Jest to druga książka, jaką przeczytałam, autorstwa Jacka Londona. Pierwszą była, jakżeby inaczej, lektura szkolna „Zew Krwi”. Ale to było dawno, za to „Córka Śniegów” jest stosunkowo świeżą pozycją, toteż cały czas pozostaję pod wpływem jej uroku.
Jest to historia Frony Walse, córki znanego przedstawiciela handlowego Alaski, która po latach spędzonych w Paryżu wraca do rodzimego kraju. Sławne nazwisko ułatwia jej co prawda życie w tym, bądź co bądź trudnym pod wieloma względami kraju, jednak i bez tego Frona radzi sobie z przeciwnościami losu dzięki swojej odwadze, sile perswazji i innym walorom charakteru. Z początku dziewczyna jest zaskoczona zmianami, które zaszły podczas jej nieobecności. Zostawiła ten kraj dziki i nieujarzmiony, gdzie prawem najwyższym było prawo przyrody, gdzie przetrwać mógł tylko silny, a słabi i tchórzliwi w ogóle nie mieli racji bytu. Kraj niezmącony cywilizacją, piękny w swej prostocie. Długo nie mogła się pogodzić z tym co zastała po powrocie, jednak w końcu zrozumiała, że w dobie „gorączki złota” taka zmiana to naturalna kolei rzeczy. A co zastała? Tego już nie napiszę, za dużo bym zdradziła za jednym zamachem.
Oprócz tego wątku są jeszcze inne, poboczne, które w miarę rozwoju akcji wysuwają się na pierwszy plan i znikają w tle. Tu nie należy pominąć wątku romantycznego tyczącego sprawy wyboru męża dla panny Walse, którego, jak sama zainteresowana twierdzi, nie szuka. Ale przecież życie to pas ciągłych niespodzianek.
Jednak wbrew fabule, książka opowiada o rzeczach dużo wznioślejszych niż przelotny romans, czy nawet miłość. Jest to opowieść przede wszystkim o odwadze, poszukiwaniu ideałów i wartości, przezwyciężaniu ludzkich słabości i potępianiu tchórzostwa. Jack London pokazał nam, czym jest wiara w człowieka i jak wierzyć, nie pozostając naiwnym.
Czytając tę książkę nasunęło mi się pytanie: Czy kobieta może być bohaterem? Odpowiedź nie jest prosta. By kobieta mogła się wybić, musi być odważna jak nie byle mężczyzna, silna za dziesięciu, nie tylko w mięśniach, a także nieprzeciętnie piękna. Jak już się wybije ma niejako ułatwione zadanie z racji swojej płci. Albowiem wtedy przeciętna bohaterskość jest uznawana za nie lada wyczyn. Co zaś się tyczy mężczyzn, oni nie muszą wykazywać się szczególną odwagą, niekiedy wystarczy im nawet sama charyzma i jako taka przychylność losu. Koniec końców każdego jednak spotka sprawiedliwość świata. Mniej więcej (w dużym skrócie) o tym traktuje ta książka. Niewątpliwie ważny i interesujący temat. Od biedy odpowiada na moje pytanie, ale niekoniecznie.
Koniec jednak z dygresją. Autor pokazał nam kunsztowną powieść, napisaną niezwykle pięknym językiem, któremu daleko do prostoty. Przy czytaniu potrzebna jest maksymalna uwaga czytelnika, w innym bądź razie można się pogubić. Ale to czyni książkę wciągającą. O jej walorach i zaletach mogłabym jeszcze dużo pisać. O wadach póki co nie, bo, jak już pisałam, lektura jest świeża i cały czas pozostaję pod jej urokiem. Pozycja wywarła na mnie ogromne wrażenie i raczej na pewno nie przejdzie bez echa w moim życiu, a, bądźmy szczerzy, takich dzieł to ze świeczką szukać.