Muszę przyznać, że "Fałszywy książę" mocno mnie zaskoczył, oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Do tej pory dużo dobrego słyszałam o tej książce, jednak wierzyć mi się nie chciało, że może być ona aż tak dobra jak sugerowano. Jestem niczym niewierny Tomasz - dopóki sama nie sprawdzę, nie uwierzę. I kiedy w końcu udało mi się dorwać książkę w swoje ręce, już od pierwszych stron wiedziałam, że powinnam od razu dać wiarę zapewnieniom czytelników co do wartości tej powieści. Oto bowiem moi drodzy historia opowiedziana w "Fałszywym księciu" wciągnęła mnie do tego stopnia, że zapomniałam dosłownie o wszystkim, co się wokół mnie działo. Pragnęłam tylko jednego - dowiedzieć się, jaki los czeka Sage'a, sierotę z przytułku pani Turbeldy, którego pewnego razu zabrał stamtąd nijaki Bevin Conner. Ale nie tylko jego przygarnął. Przedstawiono go jeszcze trzem innym chłopcom pochodzącym z różnych sierocińców. Wkrótce wszyscy czworo dowiadują się, że mężczyzna wybrał ich nieprzypadkowo. Wyjawia im, że kraj stoi u progu wojny, a jedyną szansą, by zapobiec jej wybuchowi, jest sprowadzenie na zamek młodszego syna króla - Jarona, który zaginął przed czterema laty. Nigdy nie odnaleziono jego ciała. Zgodnie z planem Connera jeden z nich wcieli się w rolę księcia by zostać królem Carthyi. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, po zakończeniu której jeden z nich zdobędzie książęcy tytuł, a pozostałych czeka śmierć. Mają zaledwie dwa tygodnie na to, aby dowieść swej wartości oraz wykazać się prawdziwą determinacją, by przeżyć. Plan Connera nie przewidział tylko jednego... czegoś, co może sprawić, że misternie przygotowany przez niego plan legnie w gruzach.
"Nie tak łatwo się określić jako konkretnego człowieka, kiedy pracowało się bardzo ciężko, żeby zostać kimś zupełnie innym." *
Historię poznajemy dzięki pierwszoosobowej narracji głównego bohatera. Dla mnie stanowi to jeden z wielu plusów tej powieści. Dzięki temu zarówno on sam, jak i jego losy stały się mi bliższe, niż w przypadku, gdyby opowiedziano o nich z boku, w trzecioosobowej formie. Sage'a nie sposób nie polubić. Odważny, śmiały, sprytny, nie poddający się manipulacji, nie ulegający naciskom, wrażliwy na krzywdę innych, uparty, niepokorny, ironiczny - można by jeszcze długo wymieniać, a i tak nie udałoby się do końca opisać jego osobowości. Na każdym kroku potrafi zaskakiwać i nigdy nie wiadomo, czego można się po nim spodziewać, jakiego asa wyciągnie z rękawa i do czego tak naprawdę jest jeszcze zdolny. Jedno jest w jego przypadku pewne - jeśli sobie coś postanowi, uczyni wszystko, aby dopiąć swego. Dzięki temu stanowi twardy orzech do zgryzienia, a jednocześnie jest trudnym przeciwnikiem dla każdego, kto postanowi rzucić mu wyzwanie bądź podejmie próbę złamania go, narzucenia mu własnej woli. Autorce udało się powołać do życia wyrazistego, niepowtarzalnego bohatera, którego obecność w powieści stała się gwarancją na jej pełen sukces.
"Fałszywy książę" pełen jest oszustw, intryg oraz tajemnic. To historia, w której nie wiadomo, kto jest naszym przyjacielem, a kto gotów jest wbić nam nóż w plecy. Wciąga niczym nurt rwącej rzeki i nie wypuszcza aż do samego końca. Zakończenie zaś sprawia, że aż świerzbią nas palce, by sięgnąć po kontynuację. "Fałszywy książę" jest początkiem doskonale zapowiadającej się trylogii i osobiście nie mogę doczekać się chwili, w której rozpocznę lekturę drugiego tomu - "Króla uciekiniera". Gorąco polecam!
Moja ocena: 6/6
* "Fałszywy książę", Jennifer A. Nielsen, wyd. Egmont, 2013 r, s. 298