Emocje najczęściej przychodzą bez uprzedzenia. Może dziać się wiele, racjonalnie możemy wiedzieć, że danej sytuacji towarzyszy to konkretne odczucie, lecz i tak momentami siła emocjonalna potrafi nas całkowicie zaskoczyć. Jak sobie radzić z tym emocjami? Jak sprawić, by świat stał się ponownie przewidywalny i kontrolowalny przez nas? Wiele osób decyduje się na przelanie swoich emocji na papier. Niekiedy są to wielowymiarowe książki, które niosą ze sobą spójne opowieści. Innym razem jest to po prostu karta w pamiętniku. A jeszcze innym wiersz!
Uwielbiam wiersze od momentu, gdy na lekcjach z języka polskiego zaczęliśmy je czytać, a następnie interpretować. Wiele osób jest zdania, że szkoła pozbawia pasji do poezji. Osobiście się z tym nie zgadzam, ponieważ bez wątpienia to właśnie tam nauczyłam się wielbić poezję metaforyczną. Wcześniej byłam zakochana w krótkich rymowankach, które mama codziennie czytała mi do snu. Lecz nie odchodząc już tak bardzo od tematu – co na dzisiaj przygotowałam?
Postanowiłam się zapoznać z tomikiem sławnej, młodej kobiety, która zyskała popularność w serialu "Riverdale". Przyznam, że od samego początku byłam nastawiona do tego tomiki dość sceptycznie, choć koniecznie musiałam się z nim zapoznać, ponieważ po prostu lubię Lili Reinhart, choć samego serialu z nią w roli głównej nigdy nie dokończyłam i nie planuję. Spodziewałam się czegoś prostego w odbiorze, ale zarazem chwytającego za serce. Niestety nie do końca tak było.
Przede wszystkim ten rodzaj poezji nie jest czymś wyjątkowym, choć chyba trudno oczekiwać, żeby tak było. Krótkie i proste do zrozumienia wiersze cieszą się obecnie olbrzymią popularnością za sprawą tomiku "Mleko i Miód". Bez zbytniego zmuszania się i wstydu przyznam, że nie należę do wielbicieli Rupi Kaur. Szanuję koncepcję i przekaz tych małych dzieł, ale nie odnajduję się w nich. Mimo to chciałam dać szansę temu gatunkowi po raz kolejny. W końcu to zawsze jakaś nowa odsłona.
Na pewno zaletą tej książki jest jej prostota. Osoby, które nie szkolą się w interpretacji skomplikowanych wierszy, nie radzą sobie z poezją i nie ma w tym nic złego. A taka forma jak w "Lekcjach Pływania" daje szansę na rozpoczęcie studiowania wierszy albo po prostu na łatwy i zarazem wzruszający odbiór. Wydaje mi się, że większość z nas czasami odnajduje w sobie poetę i ma ochotę przeczytać jakąś sentencję, czy po prostu poczytać, jak inni wyrażają swoje odczucia. W tym tomiku Lili mówi przede wszystkim o miłości, a dokładnie czym ona dla niej jest i niestety o emocjach człowieka o złamanym sercu. Temat bez wątpienia jest wyjątkowo istotny i bliski wielu czytelnikom. Niesie ze sobą wiele emocjonalnych słów przepełnionych goryczą, rozczarowaniem, ale również potęgą samej miłości. Będę szczera – jakkolwiek uważam, że miłość to nie przelewki, mnie to nie przekonuje. W miłości romantycznej i każdej innej jest dla mnie pewien rodzaj patetyczności zmieszanej z codziennością. Nie odnalazłam tego w tych wierszach, dlatego nie umiem ich docenić. Jakby pisarka chciała uchwycić sytuację, ale zapomniała, że za nią stoi o wiele więcej różnych wydarzeń i ludzkich relacji. Zresztą w pewnym momencie sama pisze, że zgodnie z powiedzeniem wszystko, co piszesz, czy nawet myślisz, już ktoś inny wcześniej pomyślał. Jej myśli są na pewno wartościowe. Lecz wiele z nas ma na co dzień podobne, więc niczym nie zaskakują, a ja osobiście nie umiałam się z nimi utożsamić.
Czym zachwyca ten tomik poezji? Okazuję się w tym momencie próżną materialistką, ale największe wrażenie robi wydanie książki. Gdy po raz pierwszy wzięłam je do ręki, miałam wrażenie, że to jakieś małe cudo, które obiecuje niesamowicie spędzone godziny. Myliłam się, jednakże wizualnie nadal pozostaje tym cudem. Ten róż zachwyca swoją delikatnością, a czerwone strony wypełniają całą kompozycję i subtelnie pokazują kobiecość tych wierszy. W środku znajdują się małe rysuneczki, które wyjątkowo przypadły mi do gustu, ponieważ są bardzo proste i wpływają na wyobraźnię. To czytelnik ostatecznie decyduje, co widzi, a nie ilustrator. Tego trudno nie docenić. I na pewno dużą zaletą jest poza polskim tłumaczeniem oryginał. Można czytać i po polsku, i po angielsku, by mieć pewność, że właśnie przekład nie zawiódł.
"Lekcje Pływania" okazały się dla mnie kolejną nie udaną przygodą z nowoczesną poezją. Przykro mi z tego powodu, lecz jeszcze nie planuję się poddawać. Może jakaś inna pozycja mnie oczaruje – kto wie? Tymczasem nie chcę jej Wam odradzać, bo doskonale wiem, że wiele osób może odnaleźć się w takiej formie i wynieść wiele dobrego z niej.
Egzemplarz prasowy Sztukater.pl