Przemysław Kowalewski szturmem wdarł się na rodzimy rynek kryminału. Po dobrze przyjętych „Koźle” i „Szóstce” przyszedł czas na trzecią powieść autora. „Sierociniec” to kryminał, którego akcja toczy się w Szczecinie w ponurych czaach PRL-u. Dla mnie to pierwsze spotkanie z twórczością tego pisarza. Jak wypadło?
Rok 1975. Do pracującej w milicji kapitan Barbary Romanowskiej zgłasza się młoda kobieta, która twierdzi, że kilkanaście lat wcześniej, kiedy obie jako dziewczynki przebywały w domu dziecka, jej młodsza siostra została sprzedana. Romanowska postanawia zbadać tę sprawę i już na samym początku spotyka się z murem milczenia. Powołuje specjalną grupę, która niejawnie zajmuje się sprawą. Tymczasem dochodzi do szeregu zdarzeń, które jasno dają im do zrozumienia, że za toczący się za murami sierocińca proceder odpowiedzialne są osoby z najwyższych kręgów komunistycznych władz. Śledczy mają związane ręce, a wiele wskazuje na to, że zbliża się coś wyjątkowo złego. Czy milicji uda się powstrzymać okrutne działania, z których grupa ludzi uczyniła sobie sposób na życie? Czy będą w stanie uratować niewinne dzieci?
Bardzo mocna powieść. Kowalewski nie bierze jeńców. Strzela w czytelnika brutalnością, złem i niesprawiedliwością tak, że ten czuje się wręcz przytłoczony. Autor na kanwie prawdziwych wydarzeń wykreował fikcyjną opowieść, która masakruje nasze sumienia. Widoczne jest to, że pisarz doskonale wie jak operować słowami budując atmosferę rosnącego zła. Pełno tu brudu, ludzkiej podłości i najniższych instynktów. Całość tworzy klimat duszny, w którym wydaje nam się, że nie ma miejsca na dobro. Bardzo sprawnie napisana powieść, która jest głęboko wstrząsająca. Krótkie, rzeczowe zdania, dobrze oddany klimat PRL-u, sprawna konstrukcja bohaterów. Kowalewski pisze w bardzo męski sposób. Nie waha się dotykać najtrudniejszych spraw i nie cacka się z czytelnikiem. Ukazuje nam świat, w którym próżno szukać nadziei i sprawiedliwości. Jest szczery i to wyczuwa się czytając tę książkę. Nie ubarwia zdarzeń ani postaci. Serwuje nam pełną przemocy opowieść o krzywdzie dzieci, pazerności dorosłych i świecie, w którym prawo wstydliwie chowa się za rogiem, by nie wystawić twarzy na cios. Wstrząsające wydarzenia opisywane przez autora oparte są na rzeczach, które miejsce miały naprawdę i ten fakt sprawia, że bardzo silnie tę historię odczuwamy. Zrobiła na mnie przejmujące wrażenie, a styl Kowalewskiego bardzo mi się podoba.
„Sierociniec” posiada specyficzną aurę. Już samo to słowo wywołuje w nas dołujące odczucia. Kojarzy się z biedą, smutnymi dziećmi, miejscem, gdzie nie ma nadziei. Jeżeli dołożymy do tego swoisty syndykat zbrodni wykorzystujący najmłodszych, otrzymamy makabryczne połączenie. Wali po pysku ta historia. Bohaterowie Kowalewskiego też nie raz i nie dwa obrywają. Podoba mi się to jak autorowi udało się wykreować klimat tej opowieści, który najbardziej porusza swoim realizmem. Powieść mocna i brutalna. Myślę, że nie dla każdego. Osoby szczególnie wrażliwe na krzywdę dzieci mogą poczuć się niekomfortowo w trakcie tej lektury, a to za sprawą jej dogłębnego realizmu. Przemysław Kowalewski stosuje oszczędne środki, a mimo to udaje mu się poruszyć odbiorcę. I nie chodzi tu o brutalność tej historii, ale to, co jest między wierszami. Napięcie jest tak duże, że ciągle czujemy, że to jeszcze nie wszystko, że wydarzy się coś jeszcze straszniejszego. Dobry klimat, zgrabnie poprowadzona narracja i ciekawy temat, który przeraża i bulwersuje.
Ołowiana szarość komuny krzyczy w tej książce makabrycznym głosem. Urzędy, ministerstwa, przyklejeni w nich karierowicze i socjalistyczne pionki – Kowalewski umiejętnie oddaje klimat tych lat. Nie boi się zaglądać pod powierzchnię. Dobrze skrojeni bohaterowie zdają się być idealnie wkomponowani w ten podły świat. Lubię polskie powieści i lubię autorów, którzy wypuszczając się w przeszłość są w stanie narysować ówczesny świat odpowiednimi barwami. A socjalizm miał kolory szarości i krwi.
Zupełnie nie podoba mi się zakończenie tej książki i uważam, że tutaj pisarz nadmiernie popłynął. Jednakże całościowo „Sierociniec” tak mocno się broni, że bez względu na moje odczucia odnośnie finału, mocno tę powieść polecam. Jeżeli lubicie brutalne, poruszające trudne kwestie kryminały, gdzie śledczy nie są idealni i odbici od kalki, to ta książka niewątpliwie przypadnie Wam do gustu. Być może nie przeczytacie jej jednym tchem, ponieważ nagromadzone tu zło wymagać będzie robienia krótkich przerw. Wstrząśnie Wami i pozostawi po sobie ślad. Diabeł piekielnie poleca.