Samantha Shannon, młodziutka - zaledwie dwudziestodwuletnia - pisarka, od kilku miesięcy wzbudza w Wielkiej Brytanii niesłabnące emocje. Po oszałamiającym sukcesie jej debiutanckiej powieści „Czas Żniw”, została okrzyknięta następczynią J.K. Rowling. Już za miesiąc, 6 listopada, książka ta trafi także na półki polskich księgarń, dlatego warto przyjrzeć się jej bliżej już teraz.
Jest rok 2059. Dziewiętnastoletnia Paige Mahoney to gwiazda przestępczego podziemia Sajon Londyn. Jest śniącym wędrowcem, jasnowidzem obdarzonym wyjątkową i rzadko spotykaną umiejętnością zagłębiania się w dusze innych ludzi i wpływania na nie. Gdyby została aresztowana, czekałaby ją kara śmierci. Dlatego też, gdy po niefortunnym starciu z dwoma strażnikami dziewczyna zostaje schwyta, spodziewa się najgorszego. Jakie jest jej zdziwienie, gdy zamiast do celi śmierci, zostaje wysłana do Szeolu I, kolonii karnej założonej w Oksfordzie, kierowanej przez należących do obcej rasy Refaitów.
Shannon stworzyła świat niezwykły i niepowtarzalny, wykorzystując w nim motyw zaświatów i wędrujących dusz. Akcja powieści toczy się w alternatywnej Wielkiej Brytanii, w której w połowie XIX wieku doszło do gwałtownych zmian. Ich konsekwencją było pojawienie się licznej grupy jasnowidzów, którzy sprawili, że świat duchów znacząco zbliżył się do świata żywych. Od tamtych wydarzeń minęło dwieście lat, a każdy wykazujący talenty paranormalne stał się persona non grata. Różnorodność talentów i podział jasnowidzów według posiadanych przez nich mocy z jednej strony może przyprawić o lekki zawrót głowy, a z drugiej łatwo zachwycić się ich bogactwem i niczym nie ograniczoną wyobraźnią, jaką wykazała autorka podczas jego tworzenia.
Jednak to nie wszystko co oferuje nam Shannon. Gdy już wejdziemy w świat Sajonu i paranormalnego syndykatu, następuje zwrot akcji i przeniesienie do zupełnie innej rzeczywistości, w której reguły ustalają Refaici. Ta starożytna, tajemnicza rasa intryguje posiadaną mocą, a jednocześnie przeraża okrucieństwem i przedmiotowym traktowaniem wszystkich nienależących do swego gatunku.
Choć akcja książki toczy się w przyszłości i przedstawia alternatywną historię świata, nie przypomina typowego science fiction. Jak przyznała sama autorka, miała zamiar połączyć dystopię z elementami paranormalnymi i wpleść w jej fabułę polowanie na czarownice*. Nie chodzi tu oczywiście o konszachty z diabłem, a o masową histerię i strach ludzi przed osobami obdarzonymi nadnaturalnymi talentami. Muszę przyznać, że realizacja tego planu wypadła bardzo dobrze. Akcja toczy się szybko i, mimo pewnych znanych już z literatury dystopijnej motywów, potrafi zaskoczyć wieloma niekonwencjonalnymi zwrotami.
Właściwie to mam jedynie dwa zastrzeżenia do powieści. Pierwszym, najistotniejszym, jest to, że czytelnik zostaje wrzucony w zupełnie nieznany świat i od pierwszych stron atakowany tak ogromną liczbą terminów i informacji, że przebrnięcie przez pierwszych kilka stron wymaga naprawdę dużego skupienia. Odniosłam przy tym wrażenie, jakby autorka chciała już w pierwszym rozdziale zapoznać czytelnika z każdym niemalże szczegółem stworzonego przez siebie świata, co wydaje mi się pomysłem chybionym i nieco przytłaczającym. Ponadto, niezbyt podobał mi się pewien zwrot fabuły, którego dokonała Samantha Shannon w końcowej części książki – powielanie utartych schematów nikomu nie wychodzi na dobre. Szczegółów jednak nie zdradzę, by nie psuć Wam przyjemności z lektury.
Mimo drobnych zastrzeżeń, pierwszy tom przewidzianego na siedem części cyklu „The Bone Season”, prezentuje się naprawdę świetnie. Aż trudno uwierzyć, że jego autorką jest tak młoda, debiutująca pisarka. Samantha Shannon stworzyła oryginalny i zaskakujący świat, który kusi świeżością. Pozostaje mi więc serdecznie zachęcić Was do sięgnięcia po „Czas żniw”, gdy już nadejdzie jego wydawnicza pora.