„Wąska droga wyglądała, jakby rozlano na niej asfalt oszczędnie, w dodatku dość wybiórczo. Auto trzęsło się na nierównościach. Słyszałam, jak w bagażniku obijają się o siebie walizki i pudło z książkami. Liczyłam, że mój ulubiony fikus dojedzie do celu w jednym kawałku. Za szybą przesuwały się kojące jesienne widoki: rozległe pożółkłe pola, szykujące się do snu, szpalery drzew, których złote i miedziane liście opadały na ziemię, tworząc szeleszczące kobierce. Opuściłam szybę, by posłuchać dźwięków października. Chropowatych, stłumionych, otulających.”
Opowieść „Lista obecności” przedstawia historię czterdziestoletniej rzeźbiarki Igi Stelmach. Pewnego dnia postanawia zacząć swoje życie od nowa. Przeprowadza się do małej wsi Kunice i tam zamierza zacząć od początku. Zapomnieć o przeszłości i zacząć żyć przyszłością. Dlaczego tak postanowiła? Jest jeden podstawowy powód. Glina i jej dzieła, które stworzyła. Jej Cykl „Oblicza” miał odzwierciedlać oblicza bliskich jej osób. Jednak wszyscy, których wyrzeźbiła w glinie odeszli w tej samej kolejności. Jako ostatnia odeszła jej pięcioletnia ukochana córka. Kobieta wyrzuca sobie, że to ona ich zabiła. Czy to prawda, że Iga ich zabiła?
Wieś Kunice na początku wydaje się spokojną idylla gdzie można zacząć wszystko od nowa. Mili sąsiedzi, rodzinna atmosfera, uprzejmy sołtys, wielu znakomitych artystów (pisarz, kompozytor, malarka). Kiedy jednak Iga dostaje tajemnicze wiadomości traci zaufanie do mieszkańców i postanawia się dowiedzieć na własną rękę co tak naprawdę skrywa wieś. Jakie mroczne tajemnice wyjdą na światło dzienne…
Autorką powieści jest Agata Kołakowska, która na swoim koncie ma już wiele książek tak jak na przykład: „Pokrewne dusze”, „Wyrok na miłość”, „We dnie, w nocy” i wiele innych. „Lista obecności” jest dla mnie pierwszą lekturą pióra autorki. Teraz, kiedy jestem już po zakończeniu wiem, że muszę sięgnąć po kolejną książkę Agaty Kołakowskiej.
Nie byłam przekonana czy to dobry pomysł, aby czytać „Listę obecności”. Kiedyś przechodząc obok biblioteki widziałam przez okno właśnie tę książkę na wystawie i z jednej strony byłam nią zaciekawiona, a z drugiej było dużo innych książek, które bardziej chciałam przeczytać i koniec końców po nią nie sięgnęłam. Aż nastał ten grudniowy dzień, że w końcu „Lista obecności” mnie do siebie przekonała i nastał jej czas, aby się przekonać co skrywa w środku.
Historia jest świetnie zaplanowana. Kreacja bohaterów, którą stworzyła autorka jest świetna, dzięki niej czytelnik może szybko się z nimi utożsamić. Plusem jest też na pewno język, którym jest napisana powieść. Jest lekki, zrozumiały dla czytelnika. Historia może w niektórych momentach mogłaby trochę szybciej się potoczyć, ale to chyba tylko dlatego, żeby szybciej wiedzieć jakie jest zakończenie książki. Bo tego czytelnik chciałby się dowiedzieć jak tylko najszybciej się da.
Nie ma tutaj miejsca na przewidywalność, nudę i brak adrenaliny. Tego wszystkiego mamy, aż pod dostatkiem. Już dawno nie czytałam tak dobrej książki, a nie zaznajomić się z twórczością Agaty Kołakowskiej to grzech. Od teraz wiem, że jak najszybciej muszę iść do biblioteki i poszukać obojętnie jakiej książki autorki. Mam nadzieję, że będzie tak samo dobra jak „Lista obecności”.
Chciałabym Wam bardzo polecić tę książkę, a na pewno będziecie zachwyceni po skończonej lekturze. W niej znajdziecie wszystko, czego szukacie. Ja jestem zachwycona, że mogłam przeczytać „Listę obecności”.