Lektura zabawna i okryta dozą ironii, idealna na ciepłe letnie wieczory. Rozweseli, rozbawi, ale i skłoni do refleksji. Zawsze jakieś spostrzeżenia się pojawiają po lekturach, nie inaczej jest w tym przypadku.
W czasie jasełek w szkole znika dziecko, zostaje uprowadzone. Oczywiście nikt nic nie widział, śladów brak. Jak się okazuje, Evert za potrzebą udał się do szkoły i niespodziewanie wyszedł z niej z małym dzieckiem w wózku. Udał się do swojego przyjaciela, Hendrika, z którym spędza wieczory na grze w szachy i męskich pogawędkach. A teraz mają nowego członka rodziny. I nie wiedzą, jak sobie z nim poradzić, przecież lata opieki nad dziećmi mają już za sobą. Starsi panowie dwaj doskonale opiekują się maluszkiem, ale uważają, że trzeba dziecko oddać rodzicom. Podejmują liczne próby, lecz każda okazuje się nieudana. Wścibska sąsiadka przeszkadza im w realizacji planów, gdyby nie ona, być może dziecko byłoby już u rodziców. Ale przyjaciele wiedzą też, że w mieście rozpoczęła się akcja policji mająca na celu schwytanie sprawcy porwania. Jeszcze tylko brakuje, aby starsi panowie mieli problemy z policją i wylądowali w więzieniu. Jak potoczą się losy maleństwa i ich przypadkowych opiekunów? Czy dziecko szczęśliwie dotrze do rodziców, a przyjaciele spokojnie odetchną? Czy też będą się musieli tłumaczyć ze swoich czynów? Na pewno Hendrik i Evert będą bohaterami szalonej przygody, ale czy wyjdzie im ona na dobre, to się warto samemu przekonać …
Mała niespodzianka to pełna dobrego humoru, ciekawych scenek i szczypty sarkazmu opowieść. Niby wątek poważny, zaginięcie dziecka, ale już cała oprawa komiczna. W moim przekonaniu autor wyszydza z działań policji, wzajemnych relacji na linii policja – burmistrz – prokurator. Ich walka o wpływy i zdobycie uwagi zadziwia, ale i zniesmacza. W obliczu tragedii rodziny oni między sobą prowokują konflikty, boją się podjąć ostre i odważne decyzje, nie mają ochoty brać za nie odpowiedzialności. Ta historia pokazuje też znakomicie obraz społeczeństwa. Mamy ludzi dobrych i prawych, może trochę zagubionych, ale dla których liczy się drugi człowiek, chęć niesienia pomocy innym. Ale nie brakuje też ludzi chciwych i zawistnych, którzy na krzywdzie ludzkiej mają ochotę się wzbogacić. Starają się wykorzystać każdą okazję, aby tylko zarobić nieuczciwie pieniądze. I takich ludzi należy słusznie potępić, nie zasługują na dobre słowo, tylko na potępienie. Ujawnia się też charakter niektórych ludzi, którzy interesują się życiem innych ludzi, wtykają nos w nieswoje sprawy, mając przekonanie, że robią to dla dobra ogółu. Totalna bzdura. Oni żyją plotkami, podglądaniem innych i żywo interesują się wszystkim, co dzieje się wkoło.
Historyjkę czyta się szybko, bardzo krótkie rozdziały sprawiają, że szybko przemieszczamy się z miejsca na miejsce, do szkoły, biura burmistrza, komendy policji, mieszkania starszych panów i innych bohaterów, którzy się przy okazji tej sprawy ujawniają.
Lekka i przyjemna, idealna do obecnej pory roku. Zachęcam do miłej zabawy i przygody, gdzie bohaterami są pełni poczucia humoru dziadkowie.