Kiedy zdecydowałem się zacząć "Opowieść o dwóch meczach i morderstwie", miałem nadzieję na dobry kryminał z wątkiem romantycznym w tle. Nie dostałem ani tego, ani tego. Te wątki, mam wrażenie, są poboczne. Głównymi tematami, wątkami wiodącymi, są opowieść o radomskich Żydach w czasie międzywojnia i podczas II wojny światowej, a obok tego współczesna historia pisarza-oszusta, który odkrywa, chociaż w części, prawdziwą historię owych Żydów. Na początku widoczny jest ten pierwszy wątek, na końcu zaś wybija się zdecydowanie pisarz-naciągacz. Pod tym względem więc pragnę to poprawić i zdecydowanie zdementować informację, że ta książka jest kryminałem z wątkiem romantycznym czy literaturą "kobiecą" z wątkiem kryminalnym. Zmieniłbym też kategorię książki, ponieważ ona głównie wprowadziła mnie w błąd. "Opowieść o dwóch meczach i morderstwie" zaklasyfikowałbym raczej jako literaturę piękną.
Na początku czytanie było niczym droga przez mękę. Nie potrafiłem się wgryźć w fabułę, okropnie mi się ta książka ciągnęła i wydawała się nudna jak flaki z olejem. Im dalej jednak, tym bardziej zacząłem zmieniać zdanie.
Styl autora wydawał mi się niezwykle suchy. Bardzo mało było przymiotników czy innych środków, które wzbogacają treść i uprzyjemniają lekturę. Im dalej w głąb, zacząłem dostrzegać jednak, że to nie jest minus i przyzwyczajałem się coraz bardziej do tego specyficznego, oryginalnego stylu Grzegorza Bartosa. W pewnym momencie, już pod koniec, stwierdziłem nawet: "Ej, ten styl jest dobry. Nawet bardzo dobry". Poczułem się wtedy jak przebudzająca się z długiego snu śpiąca królewna, dla której książka nagle ze strony na stronę zaczynała stawać się coraz bardziej ciekawsza.
Pierwszym moim spostrzeżeniem było to, że autor starał się stylizować język na starszy, co zresztą mu się bardzo dobrze udało. Oddał specjalne maniery Żydów, którzy mówili po polsku. Te naleciałości z jidysz były dobrze widoczne. Potem dostrzegłem charakterystyczne i liczne dla tego stylu pisania liczne przemilczenia, niedopowiedzenia, wyliczenia. I pod koniec naprawdę ta oryginalność języka mnie porwała. Sprawiła, że w zasadzie nie chciałem odkładać książki i przerywać lektury.
Nie wiem, czy to nie będzie porównanie na wyrost, jednak w pewnym momencie pomyślałem sobie nawet, że styl Bartosa przypomina ten Zośki Papużanki (czytałem jej "Przez" i absolutnie kocham), która to jest, mogę to napisać bez żadnych wątpliwości, jedną ze współczesnych mistrzyń władania słowem pisanym.
Moją uwagę zwrócił fakt, że miasto w "Opowieści o dwóch morderstwach..." gra bardzo dużą rolę. Mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że jest ono bohaterem tej książki, podobnie jak w literaturze pozytywistycznej. Niezwykle dobrze autor oddał topografię międzywojennego Radomia. Tego "współczesnego" zresztą też (o ile można mówić o Radomiu z I dekady XXI wieku współczesny, bo, jak sam autor stwierdził, wiele się zmieniło od tego czasu).
W mojej głowie podczas lektury wykreowało się też takie przemyślenie, że bohaterowie są w tej książce okropnie źle zarysowani, praktycznie bezcharakterni. Ta opinia trochę wyewoluowała po lekturze. Mianowicie, rzeczywiście Żydzi i Polacy żyjący w czasach międzywojnia i II wojny światowej, nie są zarysowani jakoś dobrze, natomiast znajduje to swoje wytłumaczenie w tym, że żyli oni dawno i w zasadzie mało o nich wiadomo. Teraz, już po skończeniu "Opowieści..." wydaje mi się być to zamierzonym, bardzo ciekawym zabiegiem.
Zostając jeszcze przy bohaterach, chciałbym napisać, że jest jeden wyjątek. Otóż, chodzi mi o antysemitę Antoniego. Autor tutaj zdecydowanie się popisał. Zachwyca to, w jak bardzo dobry sposób ten bohater jest narysowany i jak bardzo, w zasadzie po jednym wypowiedzianym przez Antoniego zdaniu, czytelnik go znienawidza.
Ze spraw wizualnych, chciałbym tylko napisać, że tekst w książce jest rozmieszczony okropnie, co też przyczynia się do negatywnego odbioru książki, szczególnie na początku.
Podsumowując, po większych przemyśleniach ta książka naprawdę mi się podoba. Doceniam kunszt autora, umiejętność posługiwania się słowem pisanym. Jestem też od momentu przeczytania absolutnym fanem stylu pisarskiego Bartosa. Nie wiem natomiast, czy z czystym sercem "Opowieść..." mogę polecić wszystkim. Nie pewno nie każdemu się to spodoba, więc uważałbym, jeśli już zdecydujecie się na lekturę.