Czasem do satysfakcji z lektury wystarczy mi pozyskana w jej wyniku garść nowych informacji. Bywa, że nie zgadzam się z autorem, wtedy również jest spełnienie, jeśli tylko argumenty zmusiły mnie do 'wysiłku podczaszkowego'. Najnowsza książka neurobiologa Josepha LeDoux przyniosła zaspokojenie na obu polach. Dodatkowo, jego "Historia naszej świadomości. Jak po czterech miliardach lat ewolucji powstał świadomy mózg" to właściwie dwie książki! Chyba profesor nie miał wypracowanego pomysłu na przekazanie w sposób popularny badań nad pracą mózgu i uznał, że rozpocznie opowieść od paleobiologii (która, jak sam przyznał wymagała od niego wielostronnych konsultacji z ekspertami). To nie zarzut, szczególnie że ta pierwsza część wydała mi się ciekawsza.
Klasyczna w formie historia ziemskiego życia, z przesłaniem opisania przemian ewolucyjnych prowadzących do ludzi, bardzo dobrze nakreśliła istotne punkty zwrotne. LeDoux bardzo zgrabnie przywołał 'wynalazki' biologiczne, które pozwoliły przekształcić bakterie w wyspecjalizowane, wielozadaniowe organizmy reagujące na bodźce i budujące wewnętrzny świat poznawczo-emocjonalny oparty na mózgu, umyśle i świadomości. Te 40% tekstu z jednej strony stanowiło powtórkę z biologii szkolnej, z drugiej pogłębiony namysł nad mechanizmami (przyczynami i konsekwencjami) zmian, które mimo braku nieuchronności, doprowadziły jednak do zaawansowanych form pytających o sens. Tlenowo-węglowe wybory przyswajania energii, dwuboczność, rozmnażanie płciowe, specjalizacja komórek, szczególnie tych w kierunku układu nerwowego, to piękny kawałek historii naturalnej odszyfrowanej przez naukę. LeDoux wsparty świetnymi rysunkami Sorrentiono, którego kreska przyciąga uwagę niebanalnością, 'kupił czytelnika'. Pozostał jeden niedosyt w opisie ważnego przejścia od kolonii klonów komórkowych do organizmu, który komórkom wyznaczył różne funkcje (str. 118-128). Jaki mechanizm wymusił biochemiczną specjalizację, by ostatecznie śledziona 'utylizowała' krwinki, a nie je produkowała? Wciąż nie wiem.
Dla neurobiologa, wspomniane przed chwilą partie książki stanowią wstęp do dyskusji nad wielowymiarowymi procesami poznawczymi i samoświadomością. Opowieść o korzeniach i początkach tych złożonych zjawisk z perspektywy człowieka, jako podmiotu i przedmiotu, to formalny cel pracy. LeDoux jest zwolennikiem tezy, że procesy poznawcze wymagają układu nerwowego (str. 245-246), który pozwala posiadającym go organizmom przechowywać wewnętrzne reprezentacje składników zewnętrznego świata. No i tu zaczyna się kłopot, bowiem profesor w dużej części narracji o świadomości stał się po prostu nieczytelny dla kogoś pozycjonującego się na poziomie popularnym. Taki paradoks (a może nie) - tematyka, w której autor się specjalizuje, grzęźnie w detalach skomplikowanych sformułowań. Mój główny formalny zarzut dotyczy przeładowania tekstu opisami komunikacji różnych części mózgu, rozpoznanych szlaków interakcji jego podzespołów. Co gorsze, nawet bez lawiny wyliczeń, w stylu 'styk ciemieniowo-potyliczny', przekaz zbyt często staje się mętny. Uważam to za niedobry edukacyjnie zabieg; przykładowy opis formowania się pojęcia jabłka w wyniku jego obserwacji (str. 293):
"(...) za pomocą różnych modalności zmysłowych oraz fuzji wykrytych cech z tychże modalności zmysłowych w strefach konwergencji, które otrzymują również połączenia aferentne z różnych obszarów unimodalnych, zwłaszcza z dalej leżących obszarów drugorzędowych integrujących proste unimodalne cechy w obrębie danej modalności."
