"Niegdyś moja ojczyzna była bardzo bogatym i światłym narodem, ale od prawie stu lat rozdarta na trzy odrębne części, okrutnie niszczona i okradana z najcenniejszych skarbów, zubożała, ponieważ zaborcom nie zależy na tym, aby znowu wzrosła w siłę i zaczęła im zagrażać."
W piątym tomie epickiej sagi "Kochankowie Burzy" - "Czas wojny, czas miłości", Elżbieta Gizela Erban zdecydowanie więcej miejsca poświęca działaniom mającym miejsce w trakcie powstania styczniowego. Choć już wcześniej akcja toczyła się nieśpiesznie, teraz wydaje się jeszcze bardziej zwalniać, jakby autorka chciała zwrócić uwagę czytelnika na rozgrywające się na kartach książki wydarzenia. Pisarka wiernie odzwierciedla ówczesną sytuację w kraju, dobitnie podkreślając przy tym brak przygotowania Polaków do odbywającego się powstania. Nie stawia go jednak w negatywnym świetle lecz przedstawia dwa opozycyjne do siebie głosy, które zwracają uwagę na zupełnie różne rzeczy. Z jednej strony widzimy entuzjastów walki zbrojnej, ludzi pragnących działać, nawet za cenę utraty majątku i życia, z drugiej zaś znajduje się Nina, która chcąc uratować Maków gotowa jest prosić o protekcję nieprzyjaciela.
Oczywiście, Ci którzy mieli już okazję poznać tę bohaterkę wiedzą, iż Nina to niezwykle impulsywna i temperamentna osóbka, która najpierw działa, później myśli. Jednak mimo osobistych animozji, kobieta z zaangażowaniem wspiera powstańcze działania męża. Z prawdziwą miłością wysłuchuje jego trosk, a nawet decyduje się na krok, który wymaga od niej prawdziwej odwagi, z uwagi na jej zaawansowaną ciążę. Przyznam, że bardzo lubię Ninę, ale nie potrafię zrozumieć jej stosunku do dziecka, które nosi pod sercem. Widoczną niechęć bohaterki staram się tłumaczyć jej młodym wiekiem, mimo to, nie do końca mnie to przekonuje.
Okres powstania to dla Niny dogodny moment na sprawdzenie się w roli dziedziczki. Da się zauważyć, że młodziutka bohaterka świetnie sobie radzi na tym stanowisku. Okazuje się stanowczą kobietą, a przy tym ciepłą i empatyczną, która troszczy się o swoich podwładnych. W trudnych chwilach bardzo rzadko daje się ponieść emocjom, co przy jej porywczym charakterze jest nie lada sztuką. Świetnie orientutuje się w sytuacji politycznej w kraju, zadając tym samym kłam wyobrażeniom na temat kobiet z tamtego okresu.
Autorka zwraca też naszą uwagę na fakt, iż w czasie powstańczej rzeczywistości miały miejsce też normalne rzeczy. Mimo, że ludzie drżeli o własną przyszłość, pobierali się i zakładali rodziny. Może nawet czynili to chętniej licząc się z tym, iż nie wszyscy z nich mogą doczekać jutra. To były trudne czasy i reakcje ludzi na nie były też diamatralnie różne. Nie nam oceniać ich zasadność, gdyż nie wiemy jak sami zachowalibyśmy się w takiej sytuacji.
Jestem wciąż pod niezmiennym wrażeniem sagi "Kochankowie Burzy", zarówno jej rozmiarów, jak i treści w niej ujętych. To realistyczny obrazek tamtych czasów, na tle których toczą się losy młodziutkiej Niny, w niektórych kwestiach wykraczającej ponad te ramy. Bohaterka okazuje się światłą osóbką, mającą swoje zdanie, ale bywa też nad wyraz wrażliwa, a momentami nawet płaczliwa.
Co jeszcze czeka ją w życiu?
Moja ocena 9/10.