Swego czasu trochę zamieszanie zrobiła „Chata”, książka Williama P. Younga. Jedni byli zachwyceni oryginalnym i świeżym przedstawieniem Boga w trzech osobach, który był bardzo daleki od wyobrażeń znanych z najróżniejszych kościołów. W tym samym czasie drudzy bili na alarm, rozdzierając szaty ze względu na świętokradztwo i herezję ukazywania Boga Ojca jako kobiety (i to do tego czarnoskórej!). O powieści zrobiło się na krótką chwilę dość głośno, jednak głównie za sprawą jej kontrowersyjności. Mi samemu bliżej było do tej drugiej grupy odbiorców, którzy niekoniecznie polecali tę książkę kolejnym czytelnikom. Chętnie sięgam po lektury dotykające zagadnienia wiary, jednak niezmiennie uważam, że jest to temat delikatny, a nawet niebezpieczny. O cienkiej granicy między pogłębieniem a przeinaczeniem biblijnych prawd pisałem niedawno przy okazji recenzji książki Joanny Osesik.
O WIERZE BEZ PRZEKŁAMAŃ (?)
Dziś kilka słów o „Nieznajomym na tratwie”, powieści, która bez wątpienia nie tylko mi przypomni o „Chacie” Williama P. Younga i trwającej wówczas dyskusji. Wszakże najnowszą książkę Mitcha Alboma łączy z nią znacznie więcej niż miejsce na liście bestsellerów w Stanach Zjednoczonych. To kolejna powieść, która stara się przybliżyć czytelnikowi Boga i Jego działanie w świecie, które jest dalekie od tradycyjnego ujęcia.
Jestem ostrożny w sięganiu po tego typu książki, nie do końca ufając zachętom pochodzącym od wydawnictw. Gdyby nie mijały się one z prawdą, to praktycznie każda wydawana obecnie pozycja byłaby wybitnym i ponadczasowym dziełem literatury. W rozdmuchanym przez reklamy świecie wszystko jest wyjątkowe, jednak logika i rzeczywistość boleśnie weryfikują podsycane dobrą promocją oczekiwania. Ufam jednak niesponsorowanym recenzjom czytelników. To właśnie jedna z nich sprawiła, że postanowiłem sięgnąć po tę pozycję. Przesądziły słowa:
„Cieszę się, że Pisarz nie dokonał przekłamań w najważniejszym dla Chrześcijanina temacie, jak w powieści „Chata”. Widać, że dzieło to jest głęboko przemyślane, a jego fabuła ma także przyciągnąć ludzi, niewierzących. Książka na pewno zmusza do głębokich przemyśleń, ciężko zapomnieć o tym, co się w niej przeczytało”.
„TO JA JESTEM BOGIEM”
„Nieznajomy w tratwie” to książka, którą spokojnie przeczytać możemy w jeden dzień. Jest nadmuchana na blisko 300 stron, ale składa się z krótkich rozdziałów, w których znajdziemy wiele wartkich dialogów. Sam pomysł na powieść jest bardzo dobry, a fabuła wciąga od pierwszych stron. Oto grupa rozbitków znajduje się na tratwie ratunkowej po katastrofie ekskluzywnego jachtu. Po pewnym czasie natrafiają na mężczyznę, który unosi się na wodzie, choć w pobliżu nie widać niczego na czym mógłby się utrzymywać. Gdy po wciągnięciu go na tratwę jeden z rozbitków mówi: „Dzięki Bogu, znaleźliśmy cię”, nieznajomy w odpowiedzi stwierdza: „To ja jestem Bogiem”.
I choć początkowo wszyscy uznają to za żart, to w kolejnych dniach rozbitkowie są świadkami różnych, niewytłumaczalnych zdarzeń. Czy nieznajomy faktycznie może być Bogiem? Historię poznajemy przez pryzmat dziennika spisanego przez jednego z rozbitków, który odnaleziono na tratwie wyrzuconej przez fale na brzeg.
Nie będę w tym miejscu zdradzał więcej z fabuły. Jest ona dobrze skrojona, a autor przeplata przeszłość (fragmenty z odnalezionego dziennika) z teraźniejszością (trwające śledztwo dotyczące katastrofy jachtu) okraszając narrację sporą ilością ciekawych zwrotów akcji.
Choć w świetny sposób buduje napięcie, to jednak książka nie jest thrillerem, ale zachęca czytelnika do autorefleksji. I to zdecydowanie wielki atut „Rozbitka na tratwie”. Czytając dziennik rozbitka, który przekonany jest o tym, że znalazł się na mecie swojej życiowej drogi, sami zmuszeni jesteśmy do postawienia sobie wielu arcyważnych pytań, w tym tych dotyczących problemu cierpienia. Czy Bóg istnieje, skoro ten świat jest pełen niesprawiedliwości?
„Ciekawe czy tak wygląda umieranie. Początkowo tak mocno trzymasz się świata, że nie potrafisz sobie wyobrazić, jak go opuszczasz. Po pewnym czasie poddajesz się i zaczynasz dryfować. Co dalej? Nie wiem. Niektórzy twierdzą, że spotykasz Boga.”
CZY OPUSZCZAJĄCY ZIEMIĘ NIGDY NIE PŁACZĄ?
