„Ślubowanie Lenobii” to kolejna krótka nowelka, stanowiąca dodatek do cyklu „Dom Nocy”, skupiająca się tym razem na nauczycielce jeździectwa w domu w Tulsie. Lenobia jakoś nigdy nie wydawała mi się postacią intrygującą, ale była sympatyczna, więc stwierdziłam, że mimo wszystko zapoznam się z jej dawnym życiem. Z życiem, które nie było łatwe, a jego skutki ciągną się za tą bohaterką aż do dnia dzisiejszego.
Lenobia Whitehall była nieślubną córką barona i pochodziła z osiemnastowiecznej Francji. Życie bękarta nigdy nie jest usłane różami, dlatego, gdy tylko nadarza się okazja na wykorzystanie nieszczęśliwego wydarzenia, jakim jest śmierć oficjalnej córki barona, matka Lenobii wysyła ją do Nowego Orleanu. Od tej pory życie Lenobii ma się zmienić, ale musi ona stać się kimś, kim nie jest. Pod przybranym nazwiskiem wchodzi na pokład statku, dzięki któremu ma się dostać do miejsca, w którym zacznie nowe życie. Powszechnie jednak wiadomo, że na drodze do ślubu z księciem, zawsze pojawia się stajenny…
Każdy, kto czytał cykl Dom Nocy zapewne pamięta, że Lenobia nigdy nie starała się związać z żadnym człowiekiem ani nawet wampirem, bowiem uczucie z przeszłości nie mogło jej opuścić. Dzięki temu opowiadaniu sprawa ta nabiera sensu i staje się bardziej klarowna. Wątek miłosny jest jednym z dwóch tutaj poruszonych i nie da się zaprzeczyć, że faktycznie coś w nim jest – walka z przeciwnościami losu, odkrywanie swoich własnych pragnień i marzeń, a także przywiązanie i oddanie względem drugiego człowieka. Niestety, każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że na kilku stronach nie da się całkowicie oddać powagi i głębi uczucia, jakie może się pojawić pomiędzy dwójką młodych ludzi. Dlatego nie byłam w stanie całkowicie wczuć się w ten romans.
Drugim istotnym motywem jest – jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało – walka z czystym złem, które zalęgło się na pokładzie statku. Przypominało to nieco taką dawną wiarę w opętanie i egzorcyzmy, a być może po prostu ukazywały mroczną stronę człowieczeństwa – kwestia interpretacji. Te dwa wątki łączą się ze sobą w logiczną całość, która umożliwiła Lenobii odkrycie daru Nyks. Książka nie należy do długich, czyta się ją naprawdę szybko i lekko. Znajdują się w niej piękne ilustracje przedstawiające poszczególne sytuacje, dzięki którym jeszcze łatwiej wyobrazić sobie całą historię. Jedyne co mnie zaskoczyło to fakt, że nie zauważyłam zbyt dużych zmian w Lenobii. W cyklu Dom Nocy nadal pozostaje ona eteryczną i subtelną postacią, dla której liczy się dobre serce i szczerość. Jej życie na pewno wpłynęło na kształtowanie jej charakteru, ale Lenobia mimo przeszłości pozostała sobą, choć z ogromną raną na sercu.
„Ślubowanie Lenobii” być może nie porwało mnie tak, jak chociażby „Klątwa Neferet”, ale cieszę się, że mogłam poznać historię kolejnego nauczyciela z Domu w Tulsie. Było to miłe odstresowanie, a książka, mimo że można w niej znaleźć poważne problemy, walkę o uczucia i poszukiwanie swojej drogi, stanowi doskonałą rozrywkę na jeden wieczór. Dla osób, które są fanami serii tworzonej przez panią Cast i jej córkę powinny obligatoryjnie sięgnąć po tę opowieść, aby lepiej zrozumieć kolejną z nauczycielek, tym razem sympatyczną i przemiłą Lenobię.