Samantha Sweeting jest wziętym prawnikiem w londyńskim City. Od siedmiu lat jest zatrudniona w jednej z najbardziej renomowanych firm w mieście. Pracuje dwadzieścia cztery godziny na dobę, mało śpi, niezdrowo jada, jest potwornie zestresowana i nie ma czasu na nic. Kiedy wreszcie jest już o krok od awansu, okazuje się, że popełniła jeden mały, ale tragiczny w skutkach błąd. Zostaje zwolniona i niedługo potem przez przypadek podejmuje pracę jako gospodyni domowa...
Kropelka Londynu i spora dawka angielskiej wsi - jeśli tak w rzeczywistości wygląda angielska wieś. Gdyby nie pub, to chyba ciągle wydawałoby mi się, że to Włochy albo inna Francja.
Najciekawszymi postaciami w książce nie są wcale genialni prawnicy z City, nie seksowny ogrodnik Nathaniel, a już na pewno nie główna bohaterka, ale jej pracodawcy - Trish i Eddie. Ciężko zdecydować, które z nich jest głupsze, a już na pewno które z nich budzi większą sympatię. Reszta wypada przy nich dosyć blado (może jeszcze Freya mogłaby powalczyć, ale trochę za mało jej było).
Pomysł na książkę nie był zbyt oryginalny, ale się sprawdził. Ja ją otworzyłam, przeczytałam od "a" do "z" i zamknęłam. Nic mnie w trakcie czytania nie denerwowało, nie było żadnych niepotrzebnych wtrąceń, jedynie kilka przypisów. Fabuła może nie porywa, ale to przecież tylko lekka i przyjemna literatura kobieca. Czego się można spodziewać? W tej książce jest wszystko to, co w tego typu lekturach być musi - główna bohaterka (w tym przypadku bardzo zapracowana), przynajmniej dwóch przystojnych, umięśnionych facetów (z których jeden musi ostatecznie okazać się dupkiem), dobra przyjaciółka i jakiś punkt zwrotny, wywracający życie głównej bohaterki do góry nogami.
Perypetie Samanthy w normalnym życiu nie mogłyby się wydarzyć - główna bohaterka ma za dużo szczęścia. Kompletnie nie zna się na gotowaniu i sprzątaniu, a mimo to ludzie, którzy zatrudnili ją na stanowisku gospodyni domowej są nią zachwyceni, swoją pomoc oferuje jej przystojny i w ogóle pod każdym niemal względem idealny ogrodnik, jego matka uczy Sam gotowania i udziela różnych porad, a na końcu udaje się nawet naszej głównej bohaterce oczyścić swoje imię w prawniczym światku. Mimo, że ta książka nie jest najbardziej ambitnym dziełem jakie w życiu czytałam, podobała mi się. Nie wymagała wielkiego wysiłku umysłowego, doskonała na odstresowanie.