Poznajemy Makitę w momencie, jak przypadkowo odwiedza pub i poznaje barmana, Rutera. Od słowa do słowa i między mężczyznami nawiązuje się nić przyjaźni. Zaczynają wspólnie spędzać czas, nie nudząc się w swoim towarzystwie. Makita jest zauroczony wolnością, łatwo nawiązuje relacje z kobietami, co powoduje, że zmianie partnerki jak rękawiczki. Natomiast Robert to bujający w obłokach barman, który żyje wspomnieniami o przeszłości i nie może sobie poradzić z odejściem ukochanej. Panowie czują, że są sobie coraz bliżsi i „coś” zaczyna ich łączyć. Nie wiedzą, co to jest, ale z czasem wszystko się wyjaśni. Wyjaśnienie tego wątku wstrząśnie nimi i spowoduje lawinę nieoczekiwanych wydarzeń. Warto przytoczyć w tym momencie powiedzenie, że góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem zawsze. Tak już ktoś steruje naszymi losami, że w najmniej spodziewanym momencie dzieją się niewyobrażalne zdarzenia. Jedna chwila, jeden moment, jedna krótka wiadomość mogą zmienić bieg naszego życia ...
Wrzosowisko to zdecydowanie filozoficzna opowieść o niełatwych relacjach damsko-męskich, często osadzonych w trudnej i napełnionej nieprzewidywalnością atmosferze. Ale to również przykład nawiązywania relacji między mężczyznami i próba przetrwania tych relacji w niesprzyjających okolicznościach. To lektura skłaniająca do zadumy i refleksji nad sensem małżeństwa, zdradą, miłością. Padają skomplikowane pytania i stwierdzenia, obok których tak naprawdę nie można przejść obojętnie. Niektóre definicje przytoczone przez bohaterów wstrząsają nami i wraz z nimi zaczyna w nas kiełkować wątpliwość w nasze dotychczasowe wyobrażenie, chociażby o małżeństwie czy zdradzie. Ale warto poznać zdanie innych na istotne życiowe kwestie, nie trzeba się od razu z nimi zgadzać, ale może warto się nad nimi pochylić. Przedstawione w powieści relacje międzyludzkie nie są łatwe i jednoznaczne, całkiem jak w normalnym życiu. Nie zawsze wszystko jest pewne i oczywiste, czarne lub białe. Zdarza się, że coś jest szare, zawiera elementy zarówno czarne, jak i białe. Takie są wzajemne relacje, pokręcone i skomplikowane, czasami sami je sobie utrudniamy, nie zawsze mając świadomość, że robimy coś źle.
„Trudno wybrać własną drogę, ale żeby zwiększyć swoje szanse, trzeba najpierw poznać siebie. Wtedy łatwiej dokonywać wyborów i nieważne czy jedynie słusznych, ważne, że swoich”.
Autor bardzo misternie i kunsztownie manewruje ludzkimi postępowaniami, mając w zamyśle chęć ich ukazania w różnych barwach i odcieniach, z różnych punktów widzenia. Wiele niejednoznaczności prowokuje czytelnika do wypowiedzenia swojego zdania, czasami odmiennego od wyobrażenia autora. To taka zadra z czytelnikiem, zmuszenie go do konfrontacji i dialogu. Nie daje nam spokojnie przebrnąć przez lekturę, również chce usłyszeć nasze zdanie.
Przyznam, że ta lektura potrafi wzruszyć czytelnika, ale i zaniepokoić. Wywołuje momentami złość i oburzenie, chciałoby się spotkać twarzą w twarz z autorem i wdać się głębszą rozmowę o poruszanych trudnych kwestiach. Ale to czytelny i dobry znak. Sygnał, że obok tej książki nie można przejść obojętnie. Wywołuje niesamowite emocje, z którymi się sami musimy zmierzyć po skończeniu tej powieści.
Czy warto po nią sięgnąć? Zdecydowanie tak. Lektura ponadczasowa, bardzo pożądana w dzisiejszych czasach, gdy obserwuje się kryzys związków małżeńskich, gdzie ludzie się często okłamują i zdradzają, gdzie trudno dokonywać pewnych wyborów życiowych. Warto żyć w prawdzie i nie kalać się kłamstwem. Prawda czasami boli, ale kłamstwo wcześniej czy później zawsze ujrzy światło dzienne i ból z jego ujawnieniem jest wtedy nieporównywalnie większy.
„Bo wierzę w sprawczą siłę prawdy i jej nieocenione, uniwersalne wartości obronne. Ona sama broni się najlepiej. Ale to teraz to zupełnie nie ta kwestia. Chodzi o to, że prawda, o której nie wiesz, nie istnieje! Prawda,o której mówisz, żeby się oczyścić, musi najpierw zranić. Jeśli nie poznamy prawdy, nie będziemy musieli przechodzić prze katusze jej poznawania”.