Wspomniana przeze mnie recenzja twierdzi, że: pisarz nie dokonał przekłamań w najważniejszym dla Chrześcijanina temacie, jak w powieści „Chata”. Niestety nie mogę się z tym zgodzić. Chyba, że chodziło o to, że Mitch Albom dokonał innych przekłamań. To bez wątpienia ciekawa powieść, która ma bardzo pozytywne przesłanie. Zachęca do wiary i życia nadzieją, jednak przynajmniej kilka stwierdzeń jest tu niebezpiecznych i sprzecznych z tym co nauczał Jezus. A Słowo Boże stawia nam pytanie: „Czy nie wiecie, że odrobina kwasu cały zaczyn zakwasza?”
Dlatego, choć książkę tę się dobrze czyta, to nie mogę jej z czystym sumieniem polecić, nie przestrzegając przed tym, że część padających tu stwierdzeń – niezależnie od tego jak bardzo chcielibyśmy aby były prawdziwe – jest fałszywych. Korzeniami tkwią raczej w ruchu New Age, a nie w Piśmie Świętym, które stanowi dla mnie normę wiary. Coś mną wstrząsnęło, gdy nagle autor wkłada (pewnie w najlepszych intencjach) w usta Boga takie oto słowa:
„Wiem, ile łez wylałeś. Kiedy ludzie opuszczają ziemię, ich bliscy zawsze płaczą. Ale przysięgam, że ci, którzy ją opuszczają, nigdy nie płaczą”.
Ależ piękna to przysięga ze strony Boga. Ale paradoksalnie to Jezus był tym, który najwięcej na kartach Nowego Testamentu mówił o płaczu, który będzie udziałem tych, którzy nie pojednali się za życia z Bogiem:
„Syn Człowieczy pośle swoich aniołów i zbiorą z Królestwa jego wszystkie zgorszenia, i tych, którzy popełniają nieprawość, i wrzucą ich do pieca ognistego; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. (…) Dalej podobne jest Królestwo Niebios do sieci, zapuszczonej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju, którą, gdy była pełna, wyciągnęli na brzeg, a usiadłszy dobre wybrali do naczyń, a złe wyrzucili. Tak będzie przy końcu świata; wyjdą aniołowie i wyłączą złych spośród sprawiedliwych, i wrzucą ich w piec ognisty; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mateusza 13:41-50)
NIEBEZPIECZNE (NIE)PRAWDY
Dlatego niektóre stwierdzenia jakie znajdziemy w „Nieznajomym na tratwie” uważam za dość niebezpieczne:
„Nie musiałem nic robić. Unosząc się, byłem pewien, że tak wygląda śmierć i że nie ma się czego bać. Bóg miał rację. Niebo zawsze na nas czeka, widziane spod powierzchni błękitnych wód. Jakże cudowny jest ten świat”.
Piękne to zdanie, szkoda tylko, że nieprawdziwe. Jezus jednoznacznie nauczał, że „ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują” (Mat 7:14). Objawienie Jana – ostatnia księga Pisma Świętego, która traktuje w dużej mierze o tym co jeszcze się ma wydarzyć – nie pozostawia cienia wątpliwości, że niebo nie czeka na każdego. To prawda, że każdy może się w nim znaleźć, ale to zupełnie inna kwestia.
Mam mieszane uczucia po lekturze tej książki. Jest to dobrze napisana, ale fikcyjna powieść, która choć traktuje o wierze, to w kilku punktach drastycznie się rozmija z nauką płynącą z Pisma Świętego. Dlatego, choć autor chce zachęcić czytelników do zaufania Bogu, musimy być ostrożni, żeby w ostatecznym rozrachunku nie okazało się, że więcej nam „namieszał” niż pomógł.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Co by się stało, gdybyśmy poprosili Boga o pomoc, a Bóg rzeczywiście by się pojawił? W najnowszej powieści Mitcha Alboma grupa rozbitków wyciąga z morza nieznajomego, który twierdzi, że jest Bogie...
Co by się stało, gdybyśmy poprosili Boga o pomoc, a Bóg rzeczywiście by się pojawił? W najnowszej powieści Mitcha Alboma grupa rozbitków wyciąga z morza nieznajomego, który twierdzi, że jest Bogie...
Świat to jedna wielka tajemnica. Natura, wiara, ludzie — wiele rzeczy i procesów jest niewytłumaczalnych w logiczny sposób, a ludzie stąpający twardo po ziemi, mogą nie odnaleźć spokoju w codziennym ...
„Wiara, miłość i nadzieja kroczą nocą: wierzą w to, co niewiarygodne, kochają to, co zabierają i porzucają, mają nadzieję wbrew wszelkiej nadziei”. Gdy w roku 2017 pojawiła się w sprzedaży p...
@aniabruchal89
Pozostałe recenzje @atypowy
Nie ma niczego nowego pod słońcem…
"Niewidzialni mordercy" autorstwa Anny Trojanowskiej to zgrabnie napisana podróż przez różne okresy i rodzaje epidemii, które ukształtowały historię ludzkości. Autorka p...
Jak syberyjskie striptizerki mogą pomóc nam w przemawianiu?
Bardzo zależało mi na tej książce, ponieważ zdarza mi się przemawiać publicznie. Spędziłem z nią sporo czasu i wiem, że poświęcę jej jeszcze wiele godzin w przyszłości. ...