Lubię książki mówiące o historii, chętnie czytuję takie, które nie są li tylko podręcznikami, a ukazują bardziej frywolne oblicze niegdyś panujących, pokazują nam ich jako ludzi, a nie portrety. Dlatego też z zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, niestety - jedyne, co mogę o niej powiedzieć, wyraziłam oceną. Nie zdarza się często, żeby mnie książka zmogła, tej się udało - w pewnej chwili stwierdziłam, że już więcej nie chcę mieć do czynienia z prozą autorki.
Przede wszystkim - koszmarny język, prostacki, wulgarny, odpowiedni dla współczesnej powieści, ale nie dla książki pretendującej do miana historycznej.
"Lecz jak przeciwstawić się temperamentowi żony? Przecież ona, jeżdżąc za granicę i nabawiając się tam ciąży, rodzić zawsze przyjeżdżała do Tulczyna. Co za oryginalny patriotyzm! No i jak udowodnić, że dzieci to bachory? Przecież badań DNA jeszcze wtedy nie było. Obecnie żadna kurewka od odpowiedzialności się nie wywinie i mężowi bachora nie przypisze. A dawniej? Całkowita anarchia w porodach".
"On, zapłonąwszy miłosnym uczuciem, jak źrebak, któremu pod ogon nalano spirytusu, wgłębiać się w skomplikowane położenie Zofii Witt nie chciał".
"Oczywiście bohaterem tego skandalu był, oprócz rzecz jasna Casanovy, także Franciszek Ksawery Branicki, ówczesny kochanek Izabeli Czartoryskiej, który w przerwach między schadzkami ze znakomitą księżną nie unikał również przelotnych miłostek z różnymi aktoreczkami i śpiewaczkami, bo był jurny i fiuta miał sprawnego".
Ten rodzaj narracji mogę zaakceptować w powieści dziejącej się wśród nie do końca eleganckiego towarzystwa, no dobrze, niech będzie, współcześnie używa się takiego słownictwa dość powszechnie, ale to nie znaczy, że muszę je znosić w książce dotyczącej historii.
Jest wiele sposobów, by napisać o sekscesach, nie wywołując obrzydzenia, polecam choćby serię "Miłość rządzi światem", w której Guy Breton opisuje historię Francji z punktu widzenia alkowy, natomiast Elwira Watała zdecydowanie mnie zniechęciła.
Kolejny zarzut odnosi się do redakcji, nie jest podana żadna konkretna osoba, napisano tylko "Opracowanie redakcyjne i korekty Oficyna Wydawnicza RYTM", niestety, moim zdaniem to zdecydowanie za słaba redakcja. Pozwolę sobie zacytować fragment, którego jedno zdanie wprawiło mnie w osłupienie, w żaden sposób nie pasuje do niczego:
"Piękną rączkę Zofii Witt-Potockiej będzie całował rosyjski car Aleksander I, chętnie przebywający w jej Tulczynie, ona zaś będzie posyłała swe córki, Olgę i Zofię, do łoża rosyjskiego cara, a on odwdzięczy się Zofii tym, że wyda jej córki za swoich generałów. Wielkie światowe życie na nich czeka na rosyjskim i paryskim dworze. Jej, Zofii Witt-Potockiej, genialnej awanturnicy, morze po kolana. Może wszystko, dopóki ręka boskiej sprawiedliwości jej nie dotknie i umrze dziko, strasznie na raka macicy, roztaczając wokół nieznośny odór" .
Konia z rzędem temu, kto znajdzie sens w stwierdzeniu o morzu po kolana.... A i cała reszta napisana jest co najmniej kulawo.
Podsumowując - moim zdaniem zdecydowanie szkoda czasu na próby przebrnięcia przez teksty autorki, to była pierwsze i ostatnie podejście z mojej strony.