O tej książce powinnam była napisać już dawno temu, bo czytałam ją sporo czasu przed premierą. Ale nie mogłam. Tak mnie emocjonalnie przeczołgała, że sklecenie czegoś dłuższego niż kilka słów było dla mnie niemożliwe. Po czasie ochłonęłam z emocji, które mną wtedy zawładnęły, a uwierzcie, było tego sporo, poczynając od złości na niesprawiedliwość losu i świata, smutku i żalu z powodu trudów życia, które spadły na tak młodych bohaterów i problemów, z jakimi już na tym etapie musieli się zmagać, na euforii z powodu krótkich momentów radości w ich życiu kończąc. Książka stała się mi bardzo bliska, mimo nawet faktu, że sama nie musiałam przez to wszystko co oni przechodzić.
Ellie spotyka Ashera w jednym z najtrudniejszych momentów swojego życia. Dziewczyna decyduje się opuścić rodzinne strony, kładąc palec na mapie i jadąc w kierunku, w którym poniesie ją los. Jak najdalej od rodzinnego domu. Jak najdalej od problemów, z którymi chce się rozstać i zacząć od nowa. Ataki paniki nie ułatwiają jej tej ucieczki, jednak stara się nad nimi zapanować, by zacząć od nowa. I wtedy, w jednym z miast prawie przejeżdża Ashera. Chłopak, mimo że jej nie zna, pomaga jej odnaleźć się w nowym otoczeniu. Poznają się lepiej. Okazuje się, że za Asherem również ciągną się sprawy z przeszłości, do tego jego teraźniejszość nie wygląda kolorowo. Jego ojciec zapija się na śmierć, nie zauważając ani Ashera, ani młodszego syna, który bardzo go potrzebuje. Matka opuściła chłopców dawno temu i teraz Asher jest dla Maxa bratem, ojcem i matką. Opieka nad dzieckiem, ojcem i domem to ogromny ciężar dla tego młodego mężczyzny. Chłopak niesie jednak swój krzyż i nie skarży się na nic. Spotkanie Ellie i Ashera dla obojga jest początkiem czegoś nowego. Czy tak bardzo pokaleczeni przez los młodzi ludzie będą potrafili otworzyć się na nowe uczucie? Czy będą sobie w stanie nawzajem pomóc?
Jeśli chcecie przeczytać coś naprawdę pięknego, sięgnijcie po pierwszy tom cyklu „Jeszcze raz”. Historia Ashera i Ellie jest cudowna, chociaż bolesna. Nie gna na łeb na szyję, ale w tym przypadku takie gnanie nie jest wskazane, bo ze względu na ogrom emocji, których dostarcza, wolniejsze tempo sprawdza się lepiej. Bo wtedy właśnie te emocje uderzają w nas z siłą huraganu, docierają do najgłębszych zakamarków serca i wywołują w nim spory zamęt. I bardzo dobrze, bo autorka porusza w powieści szereg wyjątkowo trudnych problemów, które spadają jak grom z jasnego nieba na młodych ludzi. Na ludzi, którzy w tym wieku nie powinni mieć tego typu zmartwień. Asher zajmuje się domem, dużo młodszym bratem i ojcem. Właściwie pilnuje, aby Max nie widział ojca pijanego. Chłopiec ma przez to błędne wyobrażenie o swoim ojcu, jednak brak zainteresowania z jego strony wydaje się boleć mniej. Mimo ciężkiej tematyki i emocji wylewających się z każdej strony powieści, książka nie przytłacza. Porusza, skłania do myślenia, ale nie przygniata jak głaz i pozwala cieszyć się opowieścią, mimo trudności w niej poruszanych. Autorka podejmuje w książce temat ataków paniki, o których zdaje się wiedzieć bardzo dużo, przez co przedstawia ten temat w realistyczny, przekonujący sposób. I wartościowy, bo wiele można dla siebie z tak rzetelnej publikacji wynieść i wiele się nauczyć. W książce zostały poruszone również inne tematy: alkoholizm, przemocy odtrącenie, samotność, trudne dzieciństwo i w konsekwencji problemy z zaufaniem. Zakończenie powieści to nie happy end, jakiego się spodziewałam. Jest smutne. Jednak dobrze pokazuje, jak ciężko jest zaufać innej osobie po tak traumatycznych przeżyciach, które zresztą wciąż trwają.
Bohaterowie są w tej powieści wspaniali. I dobrze wykreowani. Mamy wgląd w ich przemyślenia, dlatego możemy na bieżąco śledzić ich motywacje i próbować zrozumieć decyzje, które podejmują. Pokochałam Ellie całym sercem, jednak to Asher zdobył je całe. Więź, jaka łączy go z Maxem jest wyjątkowa i została tak dobrze przedstawiona, że poruszy nawet najbardziej zatwardziałe serca. Asher dba o młodego, troszczy się tak, jak powinni rodzice, których w życiu braci zabrakło. Zarabia na dom, aby Max miał wszystko, czego potrzebuje. Stara się zastąpić chłopcu ojca, bo matki malec nawet nie pamięta. A ojciec niby jest, ale go nie ma. Asher robi co może, a nie może wiele, bo przecież nie jest rodzicem chłopca, ale stara się ze wszystkich sił, aby Max miał dobre dzieciństwo, aby widniał na jego małej buzi uśmiech. Kiedy w życiu chłopaków pojawia się Ellie, jest jak promyk nadziei, odrobina słońca, która rozjaśnia kolejne dni. Jednak i ona nosi ze sobą swoje demony. Problemy, od których tak chciała się uwolnić. Przyjechały z nią i dręczą ją każdego dnia od nowa, niezależnie od tego, jak bardzo chce się od złej przeszłości uwolnić.
„Jeszcze raz zaufaj” to napisana z czułością, delikatnością i taktem opowieść o tym, jak nasza przeszłość determinuje naszą teraźniejszość, jak druga osoba może stać się dla nas przekleństwem lub ocaleniem i jak wbrew przeciwnościom podnieść się i zawalczyć o siebie. To niezwykle poruszająca i ważna powieść, którą każdy wrażliwy człowiek powinien przeczytać. Skradła moje serce! Mam nadzieję, że skradnie również Wasze.
We współpracy z Wydawnictwem BeYA.