Tracy Chevalier jest autorką "Dziewczyny z perłą", która mi się, no cóż, z wielu powodów nie podobała. "Dama z jednorożcem" podoba mi się bardziej, chociaż na kolana mnie nie rzuciła, co przyznaję. Można ją jednak przeczytać, krzywdy w mózg z pewnością nie zrobi, a i różnych ciekawostek człowiek się dowie, zwłaszcza tych związanych z produkcją gobelinów. I o pozycji kobiet sporo się dowie, to znaczy, zakładam, że to każdy wie, ale jednak o tkaniu przez żonę głównego tkacza nocą, tak, żeby Cech nie dowiedział się, że przy zamówieniu pracuje kobieta, bo mogło skutkować to potężnymi finansowymi karami równającymi się bankructwu pracowni czytałam ze ściśniętym sercem (i pięściami).
"Dama z jednorożcem" jest to cykl sześciu gobelinów, jak najbardziej rzeczywistych i istniejących do dziś, a ukazujących Damę obłaskawiającą Jednorożca. Każdy gobelin przedstawia symbolicznie zmysły ludzkie; Wzrok, Smak, Węch, Dotyk, Słuch, a wszystkie wykonane zostały w końcu XV w. w Turyngii i Brukseli. Obecnie można je podziwiać w Museum Cluny w Paryżu.
Powieść opisuje okoliczności powstania tego wspaniałego dzieła sztuki.
Na zlecenie bogatego paryskiego dworzanina królewskiego Jeana de Viste (pragnącego za sprawą królewskiego zaprawdę zamówienia dodać blasku swojej, że tak to ujmę, nie spatynowanej tarczy herbowej), gobeliny te zaprojektowane zostały przez znakomitego młodego miniaturzystę Nicolasa des Innocent (beztroskiego bawidamka, zajętego głównie obłapianiem co chętniejszych dziewcząt, a żywiącego marzenie o otrzymaniu zlecenia na witraże do właśnie powstającej katedry Notre Dame w Paryżu), zaś wykonane przez Georges'a de la Chapelle, najlepszego tkacza brukselskiego.
Na kartach powieści poznajemy rodzinę, dom i warsztat pracy ówczesnych tkaczy, uczestniczymy w skomplikowanym rytuale przenoszenia papierowego projektu na materiał, śledzimy wielomiesięczny, mozolny i niezwykle trudny proces powstawania tkanin, pracy, w której uczestniczy całą rodzina Georges'a: żona, syn, córka i czeladnicy. A przy okazji śledzimy skomplikowane zależności i uczuciowe związki, które zaczynają łączyć Nicolasa, Claude (córkę Jeana de Viste) i Alienor (niewidomą córkę tkacza Georgesa de la Chepalle). Związki te znajdują odbicie na gobelinach, które Nicolas rysuje i przerabia w miarę możliwości, dodając detale, zrozumiałe tylko dla wtajemniczonych...
Powieść ma kilku narratorów. Oprócz wymienionych powyżej postaci kobiet, Nicolasa de Innocent oraz Georges'a de la Chapelle głos zyskuje młody brukselski malarz Philippe de la Tour, którego nieśmiałość, łagodność i powściągliwość stoją w kontrze do postawy pewnego siebie, zuchwałego Nicolasa. Taka ilość postaci wypowiadających się w pierwszej osobie daje czytelnikom możliwość oglądu rozwoju sytuacji z różnych stron (i jest to rozwiązanie, które osobiście bardzo cenię).
Polecam zwłaszcza ze względu na precyzyjny (i nie nużący) sposób, w jaki autorka zapoznaje czytelnika ze sposobem tkania gobelinów.