„[…] Każdy jej dotyk był dla mnie jak łyk powietrza niezbędnego do istnienia. Każda chwila spędzona z nią jak paliwo potrzebne człowiekowi, by żyć. Ludzie zastanawiają się , co to znaczy koniec świata. Kiedy on nastąpi? Jak się objawi? Dla mnie świat skończył się wraz z jej odejściem. Bez niej nie potrafię żyć tak, jak żyłem(...)[...]”
Pełna ładunku emocjonalnego, szybka, zapierająca dech w piersiach, zaskakująca i pokazująca jak wiele znaczą niedomówienia i kłamstwa oraz co może zrobić prawda wypowiedziana szczerze.
Dalszy ciąg historii o Sarze Nowakowskiej i Błażeju Pasiurze. Tych dwoje zakochanych w sobie na zabój, spotyka najokrutniejszy los jakie może dopaść człowieka. Sara zostaje postrzelona w domu Mendozy, gdy ratuje skórę Błażeja. Błażej po przebudzeniu się po wielkiej zakrapianej w alkohol imprezie, mysli że stracił Sarę. Nikt nie chciał mu powiedzieć czy ona żyje, co się z nią stało. Postanawia wrócić do Polski, aby naprawić wszystkie wyrządzone krzywdy i odzyskać kobietę swego życia, albo pogodzić się z jej stratą już na zawsze. Gdy myślał o tym drugim wariancie, wystarczył jeden telefon, jedno spotkania z szefostwem, żeby w Błażeja wstąpiły nowe siły. I dały mu być może szczęśliwe zakończenie, ale los postanowił znów z niego zadrwić.
Bardzo podobała mi się przemiana Błażeja. Z takiego gangsterskiego hultaja i niegrzecznego chłopca oczywiście w innym słowa znaczeniu, zmienił się w dorosłego faceta, który nieustannie walczy o swą kobietę i o jej szczęście. Cieszę się, że się porozumieli, ale rozumiem jego rozpacz na sam koniec książki. Natomiast Sara. Ta krucha istotka, którą pokochałam za jej siłę, upór i za to w jaki sposób przyjmowała kolejne rewelacje i pozwoliła sobie na ponowne zaufanie.
Przyznam się szczerze, że wkręciłam się niesamowicie w tą historię. Normalnie czytałam i przepadłam. Z każdą stroną obracaną niewidzialną siłą dowiadywałam się co raz to nowszych rewelacji przez co moje oczy były rozszerzone i o mało co nie wypadły mi z gałek ocznych. Co więcej mój oddech był tak bardzo płytki, że łapałam się na tym, że sprawdzałam mój puls czy przypadkiem jeszcze żyję. Autorka zafundowała mi taki wachlarz emocji, że do tej pory nie umiem się uspokoić i przeżyć zakończenia, za co mam cie ochotę udusić. Bo jak ja będę żyła i wytrwam do trzeciej części no jak. Na przemian śmiałam się i płakałam. Zaciskałam zęby i gryzłam palce w momentach tak bardzo krytycznych, że gdybym miała możliwości to bym weszła do książki i przywaliła co po niektórym. Oczywiście nie obyło się bez ognia pożądania i namiętności oraz stada motyli latających w podbrzuszu. Te sceny zbliżeń pomiędzy naszymi bohaterami powodowały, że wybuchałam, a na policzkach czułam ogień.
To była mega przepiękna historia o wybaczaniu, o miłości, o szukaniu prawdy i wyznaniu tej diabelnej prawdy, która duszona była przez długi czas. Historia dwójki skrzywdzonych osób przez los. Dwóch dusz szukających się wzajemnie. A gdy już się znaleźli i zaczęli układać sobie wszystko od nowa. Los postanowił znów z nich zadrwić i ich rozdzielić. Co więcej autorka tą historią pokazała, że nie nawet najbliższe osoby mogą nas skrzywdzić, ale to od nas zależy czy im wybaczymy i ponownie zaufamy. Tak jak to zrobiła Sara. Zaufała ponownie mężczyźnie, który ją zdradził i ją zostawił. Kochana autorko ja Cię tylko błagam. W ostatniej części spraw, żeby moje serduszko, które rozpadło się na milion kawałków, znowu posklejało się. Ja cię proszę daj mi szczęśliwe zakończenie bo więcej rewelacji nie przeżyje. A za to cie uduszę. Obiecuje :P