Skoro już jesteśmy przy naszych patronackich książkach, to nie może tutaj także zabraknąć naszej czwartej dumy, czyli kolejnej i jak na razie ostatniej części o naszej dobrej i bardzo sympatycznej czarownicy. Jak wiecie, nasz blog objął patronatem medialnym wszystkie cztery opowiadania, co ogromnie nas cieszy i sprawia, ze duma nas rozpiera. Teraz chwalimy się tym na lewo i prawo, ale cóż począć? Skoro jest się czym chwalić, to będziemy to robić, i już!
Tym razem przeczytamy historię o tym, jak czarownicy skończył się jej ulubiony eliksir. A skoro się skończył, to niezwłocznie trzeba przyrządzić kolejny. Nie jest to jednak takie łatwe zadanie. Przede wszystkim nasza bohaterka musi zdobyć wszystkie niezbędne do tego celu składniki. A co zrobić jeśli jednym z nich jest korzeń bardzo rzadkiej rośliny?
No cóż, jak wiadomo dla czarownic nic nie jest nie możliwe. Tak też jest i w tym przypadku. Nasza bohaterka niewiele bowiem myśląc chwyta za łopatę i gna do lasu w poszukiwaniu upragnionego korzenia. A w ślad za nią podążają trzy małe i bardzo ciekawskie futrzaki... W zasadzie przez cały czas podczas pracy, a także i później, podczas przyrządzania eliksiru czarownica ma wierną publiczność, która nie odstępuje jej na krok. Ma to swoje dobre strony, bo gdyby nie pomoc kociaków czarownica pewnie po dziś dzień tkwiłaby w wielkiej dziurze w lesie. Ale... ich ciekawska natura sprawi także, że wpadną w niewielkie tarapaty. Jakie? Przeczytajcie sami :)
Od naszych ochów i achów pewnie już Was boli głowa. Bo zachwalamy tę serie ile się da. Ale z drugiej strony, trudno jest napisać o tych książeczkach co innego, bo wśród naszych domowników nie znajdziecie nikogo, kto powiedziałby, że te lektury nie warto polecić innym. U nas wszyscy z ogromną przyjemnością po nie sięgają. Dorośli chętnie czytają je maluchom, a dzieciaki z przyjemnością wsłuchują się w poszczególne opowiadania, choć te dwa pierwsze to znają już chyba na pamięć. Ale jak dotąd przygody czarownicy im się nie znudziły, więc pewnie jeszcze nie raz do nich wrócimy.
I trzeba przyznać, że każdy zachwyca się innym elementem tych wesołych książeczek. Tatusiowie twierdzą, że lektury te są wystarczająco krótkie, by nie zmęczyć się za mocno podczas czytania i jednocześnie dość długie, by dzieciaczki zaliczyły swoją codzienną wieczorną dawkę literatury. Babcie oraz siedmiolatka, która od pewnego czasu z wielkim zaangażowaniem uczy się czytać - zachwalają dużą i bardzo czytelną czcionkę. Najmłodsi domownicy (w tym prawie roczna Natalka) nie potrafią oderwać wzroku od bardzo kolorowych i ciekawych ilustracji. Natomiast mamusie jako wieloletnie fanki literatury dla najmłodszych cenią je za to, że zawarte w nich opowiadania są ciekawe, zabawne i naprawdę trudno się nimi znudzić :)
I każda z tych osób ma rację. Przygody czarownicy, choć nie należą do tych mrożących krew w żyłach - są bardzo ciekawe i zaskakujące małego czytelnika bądź słuchacza. Czyta się je szybko i z ogromną przyjemnością. U nas te lektury nie zagrzewają długo swojego miejsca w biblioteczce dzieciaków, bo stale choć jedna z nich jest czytana. Poza tym sama szata graficzna tych książek sprawia, że buzia sama się uśmiecha. Ilustracje są tak wesołe i ciekawe, że naprawdę trudno przejść obok nich obojętnie. Mnóstwo szczegółów, magia barw i postacie, które najchętniej wyjęło by się z poszczególnych obrazków, żeby mocno je wyściskać. Jak dla nas - rewelacja. I czekamy na kolejne części z niecierpliwością!