Zapewne tłumacz był tu bezradny, bo czytając to zdanie w oryginale wciąż pozostałem w niedoinformowaniu, i co paradoksalne słowo 'aferentne' jest najjaśniejszym znaczeniowo punktem.
Anegdota. Kiedyś Feynmana zapytano - czym jest statystyka Fermiego-Diraca? Po chwili namysłu odpowiedział, że musi się zastanowić. Następnego dnia znalazł rozmówcę i oznajmił, że nie rozumiemy tego, jako naukowcy, bo NIE JESTEM W STANIE TEGO WYJAŚNIĆ STUDENTOWI. W sporej części książki LeDoux chyba mamy właśnie z tym do czynienia. Za skomplikowanym językiem pochował luki w rozumieniu istoty wielu procesów, w szczególności przejście między strukturą mózgu a konsekwencjami jego funkcjonowania. Widać to po wielu długich analizach szlaków komunikacyjnych w mózgu, których śledzenie stało się w medycynie dostępne w wyniku postępu procesu obrazowania (EEG, PET, fMRI, ...). Profesor oczywiście szeroko o tym pisze, choć chyba i aktualny stan badań można było podać przystępniej. Posługuje się modelami - podziału stanów na kilka poziomów, funkcjonalnej wagi kory przedczołowej i ciała migdałowatego, technik przetwarzania pojęć i hipotezą schematów, które z reguły mają swoje alternatywy. W tym gąszczu chyba czytelnik łatwo się może zagubić.
Ostatecznie "Historia naszej świadomości" nie jest taka zła, jak mogłyby sugerować moje dotychczas zaprezentowane odczucia. Do najciekawszych fragmentów drugiej części zaliczam kilkukrotnie podejmowany temat częstych niefrasobliwości - z jednej strony typowego antropomorfizmu i antropocentryzmu opisu neuronalnych aktywności zwierząt (str. 237), a z drugiej nadmiernego optymizmu w przypisywaniu innym gatunkom rozbudowanych emocji, świadomości (str. 379, 420). Słusznie przyjmuje autor, że pozbawione werbalnej interakcji obserwacje zwierząt nie pozwalają na ocenę stanu ich świadomości i przypisania wielu procesów emocjonalnych, które dla nas są oczywiste. To, że nam się wydaje iż pies potrafi czytać nasze emocje, reaguje według znanego nam schematu na cierpienie i stres, nie oznacza jeszcze, że posiada TAKI SAM wewnętrzny świat poznawczy i że faktycznie TAK SAMO jak my odczuwa. LeDoux zwrócił również uwagę na język, który w kognitywistyce niedomaga z powodu niejednoznaczności semantycznych słów, które mają swoje popularne utrwalone znaczenia. Słowo 'strach' jest tu wymownym przykładem (str. 418). Za kluczowe ludzkie wyróżniki, uznał profesor emocje, wspomnienia (w bardzo ścisłym znaczeniu), które skutkują specyficzną świadomością typu autoneotycznego (czyli umożliwiającą zdawanie sobie sprawy w własnego 'ja' nie tylko jako przedmiotu, ale przede wszystkim jako podmiotu) Przypomina, że umysł (rozumiany operacyjnie jako zdolność do planowania, myślenia) posiadają i zwierzęta, choć już nie jest on u nich zdolny do uświadamiania sobie i komunikowania własnych myśli, planów czy wspomnień (czyli jest pozbawiony języka i refleksyjnej samoświadomości).
Książka LeDoux jest nierówna. Język początkowych rozdziałów - świetny, skupiony na poglądowości (zapewne autor sam układał w głowie chwilę wcześniej pewne cytologiczne detale). Rysunki genialne, choć w zbyt małych formatach by oddać sporo z detali artystycznego kunsztu rysownika. W części drugiej dostaliśmy natłok pojęć związanych z procesami neuronalnymi, aktywnymi obszarami mózgu, relacjami miedzy modelami opisu świata mentalnego. Tu już było ciężko, czasem gubiłem wątki. Przez to być może kilka kluczowych zagadnień umknęło. Szkoda, że profesor nie postarał się o przystępniejszy język i większą opisowość w prezentacji aktualnego stanu badań nad świadomością, bo to temat ważny chyba dla każdego pytającego o własne jestestwo.
DOBRE - 7/10 (za lepszą część - 8, za słabszą - 6).