J.A. London to Jan i Alex Nowasky – pisarski duet matki i syna. Jako Rachel Hawthorne Jan napisała wiele powieści dla młodzieży, między innymi bestsellerową serię Strażnicy Nocy.
Ciemność przed świtem to ich pierwsza wspólna książka.
O istnieniu tejże powieści dowiedziałam się przez przypadek – okładka przewinęła mi się na jednej z zakładek dołączanych w księgarni do każdego zakupu. Spodobała mi się – odnalazłam więc ją na jednym z portali literackich i dodałam do książek planowanych na czas najbliższy.
Zabrałam się za czytanie z dość mieszanymi uczuciami, z jednej strony licząc na coś ciekawego, a z drugiej nie spodziewając się też zbyt wiele, by nie ulec rozczarowaniu.
„Dzielnica jest zniszczona, wąskie uliczki zaśmiecone. Moja wyobraźnia szaleje i przed oczami stają mi wszelkiego rodzaju nielegalne interesy tu załatwiane. Krew za pieniądze, krew za narkotyki, krew za jedzenie. Cenna purpura, która płynie w moich żyłach, stała się walutą nowego świata.”
Muszę przyznać, iż Ciemność przed świtem dość pozytywnie mnie zaskoczyła, przede wszystkim w miarę oryginalnym pomysłem na fabułę – co w przypadku wampirów jest raczej ciężkie do osiągnięcia. Już od pierwszych stron zostajemy wprowadzeni do świata, w którym ludzie zostali niejako zdominowani przez wampiry. Żyją w zamkniętych miastach w strachu przed krwiopijcami, z racji bezpieczeństwa nie mogą wychodzić wieczorami, a gdy słońce zajdzie – po mieście przechadzają się łowcy nocy (?) pilnujący bezpieczeństwa.
Główną bohaterką jest Dawn, siedemnastoletnia dziewczyna piastująca po zmarłych rodzicach stanowisko wysłanniczki Denver. Jej głównym zadaniem jest utrzymywanie kontaktów stricte służbowych z wampirami. Jako postać jest ona raczej przeciętna, ot typowa nastolatka – chciałoby się powiedzieć. Jedyne co mnie w niej niezwykle irytowało to postawa odnośnie Victora w stylu Nie lubię go, nie lubię, gdy tak naprawdę chyba tylko ona jedna wierzyła we własne słowa.
Victor. Kilkusetletni wampir o urodzie nastolatka, chciałoby się tu spodziewać jakiegoś mroku i okrucieństwa – on jednak ma w sobie całkiem sporo cech ludzkich. Osobiście go polubiłam, spodobał mi się o wiele bardziej od Michaela, który zachowywał się chwilami jak typowy dzieciuch.
„- Złapiesz mnie, jak spadnę, co? - pytam.
- Złapię cię, zanim zdążysz się ześlizgnąć. - uśmiecha się.”
Styl powieści jest dość ciekawy i z pewnością wciągający. Pochłonęłam ją w jeden wieczór, a to już musi o czymś świadczyć. Jeśli natomiast ktoś skrycie liczy tu na większy rozlew krwi, walki na śmierć i życie oraz inne tego typu rzeczy – może się rozczarować. Akcja brnie do przodu w odpowiednim tempie, nie jesteśmy nią ani znudzeni, ani też przytłoczeni zbyt wielką ilością wydarzeń.
„[...] Ale czasem po prostu chcemy udowodnić, że nie boimy się ciemności. Nawet jeżeli jest inaczej.”
Wątek miłosny sam w sobie nie jest zbyt skomplikowany, tak samo jak bez większych problemów możemy przewidzieć jego dalszy rozwój. Zaskoczyć nieco może nas samo zakończenie.
Ciemność przed świtem z pewnością nie należy do grona książek wybitnych lub też górnolotnych, myślę jednak, iż jest lekturą bardzo przyjemną – idealną na wakacje, nudny wieczór czy też stresujący dzień. Jeśli ktoś szuka powieści tego typu, przy której bez trudu będzie mógł się odprężyć i nie będzie wymagał zbyt wiele – z pewnością się nie rozczaruje. Ja sama mam w planach również kolejne części i nie mogę doczekać się, aż będzie je można dostać u nas w księgarniach.