Kiedy w moje ręce trafiła pierwsza wydana w Polsce powieść Kevina van Whye, poczułam ogromną ciekawość. Date me, Bryson Keller to książka, która już swoim opisem obiecywała mi wiele. Choć domyślałam się, że w pewnym stopniu będzie stąpać po znanych nam wszystkim schematach, to jednak na myśl o niej czułam ekscytację. Jednak czy rzeczywistość okazała się podobna? Odpowiedź na to pytanie w recenzji poniżej.
Kai jest nastolatkiem, który żyje u boku bardzo wierzących rodziców, specyficznej młodszej siostry i swoich najlepszych przyjaciół (którzy tak swoją drogą są parą). Uczęszcza do tej samej szkoły co Bryson Keller – popularny dzieciak, który nie wierzy w licealne związki, a w związku z tym postanawia podjąć randkowe wyzwanie. Co tydzień umawia się z inną dziewczyną, aż w końcu cała szkoła żyje tylko tym, kto nowy pojawi się u jego boku danego tygodnia. Pewnego dnia Kai postanawia spontanicznie zaprosić Brysona na randkę. Czy to ma jednak sens, skoro ten jest w stu procentach hetero? Chociaż czy na pewno?
Przyznaję się do tego, że książkę zaczęłam czytać już jakiś czas temu. Przeczytałam jednak troszkę ponad trzydzieści stron i odłożyłam ją na półkę. Coś innego przyciągnęło moją uwagę, więc wolałam skupić się na innych tytułach, a tej dać szansę swoje odleżeć. Kiedy wróciłam do niej kilka dni temu – z miejsca przepadłam i już nic nie miało szansy mnie od niej oderwać.
Główny bohater szalenie przypadł mi do gustu. Coś było w Kaiu takiego, co bardzo mnie do niego przyciągało, jako do człowieka (choć pewnie brzmi to dość absurdalnie). Uważam tego bohatera za bardzo dobrze wykreowanego, na wzór człowieka z krwi i kości - niewyidealizowanej persony, której absolutnie wszystko uchodzi na sucho. Wiadomo, że zdarzały się momenty, gdy bohater ten zachowywał się w sposób... no, odrobinę żenujący, aczkolwiek komu się to nigdy nie zdarzyło?
O samym Brysonie nie powiem za wiele, ponieważ akurat w tym przypadku wychodzę z założenia, że samodzielne odkrywanie tego bohatera wpływa na cały odbiór powieści i nie chciałabym czegoś przypadkowo zaspoilerować. Jedyne, co musicie wiedzieć to to, że Bryson jest absolutnie uroczym chłopakiem, którego zdecydowanie da się lubić. Ta wiedza powinna na razie wystarczyć. 😉
Kevin van Whye ma bardzo dobre i lekkie pióro, którym oczarował mnie tak naprawdę od początku. Gdyby nie inne obowiązki, które mnie wówczas dopadły — książkę tę pochłonęłabym spokojnie w jeden dzień. Cieszę się, że autor skupił się tutaj przede wszystkim na temacie wychodzenia z szafy i wyjawiania swoim bliskim tego, kim naprawdę się jest. Choć ten wątek został już przedstawiony tysiące razy, to nadal pozostaje wiele do powiedzenia w tej sprawie — myślę, że to też po części, dlatego tak mocno pokochałam tę historię. Te osoby ze społeczności LGBTQ+, które mają dopiero przed sobą “wyjście z szafy” zdecydowanie mogą odnaleźć w tej książce choć cząstkę siebie.
Date me, Bryson Keller to powieść, w której zaznaczyłam kilkanaście fragmentów, które mniej lub bardziej mnie rozczuliły, lub po prostu chwyciły za serce. Okrutnie cieszę się, że miałam szansę poznać tę pozycję i wiem już, że z pewnością sięgnę po kolejne książki autora.