Motyle zawsze fascynowały mnie swoją barwą i pewnie nie tylko mnie. Trzeba przyznać, że są piękne i różnorodne, ale też kruche, bezbronne, a ich życie bardzo szybko dobiega końca. W przyrodzie nie są jednak tylko ozdobą. Owiane są legendą i tajemnicą. Motyle, raczej kojarzą się nam z czymś pozytywnym, świeżym, ale i też ze zmianami w naszym życiu, metamorfozą, transformacją, duchową przemianą i czymś nawet złowieszczym jak śmierć. A jakie są nasze wiersze w tomiku „Czarne motyle”?
Tomik składa się z dość sporej ilości krótkich wierszy i jest debiutem poetyckim. Wiersze te powstały w latach 2018-2020 i doczekały się swojej publikacji w 2021. Wszystkie fotografie umieszczone w tomiku są wykonane przez Joannę Marcinkowską przedstawiające przyrodę.
Zdjęcia są w nastroju smutno melancholijnym bezpośrednio nawiązującym do całości tomu.
Wiersze mają charakter melancholijny, co da się bardzo mocno odczuć czytając,
„co kilka sekund ktoś
popełnia samobójstwo
we własnych myślach”
oraz depresyjny, który na szczęście szybko ulatuje „stany lękowe, spacerują przez głowę.”
Możemy też odczuć tęsknotę, za przyrodą oraz za ukochanym
„zwijam się w kulę
w rogu twojej kanapy
chcę być już tylko mgłą
i żeby nie było niczego
oprócz ciepła twoich rąk
łagodnego głosu.”
Ta tęsknota ukazana jest w kilkunastu wierszach. Jednym z nich emocjonalnie nakreślony mówiący o ulotności naszego życia „aż do zamknięcia oczu” jest wiersz pt. „Pamięć”, chwilowe szczęście, „bo świat przez chwilę był nasz.”
Mnóstwo tu wspomnień „zamrożone w pamięci”, „oni wciąż będą się spotykać, w zapętlonym obrazie”, „rekonstruować sny”, „staram się przypomnieć sobie”.
Wiersze są różnorodne jak nasze motyle, lecz nie ma w nich ciepłych, jasnych kolorów, przebija się tu zdecydowanie czerń i szarość. Mamy dużo motywu śmierci, ulotnego życia, ogarnia nas smutek „szary tak samo jak poprzedni”, rozpacz, ale jest też nadzieja, mały pozytywizm w wierszu „Iluzja”, ponieważ całe nasze życie, gdy bardzo cierpimy chcielibyśmy, aby nam się nie przydarzyło. Wizja świata oczami Joanny jest przedstawiona za pomocą snów, które mamy nadzieję, żeby się nie spełniły. Gdyby miały się spełnić nic dobrego nas nie czeka, pozostanie nam się głęboko zaszyć, schować w kokonie jak dżdżownica i przeczekać tylko nie wiadomo czy będzie jeszcze, do czego. Będziemy wtedy tkwić w „uczuciowej studni”, i wspominać czasy, które są jak wspomnienie „szczęśliwi ludzie, o których nic nie wiemy”.
„Poezja powstaje wtedy, kiedy codzienność nią nie jest.”
Dziękuję autorce Joannie Marcinkowskiej za piękną dedykację.