Stephana Kinga wszyscy już chyba znają. Jest to jeden z najpoczytniejszych pisarzy na świecie. Jego książki przekraczają już nakład 350 mln egzemplarzy. „Cmętarz zwieżąt” przeszedł do klasyki i właśnie dlatego, od tej książki zaczęłam poznawać tego autora. Jeśli ktoś ma ochotę na inne jego dzieła, to najlepszymi określa się „Lśnienie”, „Miasteczko Salem” oraz „Podpalaczka”.
Cmentarze bywają przerażającymi miejscami i właśnie tam odbywają się najstraszniejsze sceny. Niby jest to tytułowy cmentarz zwierząt, którym opiekują się dzieci. Wydaje się być niegroźny. Takiego miejsca mogą się przerazić dzieci, ale nie dorośli. Osobiście miejsc takich się nie boję, chociaż gdybym miała tam sama pójść po zmroku... nie odważyłabym się. Klimat tego miejsca sprawia, że mam wrażenie, iż trupy zaraz wyjdą spod ziemi. I w tej oto książce trupy wyjdą ze swych grobów i będą bardziej przerażające, niż w waszych najśmielszych oczekiwaniach..
Rodzina Creedów przeprowadza się do nowego domu. Poznają przemiłego staruszka z naprzeciwka i żyje im się tam bardzo dobrze. Jedynym dziwnym miejscem w okolicy jest las, a w nim brama z napisem „cmętarz zwieżąt” (dzieci miewają problemy z ortografią), na którym młodsi chowają swoje ukochane pupile. Życie rodziny jest sielanką. Ojciec – doktor z dobrą pracą, kochającą żoną, córką która właśnie poszła do szkoły oraz malutkim Gage’m, który rozbawia wszystkich swoją dziecięcą słodkością. Jest też KOT. Tak, właśnie ten kot z okładki, choć nie do końca… Pewnego dnia ginie na ruchliwej drodze przed domem. Ojciec nie potrafi powiedzieć o tym córce, dla której Church był całym światem. Rozwiązanie problemu znajduje sąsiad – Jud. A rozwiązanie to, jest ściśle związane z cmentarzem zwierząt, i wbrew pozorom, wcale nie chodzi tylko o to, aby kota tam pochować.. Jednak jedna rzecz wszystkim jest dobrze znana, zabawa w Boga nie należy do bezpiecznych.
Ta historia była NIESAMOWITA. Kiedy przeczytałam tytuł w sklepie, zastanawiałam się, jak można zrobić z jakiegoś cmentarza zwierząt straszne miejsce. Rozumiem, że można bać się pochowanych ludzi, ale zwierząt? Ciekawość zżerała mnie od samego początku, nie mogłam się doczekać, co też wspaniały King mi zaprezentuje. Moje oczekiwania były ogromne, to w końcu tak znany autor, nie zawiodłam się. Pisarz potrafił nieźle mnie zaskoczyć, wywoływał ogromne napięcie, a klimat grozy... cóż, w żadnej innej książce nie czułam go tak intensywnie. Głowni bohaterowie również byli niesamowici. Z jednej strony błagałam ich w myślach „nie idź tam” , „nie rób tego” , ale z drugiej strony wiedziałam, że postąpiłabym tak samo! Ludzie są tacy przewidywalni. Oczywiście nie ma w tej książce żadnej nudy. Pomysł na fabułę jest jedyny w swoim rodzaju, a styl autora sprawiał, że czułam się jakbym oglądała film (chociaż ekranizacji tej książki nie oglądałam, choć teraz na pewno to zrobię), wystarczyło kilka drobnych słówek, a przed oczami miałam klatkę, po klatce sceny rozgrywające się w lekturze.
Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z tej książki. Przyznam, że spodziewałam się czegoś jeszcze straszniejszego, po czym bałabym się pójść do łazienki o północy, ale chyba trudno mnie przerazić. Zapewniam jednak, że grozy było dużo. Jest to horror, w którym nie tylko mamy bać się tytułowego cmentarza, ale w którym w sposób przerażający jest przedstawiona ludzka psychika. King przedstawia jacy naiwni jesteśmy oraz jak wiele potrafimy zaryzykować dla najbliższych nam osób. To uczucia kierują naszym życiem. Polecam wszystkim !
„Koty to gangsterzy świata zwierzęcego, żyjący poza prawem i tam ginący.”