... szczeka, kiedy zostaje sam w domu? Załatwia się na dywanie? Sępi jedzenie podczas obiadu? Ujada, kiedy słyszy sąsiada za drzwiami? Nie pozwala się pogłaskać podczas jedzenia karmy? Nie chce spać na swoim posłanku? Cały czas skacze na obcych ludzi? I nie chce się bawić z innymi psami?
Znakomita większość problemów psów i ludzi wynika z tego, że nie do końca się rozumiemy. To znaczy - psy zazwyczaj doskonale wiedzą, o co nam chodzi. To w drugą stronę ta wiedza niekoniecznie dobrze działa. A to z powodu mylnej interpretacji psich zachowań, a to z powodu ich nadinterpretacji, a to dlatego, że wpadamy w pułapkę wokalizacji i zamiast zachować się ,,po psiemu'' zaczynamy naszemu zwierzakowi rozwlekle tłumaczyć co zrobił źle pół godziny po fakcie, w momencie w którym on w sumie już nie bardzo pamięta, że zrobił coś, czego robić nie wolno.
(Na przykład zjadł 300 gramów szyneczki, która nie była przewidziana jako nagroda dla psa, ale jako dodatek do Waszych kanapek na najbliższy tydzień.)
Książki takie, jak ,,Słuchając psa'' są potrzebne - odnoszę bowiem wrażenie, że wiele złego w zakresie relacji psio-ludzkich wyrządził dość popularny program ,,Zaklinacz psów''. Trzeba przyznać, że dyskusyjne metody Cesara Milana wyglądały naprawdę spektakularnie na ekranie. Jeśli zdarzyło się Wam obejrzeć kilka odcinków to zapewne pamiętacie te wszystkie agresywne psy, które po kilku dniach w magiczny sposób zmieniały się w psy ,,grzeczne i ułożone'' dlatego, że Cesar je zdominował. Po czymś takim ludzie uznawali, że dominowanie psa i bycie samcem (czy samicą) alfa w stadzie to doskonały pomysł. W ciągu kilku dni, niewielkim nakładem czasu i wysiłku (w porównaniu do pozytywnych metod szkolenia psów) można było uzyskać ,,psa idealnego''. To znaczy takiego, który w głębi psiej duszy był najpewniej bardziej znerwicowany niż wcześniej, ale na zewnątrz wyglądał porządnie i można się było sąsiadom pochwalić. I na listonosza już nie szczekał.
Współcześnie w behawiorystyce psów (i kotów też) panuje przekonanie, że szkolenie zwierząt za pomocą metod pozytywnych polegających na nagradzaniu i wzmacnianiu zachowań pożądanych, to droga do sukcesu i dobrej relacji z naszym czworonogiem. Zanim zacznie się psa szkolić albo ciągnąć na wybieg dla zwierząt trzeba go poznać - zrozumieć co lubi, czego się boi, czy w jest psem introwertycznym, który spełnia się intelektualnie i socjalnie węsząc w trawie i witając się z niewielką garstką czworonożnych wybrańców; czy może jest psem ekstrawertycznym, który lubi wszystko i wszystkich, i hej, zobacz, tam nowy człowiek idzie, chodźmy się z nim przywitać!
To zrozumienie i poznanie uzyskujemy z czasem, i działa to dokładnie na tej samej zasadzie dzięki której poznajemy nowych ludzi. Psy, o czym ludzie często zapominają, też potrzebują czasu, żeby się z nami oswoić. Szczególnie te schroniskowe. I tu chwała i chałwa autorom książki, bo wspomnieli o pułapce wdzięczności, czyli o czymś, o czym nie myślimy na co dzień. Większość ludzi (mając gdzieś z tyłu głowy te wszystkie zdjęcia uśmiechniętych psów z reddita, fejsbuczka czy instagrama i te wszystkie filmy o adoptowanych zwierzętach) jest święcie przekonana, że pies zabrany ze schroniska od razu będzie wiedział, że został uratowany, to jest jego nowy domek, ma się zachowywać grzecznie i być wdzięczny. I biada takiemu psu, jeśli zawarczy na nowego opiekuna, albo załatwi się na dywan, bo to psuje wyobrażenie o idealnym adoptowanym psie. I zdarza się, że z tak błahych powodów biedne zwierzę wraca po weekendzie do schroniska, bo jednak nie odpowiada wyobrażeniom właścicieli.
A tymczasem powinniśmy zawsze pamiętać o tym, że pies schroniskowy już swoje przeżył - najpierw został porzucony, musiał przepracować po psiemu poczucie osamotnienia i strachu, i to wszystko w warunkach schroniskowych, czyli takich, które nie pozwalają mu na to, żeby się w ciszy i spokoju zrelaksować, bo jeden pies szczeknie i nagle całe stado ujada. A potem, zazwyczaj już wtedy, kiedy zaczął się przyzwyczajać do nowych warunków przyszedł ktoś obcy i go zabrał. Do zupełnie obcego miejsca. I nie wiadomo kto to, czego chce i czy będzie miły. W takich chwilach trzeba po prostu elementarnej empatii w miejsce wyidealizowanych wyobrażeń - jak my poczulibyśmy się na miejscu takiego psa? Raczej niezbyt komfortowo.