Chyba nie muszę Wam mówić, że po przeczytaniu „Aleksandry” z niecierpliwością wyczekiwałam zapowiedzi kolejnej części cyklu, którym jest dzisiejsza książka. „Ela” autorstwa Elżbiety Downarowicz nie jest przesłodzonym romansem, których na rynku jest wiele, lecz stanowi prawdziwą oraz szczerą do bólu historię dwójki ludzi, na których czeka wiele przeszkód, które będą w stanie pokonać tylko wtedy kiedy będą razem.
Poznajcie Elę - czterdziestosiedmioletnią kobietę, która samotnie wychowuje swoją córkę oraz Mariusza - czterdziestodwuletniego mężczyznę, szczęśliwego ojca dwójki małych dzieci oraz męża Klaudii. Różni ich nie tylko różnica wieku, ale również status społeczny i rodzinny, jednak siła uczucia, które zaczyna ich łączyć, sprawia, że mężczyzna postanawia odejść od swojej żony.
To nie jest typowa historia kobiety walczącej po zdradzie męża o należne jej prawa, ale opowieść o trzech zagubionych osobach oraz o trudnych wyborach i bezpowrotnie straconych szansach. W tej powieści każda ze stron zapłaci wysoką cenę za swoje czyny, a nadzieja na miłość i spokojne życie stanie pod wielkim znakiem zapytania. Czy wszystko można usprawiedliwić uczuciem? Czy warto bezwzględnie i z premedytacją dążyć do realizacji własnych planów?
Do tej pory jestem zaskoczona w jakim kierunku potoczyła się fabuła tej książki. Tym tytułem Downarowicz udowadnia nam, że czasami jesteśmy w stanie zrobić wszystko by zawalczyć o swoje.
Jak już pewnie niektórzy z Was wiedzą, pani Elżbieta tworzy prawdziwe historie, które mogą spotkać wiele kobiet. Co za tym idzie w jej powieściach dostajemy bohaterów, którzy są ludzcy - mają (jak my) wiele wad oraz towarzyszą im problemy, które mogą spotkać każdego z nas.
Skoro już o bohaterach mowa chciałabym bliżej przyjrzeć się postaci Eli oraz Klaudii. Jeśli chodzi o pierwszą z nich to niestety momentami dość mocno mnie ona irytowała. Kuło mnie w oczy kiedy czytałam fragmenty, w których kazała ona Mariuszowi wrócić do swojej rodziny. Wiem, że nie powinnam jej oceniać z racji tego, że nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, jednak bardzo raziło mnie to w oczy, co sprawiało, że miałam ochotę potrząsnąć Elą podczas czytania.
Natomiast jeśli chodzi o naszą Klaudię... Muszę przyznać, że bardzo zawzięta z niej babka, której nie chciałabym spotkać na swojej drodze. Czasami pragnęłam mieć tyle zawziętości co ona, jednak po czasie zrozumiałam, że to co ona robi jest złe - nawet bardzo. Jej postać dodała dramaturgii do całej historii, przez co nie przeszłam obojętnie obok tego tytułu. Postać Klaudii pokazuje nam do czego zdolna jest zdradzona kobieta by osiągnąć „sprawiedliwość”.
Czy książkę polecam? Jak widzicie „Ela” to istna mieszanka emocji - nie często mam przyjemność czytać pozycje, których fabuła spowoduje u mnie i złość i smutek czy zawiść. Elżbieta Downarowicz należy do tych autorów, którzy spowodują u Was wiele łez, ale również rozgrzeją Was do czerwoności. Jeśli zastanawiacie się czy wymagana jest znajomość poprzedniej książki do przeczytania „Eli” - to spokojnie, nie jest ona wymagana, są to całkowicie odrębne historie, jednak zachęcam Was do sięgnięcia po „Aleksandrę” - nią też będziecie zachwyceni.