Dziwna śmierć w Jodoziorach wstrząsa mieszkańcami. Przybyli na miejsce funkcjonariusze policji nie potrafią zrozumieć, co właściwie się wydarzyło. Śledztwo prowadzi ich do wydarzeń sprzed 40 lat i zła, które chyba nie zostało okiełznane…
Z twórczością Artura Urbanowicza spotkałam się dwukrotnie. Jego poprzednie książki, choć mocno mnie przeraziły, okazały się na tyle interesujące, że zepchnęłam na bok własne lęki i sięgnęłam po kolejną. Tym razem szczególnie interesująca okazała się dla mnie tematyka. Takie nowoczesne polowanie na czarownice szalenie mnie kusiło.
„Inkub” to następna przemyślana, dopracowana i bardzo intrygująca powieść w dorobku Urbanowicza. Choć nie potrafię z całkowitą pewnością stwierdzić, która spośród przeczytanych podobała mi się najbardziej, to będąc już po lekturze następnej z nich, muszę przyznać, że autor wciąż się rozwija. Jego wyobraźnia i pisarska wena przyciągają czytelników i nie pozwalają im na ani jedną chwilę nudy. Podczas lektury nie ma się ochoty na przystanki, choć w tym przypadku przerwy wymusza na nas rozmiar powieści.
Moje czytelnicze doświadczenie zakłada, że dzielenie fabuły między teraźniejszość i przeszłość w przypadku takich historii zawsze wypada korzystnie, zwłaszcza, kiedy autor książki rzeczywiście potrafi dawkować informacje, budować napięcie, płynnie przechodzić do kolejnych rozdziałów i przerywać je w najmniej odpowiednim momencie, potęgując ciekawość i wzmagając apetyt. Takich pisarskich umiejętności nie można Urbanowiczowi odmówić. Zarówno fragmenty dotyczące bieżących wydarzeń, jak i te mające miejsce w odległej przeszłości, wzbudziły we mnie wiele emocji i nie potrafię powiedzieć, które bardziej przypadły mi do gustu.
Autor wykreował niebanalną, szczegółową i poruszającą historię, która w dużej mierze przykuwa uwagę, poprzez uczucie napięcia, towarzyszące czytelnikowi w trakcie jej poznawania. Każdy detal, informacja, bohater zajmują w tej powieści własne miejsce, składając się na niepokojącą całość. Szalenie się obawiałam, że ta książka rozszarpie moje nerwy, a do snów przywoła koszmary, ale ciekawość wzięła górę. Dla takich utworów można zaryzykować i się poświęcić. Tym razem jednak opisywana historia nie okazała się dla mnie tak mroczna i działająca na wyobraźnię jak poprzednie. W przypadku mojej strachliwej natury muszę to jednak policzyć autorowi na plus.
Duże znaczenie miało dla mnie również rozwinięcie fabuły i przedstawienie kolejnych wydarzeń. Sposób, w jaki Urbanowicz postanowił nam tę historię opowiedzieć, całkowicie mnie przekonał. Odważny i nieustraszony policjant, który prowadzi śledztwo w sprawie odkrycia sprawcy zadziwiających wydarzeń. Interesująco, przewrotnie i niepokojąco. Nikt przecież nie powiedział, że zjawiska nadprzyrodzone nie zasługują na solidne dochodzenie oraz doświadczonego funkcjonariusza. Wręcz przeciwnie- taki zestaw sprawdza się w tym przypadku idealnie.
Autor powieści przeniósł na strony książki nie tylko bogatą wyobraźnię. Ta historia nie byłaby tak dobra, gdyby nie pisarskie doświadczenie oraz wspaniałe przygotowanie. Nie można tak po prostu usiąść i z biegu stworzyć fabuły zajmującej przeszło 700 stron. To wymaga nakładu pracy, czasu, chęci, organizacji, zacięcia. I w trakcie czytania widzimy, że żadnego z tych elementów nie zabrakło.
„Inkub” to złożona i wielowątkowa powieść, która może zachwycić. Jak przekonałam się na własnym przykładzie, nie trzeba być wielbicielem horroru, by takiej historii poświęcić czas. Urbanowicz to pisarz zdolny, zasługujący na czas i pozytywne refleksje czytelnika. A czy Wy dacie mu szansę?