"Dziedzictwo" Katherine Webb to piękna, poruszająca opowieść, która uwiodła mnie już od samego początku. A ja z przyjemnością pozwoliłam się uwieść. Autora zaczarowała mnie i ten czar trwał nieprzerwanie aż do ostatniej kropki na 508 stronie. Tu sekrety zalegają w domu niczym schowany w kątach kurz. Tu miłość splata się ze stratą, poczucie winy z karą, rozpacz ze strachem i lękiem, a szaleństwo czai się u drzwi.
Akcja powieści toczy się dwutorowo. Zaintrygował mnie związek pomiędzy zakurzoną prerią Dzikiego Zachodu początków XX wieku (1902-1911), a piękną, angielską posiadłością Storton Manor lat współczesnych. Co łączy oba te miejsca?
Ameryka początków XX wieku. Caroline Fitzpatrick mieszka z ciotką w Nowym Jorku. Dziewczyna pochodzi z arystokratycznej rodziny. Wbrew woli swojej ciotki wychodzi za mąż za Corina Masseya, właściciela rancza na Dzikim Zachodzie. Nie ogłoszono zaręczyn, nikt nie poprowadził Caroline do ołtarza, a na ślubie nie pojawił się nikt z jej rodziny.
Dziewczyna przyzwyczajona do wygód i służących, w nowych warunkach kompletnie sobie nie radzi. Nie potrafi prowadzić domu, a bezkres prerii przyprawia ją o ataki paniki. Denerwuje ją nieznośny upał, irytuje wszechobecny piasek, wdzierający się w każdy kąt domu, a wycie kojotów po nocach doprowadza do szału. Wszystkie niegodności rekompensuje miłość do męża, ale przychodzi czas, że młoda kobieta musi się zmierzyć z bolesną stratą. Jak poradzi sobie Caroline bez męża? Czym wypełni pustkę po nim? Do czego jest zdolna, aby zaspokoić uporczywe pragnienie zostania matką?
Wielka Brytania czasy współczesne. Beth i Erica Calcott dziedziczą dom po babce. Warunkiem otrzymania imponującej, wiejskiej rezydencji jest zamieszkanie w niej sióstr. Podczas robienia porządków Erica znajduje na strychu skórzany, czerwony kufer, a w nim stare listy Caroline. Dziewczyna jest zdumiona ich treścią i znalezionym zdjęciem Caroline z ciemnowłosych chłopczykiem na kolanach. Zaczyna grzebać w przeszłości. Co odkryje młodsza z sióstr? Czy uda jej się poznać ponury sekret swojej prababki Caroline?
Jednocześnie Erica musi się zmagać z depresją Beth i tajemnicą zniknięcia kuzyna Henrego. Erica odkrywa, że jej siostra walczy z demonami przeszłości i ukrywa jakiś straszny sekret, sięgający jeszcze czasów ich dzieciństwa. Czasów, gdy przyjacielem sióstr był potomek Cyganów, Dinny.
"Niektóre rzeczy giną bezpowrotnie w odmętach przeszłości - pewnie właśnie dlatego przeszłość jest taka tajemnicza i tak bardzo nas fascynuje."
"Dziedzictwo" to powieść wielowątkowa, klimatyczna i poruszająca. Przenoszenie się między Ameryką początków XX wieku i Wielką Brytania lat współczesnych nadaje tej historii głębi i wielowymiarowości. Autorka pokazuje, jak dawna historia może wpłynąć na teraźniejszość, i że zawsze trzeba ponieść konsekwencje swoich czynów. Serwuje swoim Czytelnikom całe spektrum emocji. Jest tu miłość, zdrada, strata, żałoba, podejrzliwość, zazdrość, obłąkańcza rozpacz, lęk, panika, świadome zadawanie cierpienia, poczucie winy, niewybaczenie sobie za niegodziwości, traktowanie życia jak kary. Katherine Webb eksploruje ludzkie umysły z wnikliwością i spostrzegawczością wytrawnego psychologa.
Generalnie ta powieść mnie zachwyciła. Podobały mi opisy angielskiej zimy z ołowianym niebem i lejącymi strugami deszczu. Podobały mi się opisy bezkresnej prerii z palącym słońcem, wszechobecnym kurzem i jałową ziemią. Polubiłam siostry Calcott, ale Caroline mnie irytowała.
Zachwycił mnie lekki styl pisarki, plastyczny i wyrazisty. Delektowałam się każdym przeczytanym słowem.
Ta historia zapadła mi w pamięć, a jej echo nadal odzywa się w moim sercu. Dlatego będę szukać innych powieści Katherine Webb.