Gdy dostałem w swoje ręce „Czarną Wodę” – debiut literacki Attici Locke, byłem naprawdę pod wrażeniem, urzekły mnie świetnie zaprojektowana i miła w dotyku okładka, opinie krytyków zawarte na jej wewnętrznej stronie (autorka jest porównywana do Dennisa Lehane’a) oraz to jak ta książka mnie do siebie przyciągała. A więc zapowiadało się ciekawie, czy tak wyszło? No… nie do końca. Jak to możliwe? Przyjrzyjmy się powieści bliżej.
Wszystko dzieje się w latach 80. w Houston w Teksasie. Poznajemy Jaya Portera, czarnoskórego prawnika, który już dawno stracił nadzieje na spełnienie się jego amerykańskiego snu, żyje na granicy ubóstwa a jego najlepszą klientką jest kobieta do towarzystwa, która ucierpiała podczas pracy. Gdy podczas zorganizowanego na urodziny żony rejsu po małej i brudnej rzeczce Buffalo Bayou, słyszy strzały i krzyki o pomoc, po chwili zastanowienia rzuca się do wody i ratuje topiącą się kobietę. Wtedy jeszcze nie wie jakie konsekwencje przez to poniesie ani na jakie niebezpieczeństwo się naraża. Wkrótce bowiem odkrywa że jest śledzony przez człowieka z bronią, a sam postanawia odkryć tajemnice uratowanej kobiety czym jeszcze bardziej się pogrąża. Jakby tego było mało, w mieście dochodzi do strajku czarnoskórych dokerów, a ojciec Jaya chce, by ten był w niego zaangażowany.
Na stronie zbrodniawbibliotece.pl udostępniony został esej autorki dotyczący „Czarnej Wody” z którego dowiadujemy się, że wydarzenia w powieści są do pewnego momentu odbiciem wydarzeń z życia autorki.* Jej ojciec bowiem zabrał rodzinę na rejs tą samą rzeczką, lecz gdy usłyszeli krzyki o pomoc, postanowili odpłynąć i nie mieszać się w sprawy tej „złej” strony miasta. Tak więc, można mniemać, że autorka chciała po prostu napisać alternatywną historie, by zobaczyć co mogłoby się wtedy wydarzyć.
Trudno jest tak naprawdę określić gatunek tej powieści, czy to thriller czy kryminał czy może coś innego, pojawiają się tutaj morderstwa, są też ludzie z bronią, lecz znajdziemy też szeroko zakrojoną intrygę, w którą wmieszani są politycy i ekonomiści. Podobało mi się to stopniowe odkrywanie prawdy na temat tego co się dzieje w mieście, i to jak wszystko łączy się w dosyć spójną całość, jednak czasami jest to trochę zawiłe, w efekcie czego można po prostu się zgubić w tym wszystkim, i trzeba przekartkować kilka stron by znów się w tym odnaleźć. Czasami ciężko było połączyć jakieś fakty gdy znikąd pojawiał się kolejny wątek. Pomimo to, jakimś sposobem podobała mi się ta zawiłość.
Spodobał mi się również sposób w jaki autorka przedstawia zależność pomiędzy najważniejszymi osobami w mieście, politykami i ekonomistami a tym co działo się kiedy mieszkańcy miasta szli spać, tymi ich brudnymi interesami. Ukazano też tą bezradność którą bohater odczuwa gdy zdaje sobie sprawę że nie walczy z jedną osobą lecz z dziesiątkami ważniaków, którzy za pieniądze mogą mieć wszystko.
Co może zadziwić to to, że jest tu bardzo dużo retrospekcji do czasów młodości głównego bohatera gdy był studentem aktywistą i aktywnie działał w organizacjach dążących do wyzwolenia czarnych. Wtedy to prawie udało mu się zachwiać gospodarką, jednak po aresztowaniu jego życie zmieniło się. Miałem wrażenie jakby autorka chciała pokazać, że od przeszłości, tego co było i jacy byliśmy, nie da się uciec, że to wszystko do nas wraca. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jakieś 20% książki, to właśnie retrospekcje.
Bardzo ciekawie autorka ukazała klimat tamtych lat w amerykańskich miasteczkach takich jak Houston. Dobrze nakreśliła atmosferę panującą w tamtych czasach, to napięcie związane z dyskryminacją czarnych, którzy wprawdzie mieli prawo głosu, jednak wciąż biały człowiek był od nich ważniejszy i znajdował wyższe miejsce w wielu hierarchiach. I tu właśnie mam takie dziwne odczucie, że cały ten wątek o dyskryminacji czarnych jest tu za duży, przy prawie każdej możliwej okazji jest tu o tym wspomniane. Chwilami miałem wrażenie jakby autorka po 30 latach od wydarzeń z książki, wciąż miała ludziom za złe za ten rasizm, jakby nie mogła się z tym pogodzić i chciała to nagłośnić.
Książka na pierwszy rzut oka może wydawać się dla niektórych gruba, ktoś może pomyśleć że będzie ją czytał wiekami. Mnie natomiast jakimś sposobem wciągnęła i przez 400 stron przebrnąłem w ciągu kilku dni.
Po przeczytaniu powieści, odczuwam dosyć duży niedosyt, głównie z powodu zakończenia. Z tyłu książki możemy przeczytać, że „ akcja toczy się w szalonym tempie, a zakończenie jest nie do przewidzenia”. Co do tempa akcji, jestem w stanie się zgodzić bo miałem takie osobiste odczucie. Jednak to jak się powieść zakończy przeczuwa się już kilkadziesiąt stron przed końcem. No i właśnie brak mi tu jakiegoś mocnego akcentu na koniec, przez cały czas bohater zbierał dowody, wgłębiał się coraz bardziej, tylko po to żeby na końcu i tak nie opisano nawet tego procesu.
Podsumowując „Czarna Woda” to książka ciekawa jednak momentami męcząca. Potrafi wciągnąć na kilka godzin, jednak potrafi też lekko zniechęcić. Mnie się jednak w jakimś stopniu spodobała i nie żałuję czasu na nią poświęconego. Według mnie, powieść ta zasługuje na ocenę 4/5, za niesamowity klimat w niej panujący oraz ciekawie skonstruowaną intrygę.
* Dla zainteresowanych link do artykułu:
http://zbrodniawbibliotece.pl/kronikakryminalna/1866,atticalockeoczarnejwodzie/