"Wszystkie nasze granice" to trzecia książka Natalii Brożek, którą miałam okazję przeczytać i z przykrością muszę stwierdzić, że ta zdecydowanie podobała mi się najmniej! Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniem!
Główną bohaterką historii jest Gaia Gilchrist. Dziewczyna właśnie zaczyna studia na Uniwersytecie Walta Whitmana w Bostonie i ma nadzieję, że to właśnie na uczelni, gdzie wykładają znani pisarze, będzie mogła rozwijać swój pisarski kunszt. Czy jej oczekiwania będą miały odzwierciedlenie w rzeczywistości?
Jedno jest pewne, chociaż dziewczyna ma zadatki na dobrego pisarza, nie będzie jej wcale łatwo sprostać wymaganiom profesorów, a w szczególności postrachowi uczelni Edgarowi Johanssonowi. Mężczyzna już na pierwszych zajęciach wymaga od studentów przełamania własnych granic. Czy Gaia będzie w stanie przyznać się do tego, co skrywała przez lata? Czy informacja o tym, że zajęła pokój po zmarłej studentce, do której jest bardzo podobna, będzie miało wpływ na jej zdrowie psychiczne? Czy tajemniczy wykładowca miał coś wspólnego ze śmiercią jej poprzedniczki? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam was do lektury.
Zabierając się za "Wszystkie nasze granice" miałam nadzieję, że będzie to trzymające w napięciu połączenie romansu i thrillera. I niestety z wielkim żalem muszę przyznać, że chociaż pomysł na fabułę był naprawdę świetny, w wykonaniu zabrakło mi tego czegoś. Czego konkretnie?
Po pierwsze ciężko było mi uwierzyć w ten romans. Bardzo lubię książki z motywem age gap, jednak między Gaią a Edgarem nie czułam tej specyficznej chemii. Właściwie to trudno mi nawet stwierdzić, w jaki sposób tych dwoje się w sobie zakochało.
Następną kwestią jest poprowadzenie wątku kryminalnego. Wprawdzie wypadł on nieco lepiej niż wątek romantyczny, ale żałuję, że autorka nie poszła bardziej właśnie w tę stronę i nie wpadła na to, żeby go rozwinąć. Myślę, że gdyby skupiła się bardziej na odkryciu prawdy na temat śmierci studentki, podrzuciła czytelnikom nieco tropów, którymi mogliby pójść, byłoby zdecydowanie ciekawiej. Zakończenie miałoby większy wydźwięk, a książka obroniłaby się sama. Niestety, ale dało się odczuć, że autorka nie do końca czuje ten klimat, który występuje w thrillerach, jednakże doceniam odwagę.
Nie zmienia to jednak faktu, że jestem trochę rozczarowana tą publikacją, bo znam pióro autorki i wiem, że zdecydowanie stać ją na więcej! Niemniej jednak absolutnie nie mam zamiaru jej skreślać i z pewnością sięgnę po jej kolejne publikacje.