Jakiś czas temu moja ulubiona koleżanka internetowa zapytała czy nie chciałabym objąć patronatem książki debiutującego autora . Nie zastanawiałam się nawet minuty, bo po pierwsze jak wiecie kocham debiuty, po drugie uważam, że należy wspierać młodych twórców, a po trzecie po krótkiej rozmowie z autorem nie sposób było powiedzieć nie, bo to przesympatyczny młody człowiek, trochę zwariowany, z dystansem do siebie i otaczającej rzeczywistości. I tak oto w moje ręce wpadła książka Przypadek? Nie sądzę!
Już nie raz ani nie dwa przekonałam się, że z debiutami to różnie bywa. Czasami trzeba się zmusić do przebrnięcia przez kolejne strony, czasami jest dobrze, a sporadycznie można uznać debiut za udany - taki przez duże D. Jak było w przypadku Michała?
Książka bardzo szybko pojawiła się na Legimi, więc nie wahałam się ani sekundy, ściągnęłam i pomyślałam sobie: dobra trzeba sprawdzić co też ten mój blog objął patronatem. Pierwszy rozdział - może być, drugi - to da się czytać, trzeci, czwarty i.... poszło, a ja nawet się nie obejrzałam jak skończyłam książkę z ogromnym niedosytem, bo mam apetyt na więcej. Już nawet podzieliłam się swoimi uwagami z autorem i niech sobie chłopak nie myśli, że zapomnę co mu podpowiedziałam.
Koniec przydługiego wstępu i pora przejść do oceny książki, która trafiła w moje ręce przez Przypadek? Nie sądzę!
Poznajcie Agatę, która właśnie została porzucona przez Brajanka. Przestaje wierzyć w miłość, facetów i na dodatek straciła pracę. mamy też i Ryszarda, którego można jeść łyżkami. Ryszard to magnes na wszystkie kłopoty, nieszczęścia i plagi egipskie razem wzięte. Ryszard parzy kawę od lat, ale od laktozy albo jej braku ma odruch wymiotny. nasz biedny Rysiu w momencie kiedy traci wynajmowane mieszkanie postanawia pójść za ciosem i rzuca znienawidzoną robotę.
Przypadek sprawił, że obydwoje wyruszają do Żyworódki, gdzie każde z nich ma babcię ( nie wspólna oczywiście) . I chociaż pekaes jedzie jak żółw i trzęsie w nim niemiłosiernie to podróż do Żyworódki i pobyt w niej to czysta przyjemność dla czytelnika. Żyworódka to nie byle wioch, bo może się nie tylko poszczycić babciami naszych bohaterów, ale i Senioralnym Centrum Jogi i Medytacji "Regenerat", którego właścicielem jest jakże taraban i jego małżonka, dla której lekarz medycyny estetycznej jest jak dla zwykłego zjadacza chleba powietrze.
Nie sposób tu nie wspomnieć o Fatimie i Marceli, czyli babciach naszych bohaterów, których spotkanie i rozmowy doprowadzały mnie do bólu żołądka i napadów śmiechu. Musicie je koniecznie poznać, bo ja osobiście jeszcze takich aparatek nie spotkałam. Jak autor nie poświęci im drugiej części to nie odezwę się już do niego ani słowem. Fatima i Marcela są rewelacyjne tak jako jednostki jak i w duecie.
Michał Krawczyk stworzył powieść idealną na nasze czasy, pełną złośliwości i ironii, ale i dystansu do rzeczywistości. Ja ubawiłam się tak, że momentami musiałam odłożyć książkę, aby powstrzymać łzy od śmiechu i zaczerpnąć powietrza, a mój przyzwyczajony do moich dziwnych zachowań mąż tylko pukał się w czoło.
Znam już księcia komedii kryminalnej to może teraz pora na księcia komedii obyczajowej? Jeśli kolejna książka Michała będzie tak dobra jak jego debiut to z pewnością na ten tytuł zasłuży.
Ja bawiłam się świetnie i chociaż z pewnością Nobel Michałowi póki co nie grozi to polecam Wam jego debiutancką powieść z c