"Niewielu wiernych wychodziło ze spowiedzi u Antoniego Nosola zmotywowanych do dalszej pracy nad sobą"
Tego typu opisy w pierwszym rozdziale kreują obraz księdza Nosola, który zostaje zamordowany z zimną krwią, tuż obok konfesjonału. Szybkie cięcie nożem, w poprzek szyi, pozbawiło duchownego życia. Sprawą ma zajmować się komisarz Paweł Góralczyk. Jako twardy glina, prosto z gabinetu psychiatry, pędzi na miejsce zdarzenia. Nie ma depresji, walczy jednak z uczuciem lęku, nawiedzającym go od kilkunastu lat. Były momenty w jego życiu, że udawało się panować nad tym paraliżującym uczuciem. W ostatnim czasie, tych chwil, bywało coraz mniej. Jako osoba pełniąca ważną funkcję i posiadająca broń, Góralczyk zdecydował się rozpocząć leczenie farmakologiczne. Nie wiemy dokładnie ile czasu trwa, jednak komisarz "na tabletkach" funkcjonuje normalnie, nie wzbudzając w nikim podejrzeń. Niestety pracodawca zwraca uwagę na zwolnienie lekarskie, wystawione nie dawno przez psychiatrę. Jak to na komendzie bywa, plotka roznosi się dosyć szybko. Paweł zostaje zmuszony do wizyt u pani psycholog, Marty Staszewskiej, pracującej na zlecenie policji. Prokurator oczywiście chce szybkiego ujęcia sprawcy, więc komisarz szykuje listę podejrzanych. Tu poznajemy wiele środowisk zmieszanych w katowickie życie społeczno-medialne. Po kolei:
Przemysław Maryniok radny, osoba o wątpliwej moralności. Poznajemy go jako zwolennika tak zwanego "kolesiostwa". Może zapewnić ciepłą posadkę komuś bliskiemu, pojawić się w odpowiednim miejscu i uścisnąć dłoń z odpowiednimi osobami. Otoczenie polityczne Marynioka nie jest mocno nakreślone, jednak dzięki krótkim wzmiankom, możemy się domyślać, że jest z nim tożsame. Są to politycy dbający o własne interesy. Obraca się w towarzystwie biznesmenów, wyżej postawionych polityków i księży. Między innymi naszego zamordowanego księdza Nosola. W przeszłości ich losy wiele razy się splatały, w planach mieli wspólne przedsięwzięcia. Czy radny miał wystarczający motyw, aby zabić?
Maciej Plura porządny biznesmen, kupujący zniszczone kamienice w Katowicach. Maciej to idealny mąż i przykładny ojciec. Dbający o każdy szczegół, jak z okładki magazynu modowego. Jednak kto z nas nie słyszał o prywatyzacji kamienic? To sprawa tak nagłośniona medialnie, że nawet ja, osoba nie interesująca się polityką, wiedziałam jak ten proceder wyglądał. Autor pokazał nam całość od kuchni. Firma kupuje kamienicę, podnosi czynsze, żegna się z lokatorami, remontuje i szuka sobie majętnych najemców. Nasz biznesmen miał zamiar rozszerzyć swoją działalność o duże zlecenie zrealizowane na rzecz kościoła. Ksiądz Nosol brał w tym wszystkim udział. Czy mógł stanąć prezesowi spółki na drodze i to był wystarczający motyw, aby zabić?
Anka Janczak lewicowa aktywistka, porzuciła wszystko i poświęciła się idei. To ona wpadła na pomysł zajęcia pustostanu w miejskiej kamienicy, wraz z osobami z organizacji, urządzili tam porządną siedzibę. Mieszkali, planowali kolejne akcje. Zdobywali nowych sprzymierzeńców i swoimi działaniami przysparzali sobie wielu wrogów. Demonstracje i pikiety, były jej codziennością. Zdarzyło się, że z rąk aktywistów, tworzone były komentarze z groźbami kierowanymi w stronę księży. W tym księdza Nosola. Czy różnice poglądów, stały się wystarczającym motywem, aby zabić?
Marcin Wiśniewski, były bramkarz, pracujący dla biznesmena Plury. Barczysty mężczyzna wyrwał się z mało interesującego środowiska i wskoczył na wyższy lewel. Stał się bezpośrednim wykonawcą usług związanych z biznesami katowickiego króla kamienic. Pomimo zwiększenia statusu społecznego, nie osiągnął pełni szczęścia. Praca okazała się wycieńczająca, ale psychicznie., To jemu przypadło w udziale informowanie lokatorów kamienic o podwyżkach czynszu. Nie było miłym zajęciem. Wyrzuty sumienia, jednak ciężko zagłuszyć. Inni księża twardo negocjowali warunki wykonania usług przez Plurę, a posłaniec Wiśniewski coraz częściej musiał przekazywać swojemu pracodawcy mało przyjemne informacje. Ksiądz Nosol przeszkadzał w biznesie, czy to był wystarczający motyw, aby popełnić zbrodnię?
