Po „Igrzyskach śmierci” cały czas panuje moda na antyutopijne powieści. Mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - cały czas zaczytuje się w tym gatunku i jestem nim zachwycona! W tym dziale możemy wybierać do woli, bo na rynek ciągle wchodzą nowe pozycje. Już jakiś czas temu wyszła „Delirium” i zapanował na nią wielki szał. Gdzie nie spojrzałam, widziałam pozytywne oceny, opinie, recenzje. Wszyscy się zachwycali tą powieścią, chyba nadal nie spotkałam osoby, która wyraziłaby się o niej negatywnie. Dlatego kiedy w ręce wpadło mi parę groszy, zamówiłam książkę jak najszybciej i kiedy tylko przyszła, z uczuciem wielkiego szczęścia usiadłam do lektury.
Co to tak naprawdę jest miłość? Większość ludzi – w tym i ja – nie potrafiłoby podać jej definicji, ale każdy wie, o co chodzi. Niektórzy mówią, że towarzyszą temu uczucie pełnego szczęścia, motyle w brzuchu, wielki zachwyt nad daną osobą. Każdy chciałby sam doświadczyć tego uczucia. Spotykamy się z nim od najmłodszych lat – obdarzają nas nim rodzice, czy dziadkowie. Ale są też inne "objawy" miłości. Często mówi się, że towarzyszą temu trzęsące się kolana, spocone dłonie, napady duszności, zdenerwowanie. Ludzie potrafią nam łamać serce, a z tym trudno się zmierzyć. A gdyby przez te "negatywne" strony miłość uznać za chorobę?
Wiele lat temu naukowcy wynaleźli wspaniały lek, który uchroni ludzkość przed epidemią. Choroba zwie się amor deliria nervosa – brzmi strasznie, prawda? I takie są jej objawy – trudność z koncentracją, zawroty głowy, histeryczny śmiech, zanikanie zdolności racjonalnego myślenia, apatia, brak apetytu. Niewyleczona prowadzi nawet do śmierci. Może "złamać serce". To przez nią toczone są wojny, gwałty, to ona powoduje wszystkie tragedie świata. Ale na szczęście w wieku osiemnastu lat zostajesz wyleczony. I już nie spotka Cię MIŁOŚĆ.
Jeśli jeszcze nie jesteś wyleczony, musisz się odizolować od społeczeństwa. Masz zakaz wychodzenia po zmroku, nie masz prawa kontaktować się z płcią przeciwną. Na drogach zaczepić mogą Cię Porządkowi, którzy tylko czekają na Twój fałszywy ruch, aby wykryć u Ciebie ślad choroby. Nie możesz czytać poezji i słuchać muzyki. Wszystko jest kontrolowane. Jednak jeśli jesteś już "zaszczepiony", nic Ci nie grozi. Nic nie czujesz, nie cierpisz, nie pragniesz, nie kochasz, nie lubisz.. Prowadzisz przewidywalne, bezpieczne, nijakie życie.
„Gdyby miłość była chorobą, chciałabyś się wyleczyć?”
Lena ma siedemnaście lat. Już za niedługo osiągnie pełnoletniość, a wtedy zostanie wyleczona. Dziewczyna nie może się tego doczekać, a nawet odlicza dni do zabiegu. Pragnie mieć pewność, że nic jej nie grozi. Wie, jak straszną chorobą jest amor deliria nervosa – w końcu to właśnie na nią zachorowała jej matka. Nie potrafiono jej wyleczyć i to przez nią popełniła samobójstwo, zostawiając swoje dwie córki. Dziewczyny trafiły do ciotki. Lena nie chce podzielić losu swojej matki. Przed swoimi urodzinami Lena poznaje chłopaka. Pokazuje on jej całkiem inną stronę życia, której dotąd nie znała. Czy będzie gotowa zakwestionować
wszystko, co do tej pory wierzyła?
„Życie nie jest życiem, jeśli się przez nie tylko prześlizgniesz. Wiem, że jego istota polega na tym, by znaleźć rzeczy, które mają znaczenie, i trzymać się ich, walczyć o nie i nie odpuścić.”
Od pierwszych stron, a może i nawet od okładki książka mnie zaciekawiła. Zaciekawiła to dobre słowo, bo jeszcze wtedy nie wciągnęła zupełnie. Poznajemy Lenę, która święcie wierzy w zasady rządzące w jej państwie. Była nijaką, zaślepioną bohaterką, która nie wzbudzała u mnie żadnych uczuć – tak jak i reszta, może oprócz Hany, która wydawała się jedyną, choć trochę energiczną postacią. Na początku książki czytamy o tym, jak wygląda ich świat. Co muszą robić, jak przebiega zabieg, czego się oczekuje od niewyleczonych. Było to ciekawe, ale niewciągające. Dopiero po kilkudziesięciu stronach zatopiłam się w lekturze. Wtedy to Lena poznaje tajemniczego Alexa, który bardzo różni się od reszty społeczeństwa.
„Delirium” było moim pierwszym spotkaniem z twórczością Lauren Oliver. Dużo z was miało okazję czytać już „7 razy dziś”, które podobno również jest dobre. Ja sięgnęłam po nią z waszej winy, Recenzenci i bardzo wam dziękuję, bo spotkanie z twórczością tej pisarki zaliczam do jak najbardziej udanych, jednych z najlepszych.
Wielkie wrażenie zrobiła na mnie przemiana Leny. Na początku książki wydawała się nijaką postacią, z którą za nic nie chciałam spędzić tych czterystu stron. Jednak pod wpływem Aleksa – którego tak na marginesie po prostu uwielbiam! – przechodzi metamorfozę. Zaczyna dostrzegać wady swojego świata i zaczyna narastać w niej bunt do zasad, które są naprawdę absurdalne. W połowie książki naprawdę polubiłam główną bohaterkę, która na szczęście przestała być taka irytująca.
Wielkie brawa należą się autorce za pomysł. Kiedy przeczytałam zapowiedź, pomyślałam, że to naprawdę oryginalne, aby uznać miłość za chorobę. W antyutopiach czy dystopiach zawsze pojawia się próba ograniczenia społeczeństwa przez państwo, ale nie zawsze zostaje przedstawiony w tak intrygujący sposób i zrealizowany tak niesamowicie!
„Delirium” czytało mi się bardzo dobrze. Świetny styl Lauren Oliver, lekki język, wspaniałe opisy. Autorka dopracowała każdy detal. Akcja nie pędziła szybko, tylko w odpowiednich momentach przyśpiesza i wbija nas w fotel niespodziewanymi sytuacjami.
Na początku każdego rozdziału umieszczone są krótkie fragmenty, które pochodzą z książek w świecie Leny. Jest to niezwykle interesujące dla mnie, bo dzięki temu poznajemy historię choroby i kraju.
„Delirium” jest jedną z najlepszych antyutopijnych powieści, jakie miałam okazję przeczytać. Jest naprawdę niesamowita – pomysł jak i wykonanie. Z czystym sumieniem mogę ją polecić, bo na pewno się nie zawiedziecie! A ja z niecierpliwością czekam na kontynuację i jestem bardzo ciekawa, co też wymyśli autorka.