Kaznodzieja to druga powieść Camilli Läckberg z serii Saga o Fjällbace, sprawą rozwikłania zagadki przypadkowo znalezionych i okaleczonych ciał, po raz kolejny zajmie się Patrik Hedström, postać pojawiająca się również w innych książkach autorki.
Tym razem, fabuła skupia się bardziej właśnie na postaci Patrika, jako że działania Ericki są nieco ograniczone ze względu na zaawansowaną ciążę. Nie przeszkadza jej to jednak prowadzić własnego śledztwa w domowym zaciszu, gdzie usilnie stara się połączyć strzępki informacji, które do niej docierają w sprawie odnalezienia zwłok oraz powracającej starej sprawy zaginięcia dwóch dziewczyn.
Tropy śledztwa Patrika prowadzą do pewnej rodziny religijnych fanatyków, którzy dobrze znani są na lokalnym komisariacie ze względu na liczne konflikty z prawem i kryminalną przeszłość. W śledztwie jednak nic nie jest do końca jasne, a tymczasem zgłoszono zaginięcie kolejnej dziewczyny. Czy zaginięcie z przed lat ma coś wspólnego z obecnymi wydarzeniami? Czy we Fjällbace człowiek odpowiedzialny za dawne, niewyjaśnione zbrodnie nadal wiedzie spokojne życie? A może któryś z mieszkańców nagle skręcił na złe tory dając się porwać ciemniejszej stornie swojej natury? To tylko kilka z pytań, które krążyły w mojej głowie czytając thriller psychologiczny w najlepszym wydaniu. Pewne jest tylko, że przez serię niefortunnych drastycznych odkryć, nikt we Fjällbace nie może czuć się bezpieczny. Działania lokalnego komisariatu nabierają tempa, bo nikt nie chcę przekonać się nie własnej skórze że w Szwedzkim miasteczku żniwa zbiera seryjny morderca.
Zdecydowanie większa część fabuły poświęcona jest roli Patrika i prowadzonemu śledztwu, jednak w książce też znajdziemy fragmenty poświęcone Erice i jej zmaganiom z nową życiową rolą, oraz nowymi problemami, jakie sprowadziła na nią rychła wizja macierzyństwa.
Wątek religijnego fanatyzmu, który przejawia się na kolejnych stronach moim zdaniem dodaje książce pikanterii i wnosi dużo oryginalności sprawiając, że po latach tej pozycji nie da się pomylić z żadną inną książką Läckberg (pomimo wspólnego miejsca akcji oraz głównych postaci). Przyczyniło się to również do wzmocnienia ponurej atmosfery, która pochłonęła Fjällbake i nie raz wywołała dreszczyk niepokoju na plechach.
W książce znajdziemy dużo trzymających w napięciu zwrotów akcji, które sprawiają, że momentami ciężko się oderwać. Z niecierpliwością czekałam na retrospekcje, które dawały wgląd w historię zaginięcia dwóch dziewczyn, których szkielety odkryto po latach. Uporczywie starałam się połączyć kropki i wytropić sprawcę , lub też może sprawców całego zamieszania. Z tym musiałam się jednak wstrzymać niemal do ostatnich stron, co w zasadzie daje kolejny plus tej książce, bo jednak historia została opisana w bardzo przemyślany sposób, a czytelnik poznaje prawdę dokładnie w tym momencie, w którym chce tego autorka.
Gorąco polecam tą książkę. Jestem fanką kryminałów, skandynawski klimat tej historii również bardzo mi podpasował. Jako, że kryminałów przeczytałam sowim życiu naprawdę wiele, dziś podchodzę do nich bardziej krytycznie i nie zadowalam się byle dreszczowcem. Książki Läckberg jednak jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, to nazwisko na okładce samo w sobie sprawia, że już na starcie mam swoje wysokie oczekiwania, i tym razem również zostały one spełnione.