"Wszystko zaczęło się, gdy miała kilka miesięcy i matka oddała ją do domu dziecka. River długo czekała, aż pojawi się jej biologiczny ojciec - Logan Conway. Tylko że z nim przyszli również jego najlepsi kumple: Ray Aston, Vincent Snow oraz Isaak Meyer."
Pisanie o ulubionych książkach jest trudne, ale gdy przychodzi do napisania o historii, która zmieniła coś w Waszym życiu.. staje się jeszcze trudniejsze. "Czterech ojców River Conway" weszło do mojego serca i pozostanie w nim na długo. To jest jedna tych powieści, którą przeżywa się całym sobą. Ja się czułam jakbym znów była nastolatką, przeżywała pierwsze miłosne rozterki i zdobywała nowe przyjaźnie.
River Conway jest jej główną bohaterką. Można powiedzieć, że dziewczyna inna niż wszystkie, jednak nadal jest w niej ten urok i problemy jakie ma każdy nastolatek. Wychowana przez tytułowych czterech ojców, najlepszych kumplów, którzy zaszczepili w niej tą nutę przygody. Gra w piłkę nożną, wymiana koła w samochodzie czy spędzanie dni w domku na drzewie. River jest pełna pasji, pełna chęci zdobywania kolejnych szczytów. Początki nie należą do najłatwiejszych, ale kto by się spodziewał, że już pierwszego dnia w liceum złamie komuś nos? Krótkie rozdziały, lekki styl i zabawne dialogi. Jeśli szukacie książki, która będzie miała w sobie te elementy, to nie musicie szukać. Książka Mileny Grabowskiej ma to wszystko i jeszcze więcej! Potrafi wciągnąć już od pierwszych stron, a czytając o relacji River z jej ojcami nie można przestać się uśmiechać. Ciepło, urok i ten komfort, którego wielu z nas dziś poszukuje. Każdy z bohaterów się czymś wyróżnia, a jednocześnie został przez autorkę naprawdę dobrze wykreowany. Logan i jego opiekuńczość, Ray i jego sekrety, Vincent i jego stanowczość, Isaak i jego niekonwencjonalny humor. Czwórka kompletnie różnych od siebie osób, a których połączyły nastoletnie lata (i pewne nocne akcje). Nie każcie mi wybierać ulubionego, bo nie mam pojęcia jak mogłabym ich rozdzielić, ale mam nadzieję, że ich przeszłość nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Wątek rodzinny buduję tą historię, jednak są także inne, które idealnie dopełniają całą fabułę. River już na starcie zdobyła sympatię rówieśników, szczególnie gdy mowa jest o tym z krzywym nosem. Charlie to przyjaciel jakiego wielu chciałoby mieć - gadatliwy do bólu, ale jak trzeba coś zrobić pierwszy będzie pomagał. W wielu momentach to właśnie on wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Potem przyszła Sally ze swoją zadziornością i dziewczyńskimi radami. A także Liam, który dopełnił ich charaktery. Tacy ludzie to prawdziwy skarb (ostatnie strony tego dowodzą!). Co mi się podobało najbardziej w książce Mileny, to kreacja River. Od pierwszego rozdziału złapałam z nią wspólny język. W wielu momentach widziałam siebie - swoje przemyślenia czy problemy. Cóż, może nie biłam ludzi, ale by bronić swoich bliskich mogłabym posunąć się nawet do tego. Moja relacja z bohaterką była podobna, jak dziewczyny z jej igrzyskowym rywalem, czyli Russellem Bennettem. Ten chłopak to typowy przykład książkowego męża - każda biłaby się o niego (czy ktoś coś mówił o przemocy?). Jego brązowe oczy, w których można utonąć... No rozmarzyłam się, ale to, jak Russell został w tej powieści przedstawiony dowodzi temu, że Milena potrafi w romantyczne relacje. Od rywali..., może slow burn czy jednak przyjaciele? Nic nie zdradzę, ale wiedzcie jedno: gdy Bennett rzuci żartem, będziecie się turlać ze śmiechu.
"Czterech ojców River Conway" jest wypełniona komfortem, jednak autorka nie stroni od poruszania trudnej tematyki. Utrata bliskiej osoby, przemoc, autodestrukcja, a nawet działalność niezgodna z prawem. Książka dedykowana jest czytelnikom 16+ i ja się z tym w pełni zgadzam. Nawet jeśli pisana jest w taki sposób, że osoby 13 czy 14+ bez problemu by się w niej odnalazły, to z uwagi na powyższe wątki, lepiej z nią poczekać. A na tych bohaterów naprawdę warto. Zakończenie zwiastuje nowy ciekawy temat oraz otwiera drzwi na kolejne, które zamierzam ponownie przeżywać w drugim tomie. Polecam!
[ Współpraca reklamowa z Wydawnictwem BeYA ]