Dawid Kwiek, kibol z blokowiska, to on staje się głównym podejrzanym. Chwilę po śmierci księdza wybiegł z kościoła w zakrwawionych ubraniach. Komisarz Paweł Góralczyk dokładnie analizuje jego zachowanie, uważa, że nie pasuje do modelu postepowania sprawcy. Mnóstwo świadków potwierdza, jak wiele razy Dawid odgrażał się księdzu, publicznie życzył mu śmierci. Wnikając w przeszłość kibola, dowiadujemy się o rodzinnym dramacie, w jego mniemaniu przyczynił się do tego ksiądz Nosol. Kwiek zaczyna obarczać go winą za całe zło, czy to jest wystarczający motyw, aby zabić?
Mamy więc komisarza Góralczyka i długą listę podejrzanych.
Poznajemy, w trakcie śledztwa, komisarz Sabinę Trzmiel, która zazwyczaj jest po stronie Góralczyka, jednak on nie zawsze tak to postrzega. Nie tworzą do końca zgranego zespołu. Wpływ ma na to introwertyczna osobowość głównego bohatera. Pawła gryzą wyrzuty sumienia. Teraz poczucie winy kieruje jego życiem.
"Pewnego razu, gdy podczas kolędy rozmowa zeszła na tematy psychologiczne, ksiądz stwierdził, że to głęboko ukryte poczucie winy. Wina, która nie została odpowiednio przerobiona, przegadana i nie wyszła na światło dzienne, ujawnia się właśnie jako podświadomy lęk. Góralczyk pokręcił wtedy tylko głową i pomyślał, że to jakieś głupoty."
Okazuje się, że było w tym ziarno prawdy i nadszedł czas, żeby zmierzyć się z przeszłością.
Autor nie zwalnia nawet na moment, śledztwo toczy się bardzo szybko, policja ma pełne ręce roboty. Ciągle pojawiają się nowe wątki. Komisarz angażuję się mocno, jednak myśli zaprzątają mu prywatne problemy. Często ma wrażenie, że staje się rozproszony. Obwinia się o niepowodzenia, za wszystko chce brać odpowiedzialność.
W książce wszystkie wątki łączą się w jedną układankę, a rozwiązanie zagadki kryminalnej, jest tak dobrze skonstruowane, że wpadłam na nie dopiero razem z komisarzem. Jeśli ktoś lubi kryminały to szczerze polecam tę pozycję. Przy tak dużej ilości wątków, nie ma mowy, żeby rozwiązanie było oczywiste, od pierwszych stron. Książka trzyma w napięciu do samego końca. W połowie podejrzewałam każdego, nawet sąsiadkę Góralczyka opiekującą się osieroconym psem :)
Autor, Piotr Wójcik, to publicysta i felietonista, piszący głównie o sprawach ekonomiczno-społecznych. Wychowany na blokowisku, lewicowy katolik.
To właśnie lubię w dobrej literaturze, wszystko teraz jasne, cała fabuła łączy się ściśle z zainteresowaniami i poglądami autora. Wydarzenia dzięki temu są opisane jak realne. Wszystkie smaczki z demonstracji, zasady działania organizacji i polityczne intrygi. Ta fabuła żyje, toczy się w Katowicach, znam miasto, bohaterowie są tak prawdziwi, że widzę dokładnie sceny z blokowisk i przepych w dzielnicach luksusu.
W mojej opinii debiut udany, wciągający w świat katowickich układów i tajemnic. Kończę czytać i od razu myślę o następnym tomie, z kolejną zagadką do rozwikłania.
Wina, duszona i trzymana w sekrecie, powoduje usychanie. Strach nie pozwala rozłożyć skrzydeł i nabrać w nie wiatru. Toczące się życie, skupia się na maskowaniu wyrzutów sumienia, na strachu o to czy coś wyjdzie na jaw. Ktoś patrzy na mnie podejrzliwie? Pewnie już wie. Pewnie się domyśla. Pewnie zacznie węszyć i odkryje jaką tajemnicę skrywam. Lepiej chyba się przyznać i ponieść konsekwencje. Jak myślisz?
Tymczasem,
Katarzyna