Spokojny thriller psychologiczny poprowadzony w formie monologu. Zrównoważona fabuła pod kątem przekazywanych informacji, gdzie nakreślony zostaje przebieg dramatycznych wydarzeń w rodzinie Shuttów. Główna bohaterka zapoznaje czytelników ze swoimi emocjami, jednocześnie próbując przypomnieć sobie, co dokładnie zdarzyło się fatalnej nocy trzy lata wcześniej. Nie jest jej lekko, bo właśnie ma dojść do apelacji człowieka, który odpowiada za tamte wypadki. Niepamięć, która do tej pory chroniła ją i w pewnym stopniu pomogła uzyskać względną równowagę psychiczną, teraz zaczyna coraz bardziej uwierać.
Rud Petty, oskarżony, jest jasno określonym typem człowieka. Autorka od początku nakreśla go tak negatywnie, że nawet przez chwilę trudno było spojrzeć na niego z wątpliwością. I to zdecydowanie psuje zabawę, szczególnie w tego rodzaju thrillerach. Za to dostajemy do głębszego przeanalizowania postać Hanny i jej młodszej córki Dawn. Stosunki jakie panowały od zawsze między nimi, jak i resztą członków rodziny, po raz kolejny uświadamiają, że nie ma ludzi doskonałych, a co za tym idzie, rodzina nie daje gwarancji, że będzie stanowić materiał na idealny zespół.
Kolejne rozdziały "Patrz na mnie" to przybliżanie faktów z kroniki rodzonych wypadków. Możemy spojrzeć na stosunek obojga rodziców względem swoich córek, odkrywamy również ich charakter i podejście do życia, a przede wszystkim pobłażliwy ton Hanny w stosunku, praktycznie do każdego. To co ją gubi, to brak szerszego spojrzenia na zdarzenia oraz relacje międzyludzkie, a przede wszystkim tłumaczenie zachowania innych. Tak chyba robią osoby, które nie czują się dowartościowane. Pod pewnymi względami Hanna i jej córka Down są do siebie podobne, ale też pod wieloma, tymi najistotniejszymi, na szczęście się różnią. Skąd aż takie dysproporcje? Jak to możliwe, że rodzimy i wychowujemy ludzi, którym trudno rozgraniczyć dobro od zła?
Istotą przedstawionej historii nie jest sam fakt dokonania napadu, powiedziałabym nawet, że nie najważniejsze jest to, kto zabija, a przede wszystkim relacje rodzinne. To one wychodzą na pierwszy plan. To, jak członkowie rodziny traktują się na wzajem, jakimi uczuciami się darzą, czy i kto komu zazdrości. To na bazie wypracowanych relacji dostrzegamy więzi, możemy też spróbować odpowiedzieć na pytanie co przeoczono, być może coś zaniedbano i dlaczego tak naprawdę doszło do tragedii.
Treadway stworzyła ciekawą książkę, która daje możliwości spojrzenia na problem pod różnym kątem. Jej treść zostawia nas również z otwartymi pytaniami, na które być może nigdy nie uda się satysfakcjonująco odpowiedzieć. Bo czym tak dokładnie jest zło? Czy mamy od urodzenia pewne predyspozycje do danego zachowania? Być może sumienie u niektórych jest "Wyłączone" na poziomie rozwoju płodowego, a może weryfikujemy swoje "ja" pod wpływem wychowania. A jeśli to głównie środowisko rówieśników wywiera na nas tak duży wpływ, że znacząco zmieniamy swoje zapatrywania i bezrefleksyjnie poddajemy się pewnym posunięciom?
Warto znaleźć czas, by poddać się tym niełatwym refleksjom.