Nigdy bym nie sięgnęła po tę książkę, gdyby nie Klub Recenzenta, z którego ją otrzymałam. Zaintrygowała mnie okładka, na której znajduje się charakterystyczna średniowieczna wizja śmierci. Budzi niepokój w połączeniu z tytułem "Jutro nie mieści się w głowie"...
To niewątpliwie ciekawa książka na trudne czasy oraz cenne źródło historyczne, ponieważ zawiera dzienniki czasu pandemii zwykłych ludzi. Coś, co sami pamiętamy, coś co sami przeżyliśmy i przeżywamy nadal. Większość biur przeszła do pracy w domu i pomimo wielu zalet, taka praca ma także wiele wad, dlatego niektórzy choćby decydują się udawać, że podróżują z pokoju do pokoju. Przymusowe zamknięcie budzie wiele obaw i kontrowersji.
Nasi bohaterowie pokazują je uczciwie i wpuszczają czytelnika do swojego życia. Nie grają roli, ale są autentyczni. Bardzo ciekawie się czyta tę książkę dzięki temu. Ma się wrażenie, jakby czytało się o swoich wrażeniach i doświadczeniach. Każdy z nich jest inny, ale łączy ich sytuacja, w jakiej się znaleźli. Pandemia zmieniła całe ich życie i wszystko to, co do tej pory znali, kochali, lubili. Są niepewni jutra i zaskoczeni rozwojem sytuacji. Lekceważą zagrożenie lub - wręcz przeciwnie - są zbyt ostrożni. Ale czyż w momencie pandemii nie zachowywaliśmy się podobnie?
Jarosław, Marek, Sonia, Monika, Joanna, Agata i Ka Klakla w różny sposób wpuszczają nas do swojego życia. I tak doświadczamy trudów pracy przy rozbrykanej dziewczynce, która akurat musi o coś zapytać mamę, kiedy ta wykończona odpoczywa i to oczywiście nie może poczekać, utrudnionej komunikacji z rodzicami, szybkiego kursu komunikacji online, kulinarnego szału, sposobów na nudę, produkcji maseczek i innych... Łącznie z dyskusjami, co to znaczy być Polakiem/Polką gdzieś w tle, ukrytych, nieoczywistych. Wszystko to, czym sami próbowaliśmy zająć się w momencie wybuchu pandemii.
Ta niepewność i poczucie samotności, nudy, czy brutalne zmiany, których wszyscy doświadczamy i doświadczyliśmy, powodują, że książkę czyta się bardzo szybko i ma wrażenie jakby to było nasze życie. Aż chce się powiedzieć: "ja też"! Jak widać w obliczu niebezpieczeństwa ludzie mają podobne sposoby radzenia sobie z zagrożeniem. Uciekamy w pracę, w rodzinę lub w nowe rozrywki.
Niektórych bohaterów bardziej polubiłam niż innych, innych rozumiem, ale nie zgadzam się z ich zachowaniem, bo sama zadecydowałabym inaczej. Jednak najbardziej nie podobały mi się wiersze Ka Klakly. Owszem, metafizyka w codziennej rzeczywistości nie należy do łatwego stworzenia, ale jednak zupełnie nie pasuje mi zestawienie prostej listy zakupów czy rzeczy do zrobienia z wierszem o wszechobecnej śmierci. Jakoś mi się to gryzie.
Nie wątpię, że pomysł był ciekawy: zestawienie tematyczne szesnastu pozycji oraz wiersze do tego w celu zaspokojenia wyższych potrzeb, ale nie pasuje mi to zupełnie. Może gdyby w książce znajdowałoby się więcej wierszy, byłaby bardziej wyważona? W tym momencie nie jest, za co odejmuję jedną gwiazdkę. Zresztą mam wrażenie, że te wiersze w ogóle tutaj nie pasują. Bez nich jakoś szybciej i lepiej się czyta. W końcu to są "Dzienniki", a wiersz może być poetyckim zapisem, ale po prostu mi nie pasuje do tej koncepcji.
Przekonajcie się sami, czy warto sięgnąć po "Jutro nie mieści się w głowie". Niewątpliwie będziecie zaskoczeni, bo wszyscy znamy podobne osoby, a tutaj niewątpliwie widzimy autentyczną historię zapisu walki z pandemią. Ci ludzie pochodzą z różnych grup społecznych, pracują w różnych miejscach, a jednak wszystkich (i nas też!) łączy jedno: pandemia, która zmieniła świat.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.