„Słodka trucizna” to książka, której tytuł można interpretować na wiele różnych sposobów. Po zapoznaniu się z nią, śmiem twierdzić, że ona sama działa na czytelnika jak prawdziwa trucizna💔 I nie chodzi mi tu o końcowe uśmiercenie, ale o to, że powoduje tyle szkód w sercu i głowie, że to jest po prostu nie do opisania. Ta książka nieraz złamała mi serce, nieraz doprowadziła mnie do łez i nieraz spowodowała, że na moim policzku pojawiły się rumieńce. Z początku myślałam, że ta książka będzie kolejnym lekkim romansem, który przeczytam bez większego wow i który pewnie niczym szczególnym nie będzie się wyróżniał. Nie mogłam bardziej się mylić, serio. Zdałam sobie z tego sprawę po części pierwszej, która skończyła się tak, że miałam ochotę nią rzucić, siąść i płakać. I choć po części zdawałam sobie sprawę o czym ta książka jest, tak nie spodziewałam się, że to co się wydarzyło, aż tak na mnie wpłynie. Robię się chyba miększa na starość 👵😅
Książka podzielona jest na trzy części. W pierwszej z nich poznajemy dwójkę bohaterów, których połączyła… chęć popełnienia samobójstwa. Charlotte i Kellan to dwójka nastolatków, która straciła sens swojego życia. Oboje chcą skoczyć z budynku szkoły i oboje chcą to zrobić w walentynki. Także los chce, że akurat wtedy na siebie trafiają i pomimo ich „chęci”, nawiązują ze sobą kontakt i obiecują sobie, że co roku będą spotykać się w tym samym miejscu, aż do osiągnięcia przez nich 18 roku życia. Akurat walentynki to też dzień urodzin Charlotte, tak więc jest też okazja aby ten dzień świętować. Charlotte i Kellan celebrują tę tradycję, z kolei w inne dni w ogóle ze sobą nie rozmawiają i traktują się jak powietrze. Każde z nich ma swoją historię, można by rzec, że ich życie do kolorowych nie należy i każde ma swoje własne powody, aby mieć dość swojej egzystencji. Część druga to historia już starszej Charlotte, bowiem ma 22 lata, pracuje i spełnia się zawodowo. W tej części poznaje Tate’a, brata Kellana. Między nimi nawiązuje się dość skomplikowana relacja. Będą oni mieli ze sobą pewien wspólny pierwiastek, który będzie ich do siebie przyciągał. Jeśli chodzi o trzecią część, to ją musicie poznać już sami :) tak samo jeśli chodzi o drugą, ja tu zostawiam tylko mały jej smaczek. Jedno Wam powiem, historia nieraz wyrwie Wam serce z piersi, doprowadzi do łez bólu, łez szczęścia czy nawet do refleksji nad własnym życiem - istny rollercoaster emocji, powodujący, że tej książki ani na chwile nie chce się odkładać, pomimo bólu jaki zadaje.
"Wspomnienia są jak długoletnie związki : im dalej w las, tym bardziej blakną."
Nie będę kłamać, że jak tylko zobaczyłam tę książkę, to chciałam ją przeczytać, bowiem robię ostatnio większy przesiew w tym co chce czytać. Coś jednak mnie do tej książki co chwile przyciągało - codziennie widziałam gdzieś zapowiedzi i polecenia na ig, co ostatecznie doprowadziło do tego, że zdecydowałam się na jej lekturę. I to była naprawdę dobra decyzja! Bohaterowie zostali niezwykle dobrze wykreowani. Ich zachowanie było adekwatne do określonych wydarzeń i choć z jednej strony coś ich do siebie przyciągało, tak autorka nie zapomniała o głównym zamyśle książki. A nie ma nic gorszego niż nagłe porzucenie głównego wątku, na poczet uniesień i wyznawania sobie uczuć po jednym spotkaniu, czyli takie wiecie, "nic się nie liczy, straciłam głowę i kocham go całym sercem, choć widziałam go tylko raz". Trochę się też bałam, że może tu być trochę za słodko, ale wierzcie mi, gdyby nie niektóre "gorzkie wydarzenia", pewnie tak też by było. Na szczęście wszystko jest idealnie wyważone.
Nie zabrakło też scen, które mnie lekko rozbawiły. Choćby scena z wizytą u ginekologa. No nie powiem, bo z jednej strony śmiałam się pod nosem, ale z drugie strony momentami robiło mi się gorąco. Sama nie wiem, co zrobiłabym w takiej sytuacji, ale pomimo wszystko to było zdecydowanie ciekawe przeżycie 😂 i scena z książki, której nie zapomnę napewno jeszcze długi czas!
Dodatkowo na uznanie zasługuje samo wydanie książki, niezwykle piękna okładka oraz wnętrze, które przyciągnie wzrok niejednego czytelnika. Choć gdybym mogła wprowadzić jedną zmianę, tło na początku każdego rozdziału mogłoby być trochę jaśniejsze, bowiem mało co widać na niej tekst. Ale nie jest to coś, co jest jakimś mega minusem. Historia sama w sobie przyćmiewa ten mały mankament i po czasie nawet nie zwraca się na niego uwagi. I choć książka ma ponad 500 stron, ja nawet tego nie odczułam. Dosłownie chłonęłam tę historię i nie chciałam żeby się kończyła. Chyba nie muszę wspominać, że po jej przeczytaniu czułam się jak wypluty cukierek, prawda? 😉 "Słodka trucizna" to książka, obok której nie da się przejść obojętnie. Ogromnie Wam ją polecam!