Magdalena Kordel zadebiutowała kilka lat temu książką „48 tygodni”, natomiast w ubiegłym roku nakładem wydawnictwa „Prószyński i S-ka” ukazało się „Uroczysko” i jego kontynuacja „Sezon na cuda”, która to ostatnia książka dzięki akcji „Włóczykijka” kilka dni temu trafiła w moje ręce. Nie czytałam niestety „Uroczyska”, ale od razu uspokajam innych czytelników, że nie przeszkadza to prawie wcale w odbiorze tej książki.
Bohaterka powieści trzydziestokilkuletnia Maja prowadzi pensjonat „Uroczysko” w Malowniczem, niewielkim miasteczku gdzieś w Sudetach. Jest po rozwodzie, ma nastoletnią córkę Marysię, trzy psy, kota i krowę Kasandrę. Razem z nią mieszka jej przyjaciółka Jagoda, która jest lekarzem. Oprócz tego w tym samym domu, aczkolwiek „odmurowany” zamieszkuje sympatyczny pszczelarz - niejaki pan Florian Miodek. Żeby dopełnić listę najbliższych głównej bohaterki trzeba wymienić jeszcze weterynarza Czarka, który jest w Mai wyraźnie zakochany. Ponieważ pensjonat nie przynosi jeszcze zbyt wiele zysków Maja uczy języka polskiego w miejscowym liceum. Akcja „Sezonu na cuda” jak to może sugerować okładka toczy się w zimie, a konkretnie od 3 do 24 grudnia. I już wszystko wiadomo – to okres przygotowań do świąt ale również czas w którym ludziom otwierają się serca, na ziemię schodzą anioły i ogólnie łatwiej jest o cudowne rozwiązania trapiących nas problemów. A tych problemów Mai nie brakuje. Począwszy od gburowatego byłego męża, poprzez przeżywającą okres „burzy i naporu” córkę a na złośliwej dyrektorce w szkole kończąc na głowę Mai spadają coraz nowe kłopoty. Jakby tego było mało pod wpływem pani Leontyny, staruszki prowadzącej sklepik z antykami Maja podejmuje się zorganizowanie wigilii dla samotnych mieszkańców miasteczka – sami powiedzcie tutaj już tylko cud może pomóc. I taki cud, a właściwie seria cudów się zdarza… ale już nic więcej nie zdradzę.
Książkę przeczytałam szybciutko, w ciągu dwóch wieczorów. I powiem szczerze, że uczucia mam trochę mieszane. Zacznę może od tego co mi się nie podobało, żeby zakończenie było optymistyczne.
Otóż jakoś nie przemówiła do mnie całkowita beztroska Mai jeżeli chodzi o sprawy pensjonatu. O ile jestem w stanie zrozumieć, że nie wie jakiego typu jest piec CO w budynku, bo to faktycznie dla kobiety może stanowić trudność (własne doświadczenie przeze mnie przemawia) to już zupełna ignorancja co do miejsca pobytu podstawowych narzędzi trochę mi zgrzytała, tym bardziej, że Maja chce uchodzić za osobę samodzielną i radzić sobie bez męskiego ramienia. A już dokładnie powaliło mnie kiedy najpierw biadoli, że nie ma rezerwacji na cały sezon a później przez kilkanaście dni nie przegląda poczty aby sprawdzić czy nie zgłosił się jakiś klient, że o reklamie całego przedsięwzięcia nie wspomnę… Poza tym mam lekki niedosyt, bo niektóre wątki, jak choćby sprawę bezdomnej Kaśki i jej dzieci czy terroryzowanej przez babkę Grażynki autorka potraktowała troszkę po łebkach, jakby się bała wprowadzić do swojej bardzo pogodnej książki bardziej poważnych tematów.
To tyle narzekania – teraz będą pochwały.
Książka napisana jest lekko, z poczuciem humoru, bohaterowie w większości sympatyczni, uroki pracy w szkole opisane realistycznie – mogę się wypowiadać, bo też mi się taka dyrektorka trafiła niestety… Uroczo opisani są starsi ludzie z Malowniczego – to grupa aktywnych, często nawet nadaktywnych, staruszków pełnych pomysłów i potrafiących cieszyć się życiem. Owszem mają swoje wady – ale kto z nas ich nie ma?
Mam taką teorię, że niektóre książki trzeba czytać w odpowiednim czasie – sądzę, że dla książki Magdaleny Kordel taki czas to okres przedświąteczny, bo wtedy mamy większą tolerancję na cudowne rozwiązania w książkach i filmach, tak działa magia świąt. Czytając tę książkę w grudniu dałabym jej pewnie po szkolnemu 5 a nawet 5+, natomiast w marcu dostaje ode mnie 4+.
Co mogę napisać dla kolejnych uczestników akcji? Mam nadzieję, że Wam również ta książka się spodoba, bo może troszkę naiwnie optymistyczna jest, ale takie lektury są bardzo potrzebne – wszak jeżeli o wydarzenia dramatyczne chodzi to życie niesie ich pod dostatkiem a jak komuś mało to pierwszy lepszy program informacyjny niech sobie obejrzy, będzie miał traumę na kilka najbliższych miesięcy…
Książka przeczytana w ramach akcji "Włóczykijka" przekazana przez wyd. "Prószyński i S-ka"