszeństwa, manipulowania, donosicielstwa, braku lub niewystarczającej formacji duchowej. A jednocześnie wpajanie postawy wyższości zakonnicy nad osobą świecką.
Rozmówczynie podkreślają, że relacja z Bogiem, Jezusem dla której przyszły do zgromadzenia gubiła się w regułach i bezwzględnym posłuszeństwie, odmawianych rutynowo modlitwach.
Praktycznie wszystkie bohaterki reportażu korzystały z terapii po opuszczeniu zgromadzenia, a nierzadko także w trakcie pobytu, najczęściej z powodu depresji.
Druga część książki to zestawienie czy też analiza autorki dotycząca nieprawidłowości działań zgromadzeń w kilku obszarach: Godność człowieka, Perspektywa wiary i Wspólnota.
Z lektury wyłania się obraz zakonu jako miejsca sekciarskiego, gdzie łamie się podstawowe prawa człowieka, wykorzystuje wiarę do uzasadniania bezsensownych przepisów i zamiast budować wspólnotę jako jedność dąży do jednolitości w zachowaniu i myśleniu jej członkiń.
Jest to smutna lektura, pokazująca „brzydotę” tego co z zewnątrz widziane jest jako miejsce, gdzie szczęśliwe siostry wspólnie modlą się i pracują dla Jezusa i dla nas, wykonując z uśmiechem prace często niewdzięczne i trudne.
Ale jest to też ważny głos w dyskusji o przyszłość Kościoła. Reguły wielu zakonów powstawały nawet kilkaset lat temu, kiedy potrzeby społeczne i warunki życia były inne. Od dłuższego czasu mówi się o kryzysie zakonnic, o zmniejszającej się liczbie powołań, o odejściach. Statystyki mówią, że w Polsce od 2007 r. liczba zmarłych sióstr znacznie przekracza liczbę nowicjuszek.
Reportaż jest wołaniem o konieczną reformę w tym obszarze, jeśli zakony mają przetrwać. Obnaża ich słabe strony i pokazuje obszary wymagające zmian.
Budujące jest to, że chyba żadna z byłych sióstr nie odeszła od wiary, Boga , kościoła. Niektóre założyły rodziny, inne żyją samotnie, ale nadal chodzą do kościoła, uczestniczą we Mszy świętej.
Reportaż nie jest łatwą lekturą, są w nim trudne momenty, czasem niewiarygodne opisy. Po jego lekturze na pewno inaczej będziemy patrzeć na każdą siostrę w habicie zakonnym. Ale jest to ten rodzaj wiedzy, który warto poznać, bez względu na to czy jesteśmy osobami wierzącymi, zaangażowanymi w życie Kościoła czy nie.