''Ludzie w ogóle lubią udawać, bo udawany świat jest ładniejszy''
Samantha James (Sam) ma 37 lat, pracuje w szpitalu psychiatrycznym na Manhattanie. Jest tam psychologiem. Bardzo dobrym psychologiem. Sama szefowa, która doskonale wie, że na Sam zawsze może liczyć, nazywa ją '' Złotą dziewczyną''. Sam dostaje wszystkie najtrudniejsze przypadki, z którymi inni nie potrafią sobie poradzić. Właśnie dlatego dostała też nowo przyjętego pacjenta Richarda McHugha. Teczka z aktami Richarda jest niemal pusta, nie ma nawet postawionej diagnozy, a to, co o nim wiadomo, to same plotki, dość krwawe plotki. Ta Sam której twarz widzą, pacjenci pracownicy, szefowa itd. To jedna twarz. Jednak pani psycholog ma też inną twarz i inne życie, tak zwane prywatne, w którym to życiu my czytelnicy jej towarzyszymy, za pomocą pierwszoosobowej narracji.
Nie wiem, co jest z tą książką nie tak, że nie rzuciła mnie na kolana, chociaż ja tak lubię wszelkie pozycje traktujące o psychiatrykach i wszelkich psychicznych chorobach i zaburzeniach. Mam wrażenie, tak wynika z treści książki, że autorka (sama psychoterapeutka ?) próbuje mnie na siłę, zbyt nachalnie (rozważania Davida) przekonać, iż mówiąc trywialnie ''psycholog też człowiek'' i ma prawo do załamań, złych dni, czy chorób psychicznych. Ale ja nie bardzo się chcę z tym zgodzić, bo jak czytam, co wyprawia ta nieznana swoim znajomym ze szpitala, Sam ze swoim prywatnym życiem, to aż chciałabym krzyknąć głośno ''Chroń mnie opatrzności przed takim lekarzem''.
Nie uważam bowiem, iż aby wiedzieć, jak boli oparzenie, trzeba koniecznie pakować rękę w ogień. Wystarczy szeroko pojęta empatia, a to chyba powinno być jedną z głównych cech dobrego psychologa ? Czyż nie ? Nie znam się aż tak drobiazgowo na psychologii, by osądzić czy Sam jest chora, czy tylko skrajnie głupia i nieodpowiedzialna.
W każdym razie, jak historie ze szpitala, kłopoty pacjentów, terapie, czy nawet kłopoty finansowe placówki były w miarę ciekawe, to jednak długie opisy nocnego szlajania się Sam po knajpach, uprawianie seksu w przysłowiowym ''schowku na szczotki'' czy ciągłe maskowanie siniaków, stało się po kilku powtórzeniach zwyczajnie nudne. No i to nagłe ''ozdrowienie" . Wyleczenie bez pomocy bez terapii z alkoholizmu itd. Jakoś tak miałam wrażenie, że zbyt szybko i pobieżnie. Zważając na to jak wcześniejsza ''akcja'' była rozwleczona.
Być może tak wyglądają te zaburzenia, o których autorka pisze, być może nawet z takim czymś można pracować jako psycholog, ale ja bym do takiego ''udawanego'' psychologa się nie wybrała, bo to tak jakby powiedzieć, że ksiądz to też człowiek i ma prawo mieć na boku kochanki, mimo ślubów i celibatu. Chcesz mieć kochanki ? Nie pchaj się na księdza, tak się składa, że w życiu nie można mieć wszystkiego.
Z czegoś trzeba zrezygnować i to się nazywa kompromis i emocjonalna dojrzałość. Jest to debiut, więc ode mnie gwiazdka dodatkowo na zachętę, jednak książkę nie bardzo polecam, mnie nie przekonała. Nawet zakończenie, mimo że powiedzmy lekko zaskakujące, to wprawny czytelnik, dużo wcześniej jest w stanie się go domyślić.