"Monika wychowała się w małej miejscowości, z której wyjechała na studia do Warszawy i juz pozostała w stolicy. Pomimo dziesięciu lat mieszkania w dużym mieście nadal czuła się szarą myszką z prowincji. Nie nabyła wiekomiejskich nawyków, nie stała się młodą gniewną, pozostała skromną kobietą, dla której najważniejsza była praca z młodzieżą, książki oraz spokojne życie."
"Miasteczko" to moje pierwsze spotkanie z autorką Natalią Nowak - Lewandowską. I jak to zazwyczaj przy pierwszych spotkaniach bywa nie wiadomo czego się można spodziewać ani czego oczekiwać. Po opisie na okładce "Dawne sekrety, renomowane liceum, zakazany romans i zbrodnia." spodziewałam się lektury, od której nie będę mogłą się oderwać. I faktycznie po części tak było. Czy tego oczekiwałam? No nie do końca.
Historia "Miasteczka" opiera się o postać Moniki Romanowskiej, nauczycielki języka polskiego. Po nieudanym związku postanawia ona wrócić do swojej rodzinnej miejscowości, małego Doruchowa. Takie miasteczka mają swój niepowtarzalny klimat czego przyjezdni czasami nie rozumieją. Jeżdżąc do mojej babci czasami śmiałam się, że wystarczy kichnąć żeby ktoś na drugim końcu wioski powiedział "na zdrowie" i zapytał czy aby chory nie jesteś. W takim to właśnie miejscu autorka osadziła realia swojej powieści. W miejscu, gdzie wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, gdzie sąsiad podgląda sąsiada zza firanki czy wręcz jawnie go wypytuje. Wścibstwo na najwyższym poziomie i wtykanie nosa w nieswoje sprawy.
"Ale czy można być przygotowanym na uczucie? Czy ktokolwiek jest na to gotowy? Ono przychodzi wtedy, kiedy chce, nie słuchając nikogo, nie licząc się z konsekwencjami, jakie za sobą będzie niosło. Jest bezwzględne, zawłaszczające człowieka, jego myśli, jego codzienność, całe życie."
Monika zaczyna pracę w doruchowskim liceum gdzie praktycznie od razu wplątuje się w romans z uczniem. Dla dorosłej, wykształconej kobiety, nauczycielki, powodem do niezrozumiałego dla mnie zachownia jest spojrzenie i założenie kosmyka włosów za ucho. Wiedząc, że jest to nieetyczne, niemoralne i wysoce niestosowne Monika nie robi nic, a wręcz brnie w romans. Początkowo kobieta wywarła na mnie wielkie wrażenie. Postanowiła zakończyć związek i zrobić swoisty krok w tył. Z wielkiego miasta pojechać do małego. Jednak z toczącą się historią komplenie straciłam do niej sympatię a wręcz szacunek i w sumie szokiem było dla mnie zachowanie dyroktorki liceum.
W tej obyczajowej historii mamy także wątek kryminalny, bo oto jednen z uczniów umiera. Sprawę śmierci lub możliwego zabójstwa prowadzi Aleksander Wolbus. Jest to postać tak przerysowana, tak komiczna i niewiarygodnie niemożliwa, że aż chce się jej więcej na kartach tej opowieści. Facet, który jest pozbawiony empatii, wyzuty z wszelkich ludzkich odruchów, mający wszystkie zasady za nic skradł moje serce. Wiem, że zabrzmi to kontowersyjnie ale gdyby Moniki Romanowskiej nie było w "Miasteczku" powieść nic by na tym nie ucierpiała. Brakowałoby mi natomiast Wolbusa.
Sięgnęłam po "Miasteczko" między innymi też dlatego, że w prawdziwym Doruchowie miało miejsce zdarzenie, o którym nikt, albo może niewielu wie.
"A było o czym pamiętać. 15 sierpnia 1775 roku, jak głosi legenda lub - jak twierdzą niektórzy - prawda, na ziemiach Doruchowa odbył się ostani w Europie proces oraz spalenie czarownic na stosie."
Pewnie naiwnością z mojej strony było oczekiwanie bardziej rozszerzonego wątku czarownic. A szkoda.
Mam mieszane uczucia co do tej powieści i coś mi w niej zgrzyta. Niby czytało się dobrze ale ... kiedy zamieszamy w tym kociołku to znajdziemy tutaj powieść obyczajową, kryminał i romans, wszystkiego po trochu. Jakby autorka chciała wszystkie możliwe formy włożyć do jednej książki.
Zastanawiam się, czy gdyby historia wydarzyła się w wielkim mieście czy także byłabym rozczarowana postawą Moniki. I wiecie co, byłabym tak samo oburzona. To nie jest kwestia małomiasteczkowej mentalności czy zaściankowego myślenia ale jednak zasad. Przecudowną postacią była babcia Miłka i bardzo żałuję, że było jej tak mało. W sumie możnaby się pokusić o opisanie jej losów, bo napewno byłaby to pasjonująca historia.
Czy polecam? W sumie nie wiem. Wiem natomiast to, że bardzo chciałabym poznać inne powieści tej autorki.