Bestsellerowy tom powieści otwierający cykl "Mrocznych umysłów" postawił wysoką poprzeczkę dla kolejnych części, jak również dla moich oczekiwań. Czy niegasnące umysły temu sprostały?
Ruby w ochronie przyjaciół z własnej woli współpracuje z Ligą Dzieci - organizacją, która miała na celu wyzwolić wszystkie zniewolone w obozach dzieci, obdarzone niezwykłym darem. Jako Liderka ma za zadanie zapewnić bezpieczeństwo i powodzenie swojemu czteroosobowemu zespołowi. Jednak sprawy nabierają nieoczekiwanego obrotu akcji i Liaim, którego chciała chronić jest w niebezpieczeństwie. Ruby musi udać się na ryzykowną misję, aby ocalić tych, których kocha.
Finał akcji "Mrocznych umysłów" zostawił czytelnika nienasyconego i spragnionego więcej, dużo więcej. Jeśli ktoś oczekiwał nieoczekiwanego nie powinien być zaskoczony, jednak mnie wprawił w zdumienie. Pomijając pobyt w obozie Ruby od samego początku miała sporo szczęścia i można powiedzieć, że wszystko szło zgodnie z jej planem. Aż do niekomfortowej sytuacji z Liamem, która złamała moje serce. Wątek znany czytelnikom, ale cały czas również bolesny. Po pierwszym tomie wiedziałam czego mogę się spodziewać, jednak całkowicie się myliłam. "Nigdy nie gasną" w zupełności nie przypominają pierwszej części. Od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w gwałtowne zwroty akcji, których tempo nie zwalnia aż do ostatnich stron. Nie można zaprzeczyć, że jest to książka akcji, na której skupia się praktycznie wszystko. Odniosłam wrażenie, że emocje, uczucia i sami bohaterowie zostali zrzuceni na dalszy plan i w tym całym bałaganie sensacji gdzieś zostali zgubieni. Mocnym atutem "Mrocznych umysłów" byli świetnie wykreowani bohaterowie oraz rozterki, jakie nimi targały, a tutaj tego niestety zabrakło.
Sama Ruby nie jest już to samą osobą. Zniknęła barwna, charakterystyczna postać, która skradła moje serce, a pojawiła się zupełnie inna osoba, której nie znałam i której, w rzeczywistości nie chciałam poznać. Dowiadujemy się dlaczego taka się stała, ale samej przemiany nie widzimy, jedynie efekt końcowy, który nie zachwyca. Brakowało mi pozytywnych i zabawnych akcentów, którymi pierwszy tom był soczyście nasączony. Fabuła nabiera rumieńców wraz z pojawieniem się Pulpeta i Liama, na których czekałam od samego początku i których niesamowicie brakowało.
Styl autorki nie uległ zmianie, w dalszym ciągu jest prosty, przyjemny i nowoczesny, chociaż czasami niejasny i chaotyczny. Niejednokrotnie musiałam cofnąć się kilka akapitów czy stron do tyłu, ponieważ pogubiłam się całkowicie. Nie miałam pojęcia, o czym mowa i czułam się zagubiona. Nie wpłynęło to pozytywnie na odbiór całości.
"Nigdy nie gasną" bez wątpienia jest przyjemną lekturą, która umili niejeden wieczór. Nie jest to jednak godna kontynuacja cyklu. Zabrakło mi iskierki humoru, przekomarzania się Liama i Pulpleta, namiętności, pasji i słodkiej Zu. Dostałam za to nadmiar akcji, którą się zachłysnęłam oraz masę niepowodzeń, które czyhały na głównych bohaterów na każdym kroku. Drugi tom może budzić kontrowersje i mieszane opinie. To co, mi osobiście nie przypadło do gustu, dla innej osoby może mocnym autem. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę pozycję, chociażby po to, aby wyrobić sobie własną opinie.~ hybrisa