Dawno, dawno temu... we śnie recenzja

W dniu swoich 16 urodzin Aurora ukłuła się w palec i zasnęła. Na ratunek przybył jej książę. Pokonał złego smoka, po czym złożył na ustach ukochanej pocałunek i... No właśnie co dalej? W oryginalnej wersji księżniczka się budzi i wszyscy żyją długo i szczęśliwie. A co gdyby Aurora się nie obudziła? Co gdyby Diabolina jednak nie zginęła? Jak potoczą się losy Aurory, Filipa i całego Królestwa? 

Aurorę czeka ciężka próba ratowania życia swojego, swoich rodziców, Filipa i wszystkich poddanych. Czy jej podoła? Czy pokona Diabolinę i jej pomocników? Chyba nie ma osoby, która nie jest zaintrygowana tą książką. A jest jest pierwszą częścią serii, która ma na celu rekonstrukcję znanych z dzieciństwa baśni. Niektórzy mają obawy sięgając po tę książkę. Inni są bardzo szczęśliwi wracając do ulubionych historii z dzieciństwa. Nigdy też nie wiadomo w jakim stopniu autor będzie wierny oryginałowi. Jednak zawsze jest to powiew świeżości, inny punkt widzenia i kolejny dowód na to, że wyobraźnia nie ma granic. 
Dodatkową zachętą niech będzie pięknie wydana książka - ciekawa okładka i klimatyczne stronice. Przygody Aurory warte są poświęconego im czasu. Choć początkowo akcja toczy się niespiesznie, później nie można się od niej oderwać.