Czym tak naprawdę jest miłość? Gdzie jest granica między prawdziwym uczuciem, poświęceniem a uzależnieniem od drugiej osoby? Czy w ogóle jest możliwe jakiekolwiek rozgraniczenie tego? Osobiście uważam, że tak, choć granica jest bardzo cienka, bardzo łatwo ją przekroczyć i bardzo trudno wrócić. A jak Wy myślicie?
Jane wydaje się być zwykłą nastolatką, która wiedzie równie zwykłe życie. Ma swoich przyjaciół, którzy towarzyszą jej w codziennych radościach i trudnościach. Ma nadopiekuńczego brata i oczywiście w tle pojawia się najlepszy przyjaciel brata. Myślę, że nietrudno się domyślić, że jest on zabójczo przystojny i ma mroczną duszę. Ale czy na pewno? By się o tym przekonać należy przeczytać "Heart of the Devil", choć ja nie uważam, że to na tyle przydatna wiedza, by poświęcać swój czas.
Jednak od początku – czemu zdecydowałam się przeczytać tę książkę, choć większość romansów z uśmiechem krytykuję? Ponieważ byłam zmęczona i potrzebowałam czegoś lekkiego, co napełni moje serce ciepłem, miłością i namiętnością. Coś, co czyta się szybko, nie jest skomplikowane, ale daje satysfakcję z odpoczynku. "Heart of the Devil" wydawało mi się właśnie taką książką, ale okazało się, że diametralnie się pomyliłam. Prostota tej książki, błędy i to, co ona sobą reprezentowała, wywołała we mnie wiele negatywnych emocji.
Przyznam się z bólem serca, że nie dostrzegam pozytywów tej książki. Autentycznie, i jest mi niezmiernie przykro z tego powodu. Już sam pomysł wydawał mi się dość schematyczny, ale na początku nie przeszkadzało mi to. Jednak z czasem nie rozumiałam, jak można wykorzystać tak wiele schematycznych motywów. Wygadana nastolatka, przystojny i niebezpieczny przyjaciel brata, którego główna bohaterka nienawidzi, najlepszy przyjaciel-gej, słodka i naiwna przyjaciółka. Przecież to wszystko jest po prostu czystą sztampą. Ale żeby nie było – dobrze napisaną sztampę da się rzetelnie obronić.
Jednak ta książka jest napisana tragicznie. I nawet nie chodzi mi o to, że autorka nie ma talentu. Być może ma i być może w przyszłości jest w stanie wypracować pewne aspekty na tyle, by napisać genialną książkę. Tylko że nie w tej chwili. Trzeba ćwiczyć pisanie. Zdarzają się osoby, które prawie od razu potrafią fantastycznie pisać, ale wiele rzeczy trzeba wcześniej wyćwiczyć, wymyślić, spotkać się z nimi w innych książkach, posłuchać konstruktywnej krytyki i myślę, że wtedy można pisać. W "Heart of the Devil" brakuje logicznych połączeń między wydarzeniami. W mojej wyobraźni wygląda to tak, że pisarka miała jakiś pomysł w głowie, być może odtworzyła sobie kilka razy jakieś wyobrażenie, by następnie napisać tylko część. Jakby zapomniała, że czytelnicy nie czytają jej w myślach, więc wielu elementów nie może pominąć. I tu jest coś bardzo ciekawego – Wiktoria Wolf skupiała się na takich banałach, jak dokładne opisywanie ubioru bohaterów prawie każdego dnia, co było do jedzenia na śniadanie, a pomijała wyjątkowo istotne dla fabuły elementy. Nie wiem, co tu się zadziało. Ale czytając tę książkę, skłoniłam się do słuszności powiedzenie, że ten kto opisuje ubrania i posiłki, nie jest jeszcze gotowy, by dzielić się swoją twórczością. W tej chwili z mojej strony będzie to okrutne, ale pisarka w dedykacji krytykuje swoją polonistkę. Niestety polonistka miała rację.
Bohaterowie niestety też okazali się... Teraz mi zabrakło słów, ponieważ źle wykreowani nie opisuje tego, co chcę powiedzieć. Oni w ogóle nie byli wykreowani. Każdy z nich był płytki, bez żadnego charakteru. Odróżniałam ich wyłącznie po jakiś głównych cechach, czyli np. Daemon to ten seksowny, gej to przyjaciel głównej bohaterki itd. No nie, tak nie powinno być. A sama Jane to dla mnie nie istniała. Była tylko bezosobowym narratorem.
W tym momencie dochodzę do czubka góry lodowej. Ta książka przekazuje młodym osobom złe wzorce. To co toksyczne, to co wulgarne przedstawia jako atrakcyjne, jako pożądane. Relacja głównych bohaterów jest po prostu toksyczna i poniżająca dla Jane, a ona tego nie widzi. Kobiety nie powinny być tak poniżane przez mężczyzn. Są czymś więcej niż przedmiotem, który seksowny mężczyzna może wziąć sobie, gdy ten przedmiot zacznie spełniać zachcianki i podlizywać się. Dokładnie tak to odebrałam i dla mnie jest to wręcz tragiczne, że takie uprzedmiotowienie i poniżanie ludzi przedstawia się właśnie jako zakochanie i bliską relację.
Rzadko mi się zdarza, że żałuję, że przeczytałam jakąś książkę. Zazwyczaj jeśli nawet nie podoba mi się, to mam poczucie nowego doświadczenia i poszerzenia granic. Przy "Heart of the Devil" przeżyłam sprowadzenie na ziemię. Nikomu nie polecam tej książki. Natomiast mam nadzieję, że sama pisarka będzie ćwiczyć, poprawiać swoje błędy i pewnego dnia napisze książkę, którą dobrze ocenię, lub zrozumie, że być może inny rodzaj działania daje jej spełnienie.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl