"Nie wiem, co się teraz dzieje z dziewczynami. Za moich czasów chłopak mógł wziąć dziewczynę za rękę dopiero na czwartej randce. Teraz młodzi idą do łóżka już na pierwszej. I zastanawiają się, dlaczego nie są szczęśliwi. Od początku opychają się słodyczami, a potem nie mają już na nie ochoty."
Diana Palmer, a właściwie Susan Spaeth Kyle pierwszą książkę napisała w 1979 roku. Od tego czasu napisała i wydała ponad pięćdziesiąt tytułów, które przetłumaczone są na wiele języków. Jej powieści to m.in.: „Pokonać samotność”, „Skrawki życia” czy „Meksykański ślub”. Z jej twórczością mialam do czynienia dzięki książkach „Skrywana miłość” oraz "Splątane serca".
"Ślubne marzenia" to jeden tytuł pod którym kryją się dwie odrębne książki. Dzisiaj chciałabym o nich napisać i w miarę możliwości Was do lektury zachęcić.
"Australijczyk"
Pierwsza część książki opowiada o Priscilli. Odkąd tylko przeprowadziła się z rodzicami do Australii, była zakochana w, o dziesięć lat starszym, Jonathanie. Mężczyzna jednak nie widział w niej kandydatki na żonę i w podły sposób wystawił jej uczucia na próbę. Po wyjeździe Pris na studia Australijczyk uświadomił sobie, że przegapił swoją szansę, pojechał za nią i... oświadczył się. Kilka tygodni później jednak zrywa zaręczyny.
Dziewczyna obiecuje sobie, że już nigdy nie da się zranić i będzie taką kobietą, jaką John chciałby, by była, lecz już nigdy nie będzie jego. Kończy studia, wraca do domu i zaczyna pracę w miejskiej szkole. Co wyniknie z powrotu do miasta, gdzie w dalszym ciągu żyje mężczyzna, który złamał jej serce?
"Gra uczuć"
Katriane jest autorką romansów historycznych. Egan ranczerem, który kiedyś na podstawie twórczości dziewczyny źle ją ocenił. Droga obojga mogłaby się rozejść i już nigdy więcej się nie przeciąć, gdyby nie fakt, iż Egan jest bratem Ady - współlokatorki Kati. Przymusowe spotkanie podczas świąt Bożego Narodzenia przynosi zaskakującą zmianę uczuć. Czy na lepsze?
W tej książce do czynienia miałam z czwórką głównych bohaterów. Jednych lubiłam mniej, innych więcej, lecz pewna jestem, ze uwielbiam obie postacie męskie. Zarówno Egan jak i Jonathan trafili w moje serce i mam nadzieję, że po przeczytaniu "Ślubnych marzeń" będziecie tego samego zdania.
Nie mniej, książka nie miałaby sensu, gdyby wraz z bohaterami męskimi nie zostały stworzone genialne postacie kobiece.
Fabuła (tutaj krótko) jest prosta, łatwa i przyjemna. Powiem szczerze, że idealna na długi zimowy wieczór na fotelu, z kubkiem herbaty w ręce.
Rzeczą, na którą praktycznie zawsze zwracam uwagę jest okładka, ponieważ to właśnie ona najbardziej zachęca do przeczytania powieści. Tym razem spotkałam się z okładką na prawdę śliczną, która była doskonałym wprowadzeniem do tego, co czekało mnie w środku.
Podsumowanie.
Czasami nie wiem, jak opisać moje odczucia po zakończonej lekturze romansu, ponieważ nie zawsze mam ochotę dzielić się wrażeniami. Dlaczego tak jest? Zazwyczaj dlatego, że nie wiem, jakimi sposobami opisać to, że książka mi się podobała.
"Ślubne marzenia" to, jak już mówiłam, lektura na jeden wieczór. Bardzo przyjemny wieczór. Siedziałam pochłonięta wydarzeniami z książki nie świadoma tego, co dzieje się wokół mnie.
Dlaczego warto czytać romanse? Ponieważ zawsze można znaleźć w nich miłość, nutkę pikanterii, garść ekscytacji i całą gamę innych odczuć. Pozytywnych, oczywiście.
Polecam, gdyż warto czasem chwycić za coś lekkiego, odprężającego - tak dla relaksu.
Ocena: 3/5