Co jakiś czas odczuwam potrzebę powrotu do ulubionych autorów kryminałów, niektórzy wciąż wydają nowe pozycje, inni już od dawna nie żyją, zatem wracam do przeczytanych już książek. Tę pozycję MacDonalda przeczytałem bardzo dawno temu, oczywiście wiem, kto jest mordercą, ale to nie umniejsza ponownej przyjemności z lektury, bo rzecz jest świetnie napisana.
Bohaterem MacDonalda jest Lew Archer, prywatny detektyw z Los Angeles a rzecz cała dzieje się w latach 60. Intryga zaczyna się tak, że do Archera zgłasza się emerytowany wojskowy, pułkownik Blackwell, który nie chce dopuścić do małżeństwa córki, Harriet, dziedziczki wielkiej fortuny; Harriet zadurzyła się w Burke Damisie, artyście-malarzu bez przeszłości i grosza przy duszy. Blackwell uważa, że Damis jest naciągaczem. Na początku śledztwa Archer dowiaduje się, że Damis przyleciał do Stanów z Meksyku, używając fałszywego nazwiska Ralf Q. Simpson, a potem okazuje się, że Simpson został zabity dwa miesiące wcześniej a Damis jest pierwszym podejrzanym. A potem już leci, mamy następne morderstwo, dzieje się.
W trakcie poszukiwań Damisa mamy typowy schemat MacDonalda: Archer dociera do osoby A, u niej dostaje namiary do osoby B, od B dowiaduje się o osobie C i tak dalej. Każdy kolejny rozmówca wnosi coś nowego do sprawy, poszerza obraz, czyni go bardziej pełnym.
Poznajemy razem z Archerem przekrój społeczeństwa amerykańskiego. Na przykład udaje się do Meksyku i spotyka tam amerykańskich rentierów, którzy uciekli ze Stanów przed wysokimi cenami i podatkami; ich życie polega na piciu na umór. Spotyka w Newadzie młode ładne dziewczyny, które przyjechały tam by zrobić karierę piosenkarki, a kończą jako prostytutki. Przy okazji udaje się do kasyna: „Wszedłem do klubu, gdzie późnym popołudniem ludzie spędzali przyjemnie czas, jeśli można powiedzieć, że hazardziści spędzają czas przyjemnie. Wymachiwali kartami lub kostkami jak grzesznicy błagający niebo o łaskę.” Mamy zagubioną młodzież surfującą całymi dniami po plażach w czasie gdy ich ojcowie zapracowują się zdobywając fortunę, a matki się alkoholizują.
Jak już wspomniałem, rzecz jest świetnie napisana, trudno się oderwać, z drugiej strony tło obyczajowe czy społeczne nie jest tak ciekawe, jak w najlepszych książkach MacDonalda: 'Lewe pieniądze', 'Z tamtej strony dolara' czy 'Sprawa Galtona'; niemniej to wciąż bardzo dobry kryminał.
Jeszcze parę cytatów, Archer rozmawia z kobietą: „Więc prawdopodobnie wie pani wiele rzeczy, których mi pani nie mówi – powiedziałem. – Tak jak każda kobieta. Czy nie przekonało pana o tym doświadczenie?”. Dalej, Archer mówi o prywatnym detektywie, koledze z Newady: „miał zalety pierwszorzędnego detektywa: uczciwość, wyobraźnię, ciekawość i życzliwość dla ludzi. Po dziesięciu czy dwunastu latach, spędzonych w Reno pozostał biedny i uczciwy.” Myślę, że to samo można powiedzieć o bohaterze tej książki.