Książka o życiu i dziele genialnego polskiego matematyka jest kompilacją różnych materiałów: wspomnień, listów, artykułów prasowych, archiwaliów itd. Nie mamy zatem do czynienia z regularną biografią, ale, zgodnie z podtytułem, z materiałami biograficznymi. Książka jest nierówna, ale intrygująca, tak jak intrygujące było życie tego niezwykłego człowieka.
Rzecz cała zaczyna się od szkicu biograficznego pióra Emilii Jakimowicz. I tak był Stefan Banach nieślubnym dzieckiem służącej. Katarzyny Banach i wojskowego, Stefana Greczka, urodzonym w 1892 r. W tamtych czasach ślub tych dwojga był wykluczony, z drugiej strony panna z dzieckiem okryta była hańbą. Matka więc oddała Stefana w opiekę zamożnym krakowskim mieszczanom, a ojciec łożył na jego wychowanie przez cały okres dzieciństwa. Niewątpliwie cieniem na życiu Banacha położył się fakt, że nigdy nie spotkał matki, która założyła nową rodzinę i nie interesowała się synem. Ale otoczony był opieką i miłością opiekunów, żył w dobrych warunkach materialnych, mógł się uczyć i bardzo wcześnie przejawił wybitne zdolności matematyczne. Został 'odkryty' dla nauki przez wybitnego matematyka Hugona Steinhausa, który przechadzając się w 1916 r. po krakowskich Plantach, usłyszał dwóch młodzieńców zawzięcie dyskutujących o matematyce. Jednym z nich był Banach. W tak niezwykły sposób zadzierzgnięta znajomość zaowocowała wspólnym artykułem naukowym w 1919 r. Co ciekawe, Banach został doktorem, a potem profesorem Uniwersytetu Lwowskiego nie ukończywszy studiów! Jego geniusz był bowiem tak ewidentny, że machnięto ręką na przepisy – w obecnych czasach rzecz nie do wyobrażenia.
A potem mamy sporo informacji o sławnej lwowskiej szkole matematycznej, której Banach był najjaśniejszą gwiazdą. Co ciekawe spotkania uczonych odbywały się głównie w Kawiarni Szkockiej, gdzie zawzięcie dyskutowano przez długie godziny. Jest też trochę rozważań matematycznych, trudnych do pojęcia. Znajdziemy też informacje o niepraktyczności Banacha, mimo dobrej profesorskiej pensji wciąż wpadał w długi.
Książka koryguje parę mitów na temat Banacha: że miał biedne dzieciństwo, że w czasie pierwszej okupacji sowieckiej Lwowa (1939-1941) musiał wykładać po ukraińsku (wykładał po polsku), że do jego śmierci w 1945 r. przyczyniła się praca karmiciela wszy w Instytucie Weigla w czasie wojny (zmarł na raka płuc, dużo palił).
Dla mnie skandalem jest, że ten genialny uczony, porównywany z Kopernikiem czy Curie-Skłodowską nie doczekał się porządnej biografii; wprawdzie w roku 1992 ukazała się trudno dostępna książka 'Stefan Banach' Romana Kałuży, ale myślę, że jest już mocno przestarzała. Trochę też pisze o Banachu Mariusz Urbanek w 'Genialnych', ale to za mało. Oczywiście dużo łatwiej wyjaśnić szerokiej publiczności dokonania Kopernika czy Curie-Skłodowskiej, ale niezwykły życiorys Banacha jest gotowym materiałem na film. Skoro nakręcono obraz o genialnym matematyku Johnie Nashu (Piękny umysł), to można też o Banachu, przecież mamy już filmy o Koperniku i Curie-Skłodowskiej.