Współcześnie ciężko znaleźć kobietę, która na pytanie czy używa szminek, pomadek, podkładów, i innych kosmetyków, odpowiedziałaby przecząco. Wiele z nich nie wyobraża sobie wyjścia z domu bez uprzedniego podkreślenia swoich zalet i ukrycia mankamentów, za pomocą subtelnego makijażu. Jednak tylko garstka osób tak naprawdę zdaje sobie sprawę z tego, że powszechne dziś kosmetyki, jak podkład czy szminka do ust, mogłyby nigdy nie trafić na sklepowe półki, gdyby nie pewien mężczyzna. Paradoksalnie to on był prekursorem tego, co dziś stanowi domenę kobiet. Max Factor bez wątpienia dał kobiecie nową twarz.
Max Factor, właśc. Maksymilian Faktorowicz urodził się w 1877 roku w Łodzi, jako jeden z dziesięciorga dzieci Abrahama Faktorowicza i Cecylii Tandowskiej – Faktorowicz. Szybko jednak zorientował się, że w podległej Polsce nie ma czego szukać. Koleje losu zawiodły go najpierw do Berlina, a następnie do carskiej Rosji, gdzie parał się fryzjerstwem. W końcu, w 1904 roku trafił do Stanów Zjednoczonych i rozpoczął zupełnie nowy etap swojego życia. Już na pierwszy rzut oka widać, że Max Factor na starcie nie dostał żadnej taryfy ulgowej. Wszystko, co osiągnął było jego wyłączną zasługą, a ciężka praca i wiele wyrzeczeń przełożyło się na późniejszy sukces. Któż mógłby przypuszczać, że ten niepozornej postury człowiek (mierzył ok. 150 cm wzrostu) zmieni oblicze nie tylko kinematografii, wielkich gwiazd Hollywood, ale również wszystkich kobiet na świecie?
Fred E. Basten porywając się na spisanie życiorysu człowieka, który był nie tylko osobą, ale także marką, doskonale przygotował się merytorycznie. „Max Factor” to książka oparta na notatkach, dziennikach, artykułach prasowych, a także i na zdjęciach, które były pieczołowicie zbierane przez Roberta Salvatore’a, jednego z pracowników firmy. Mimo że czytelnik nie znajdzie tu fikcji, a jedynie fakty, to treść nie przytłacza nadmiarem dat, statystyk i wszelakich nużących cyferek. Lekkie pióro autora, a także fascynująca postać samego Maxa Factora tworzy niezwykłe połączenie. Próżno tu szukać nudy, historia jest porywająca od pierwszych stron, a biografię mistrza makijażu niewątpliwie ubarwiają pojawiające się co rusz wielkie gwiazdy srebrnego ekranu lat dwudziestych minionego wieku. Czytając można odnieść wrażenie, że Max Factor dokonał niemożliwego. Przede wszystkim zmienił podkład, który dotychczas używany był do charakteryzacji aktorów. Nowy, zastosowany przez niego kosmetyk niwelował efekt maski, nadając skórze gładki, naturalny wygląd. Nikt inny, jak właśnie on stworzył w 1930 roku błyszczyk, nadający ustom tak powszechnie dziś znany efekt „mokrych ust”. To jednak nadal nie wszystkie osiągnięcia Maxa Factora, bo naprawdę ciężko wymienić jego zasługi w tej dziedzinie.
Na kartach tej biografii znajdziemy również informacje na temat tego, jak zmieniał się przemysł filmowy. Stopniowe przejście z obrazów czarno – białych do kolorowych oraz związana z tym zmiana oświetlenia, wymagały radykalnych zmian w charakteryzacji, a co za tym idzie odpowiedniego makijażu. W tym Max Factor był niezrównany. W całym Hollywood nie znalazłoby się lepszego specjalisty od upiększania, a jego umiejętności nie kończyły się na makijażu. Był również doskonałym fryzjerem, tworzył także peruki do filmów, pozostając przy tym normalnym człowiekiem, wiernym sobie i swoim ideałom. Publikację Freda E. Bastena uatrakcyjniają piękne fotografie, przedstawiające takie sławy jak Cristina Ferrare, Jean Harlow czy Rita Hayworth, które były jednymi z wielu klientek perfekcyjnej ręki Maxa Factora.
Trudno nie polecać tak fantastycznej biografii. Samą zachętą jest postać, która dziś niekoniecznie kojarzy się z osobą, bardziej z nazwą firmy, jednak trzeba również oddać honor autorowi. Wykonał kawałek świetnej pracy, stworzył bardzo przystępną biografię, nie nużącą czytelnika nawet przez chwilę, co w przypadku tego gatunku jest nie lada wyzwaniem.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.